Quantcast
Channel: Robert, Autor o Nasz Świat Win
Viewing all 590 articles
Browse latest View live

Lorenz Allram –świeża krew w Kamptal

$
0
0

Wychodząc z osłonecznionego podwórza Alwina Jurtschitscha, w planach mieliśmy szybką przejażdżkę rowerami do leżącego u podnóża Gaisbergu miasteczka Strass. Niestety kapryśna majowa pogoda dała nam się we znaki i gdy byliśmy jeszcze w trasie rozpadał się deszcz. Jednak czego nie zrobimy, aby spróbować świetnych win. Zagryźliśmy więc zęby, nacisnęliśmy mocniej na pedały i w pełnym pędzie wjechaliśmy do Weingut Allram.


Młode wilki

Winnica „na poważnie” została założona w 1992 roku, gdy Michaela Haas-Allram przejęła gospodarstwo od rodziców i postanowiła sprofesjonalizować produkcję win, bazując na świetnych działkach wokół miasteczka Strass. W kilka lat rodzina trafiła do czołówki winiarzy w Kamptal, ale przez długi czas ich problemem był zbyt bogaty, za słodki styl produkowanych win. Zaczęło się to zmieniać w ostatnich latach, a równolegle stery w winiarni przejął syn Michaeli – Lorenz. Należy on do młodego pokolenia winiarzy, jakich wielu w Kremstal i Kamptal i którzy dodają do uznanych już firm młodzieńczego twista i powiewu świeżych pomysłów. Poznaliśmy go w zeszłym roku podczas degustacji Erste Lagen ÖTW i od razu wydał się nam jednym z sympatyczniejszych winiarzy, jakich mieliśmy okazję poznać. Gdy tylko zobaczył nas w maju, zażartował, że niezłą pogodę wybraliśmy sobie na rowerowe przejażdżki i już po chwili rozpoczął prezentację swoich win.

Jaki jest obecnie styl win od Weingut Allram? Może już nie tak barokowy i pełny, ale Lorenz kilkakrotnie wspominał nam, że bardzo lubi pozostawiać swoje wina przez dłuższy czas na osadzie (czasem aż do samego zabutelkowania). Takie działanie wzmacnia strukturę wina, pozwala na nabranie mu większej masy i uzyskanie bardziej kompleksowych aromatów.

Chcecie dowiedzieć się więcej o Kamptal – przeczytajcie ten wpis.

Degustacja

Allram Blauer Zweigelt Rosé 2018 (6,50 eur przy zakupie bezpośrednio w winiarni, niektóre wina znajdziecie w ofercie Austrovin)

Owoce rosną na parcelach Hesel i Sandgrube, leżących głównie na płaskich terenach, a po zbiorach 5-10% wina fermentuje w beczkach. Jest świeże, aromatyczne, kwaskowe, pachnące wiśniami, czerwonymi porzeczkami i poziomkami na delikatnie ziołowym tle. Nie jest to wielkie wino, ale podoba się nam jego potoczystość. Dobre (87/100).

Allram Gelber Muskateller Steinterrassen 2018 (9,50 eur)

Muskateller to w ostatnich latach jeden z hitów austriackiego winiarstwa, choć zdaniem Lorenza dotarł już on do swojego szczytu popularności. Po zbiorach owoców i delikatnym wyciśnięciu soku, był on macerowany przez 24 godziny na skórkach w niskiej temperaturze. W efekcie mamy wino typowe dla odmiany, pachnące melonem, białymi kwiatami, jabłkami. Na języku kwaskowe, soczyste, rześkie. Mniej ekspresyjne od pozycji choćby ze Styrii, ale dalej dające sporo bezpretensjonalnej przyjemności. Bardzo dobre (90/100).

Alram Grüner Veltliner Strass 2018 (8 eur)

Przegląd Veltlinerów zaczynamy od wina, do którego trafiają owoce z różnych parceli zlokalizowanych wokół miasteczka Strass, z młodych krzewów. Jest przyprawowe, ostre i mocno owocowe. Zaczyna się uderzeniem skalistej cytrynowej kwasowości, do której po chwili dochodzą również papierówki i zioła. Świetne wino codzienne. Bardzo dobre- (89/100).

Allram Grüner Veltliner Hasel 2018 (9,50 eur)

Ten Veltliner pochodzi z dość płaskiej winnicy, na której dominuje lessowa gleba. Niegdyś lokalni mieszkańcy opowiadali, że jeśli winiarz nie ma parceli na Hasel, nie znajdzie nigdy żony. Obecnie co prawda większą estymą cieszą się parcele na okolicznych wzgórzach, ale rodzina wciąż czuje sentyment do tej winnicy i butelkuje osobno owoce pochodzące z rosnących tam krzewów. Jest ciemniejsze, mocniejsze, bardziej usztywnione od poprzednika. Również struktura jest bardziej solidna, a finisz ostry, kwaskowo-mineralny. Bardzo dobre+ (91/100).

Allram Grüner Veltliner Alte Reben 2018 (13 eur)

„Alte Reben” czyli stare krzewy oznaczają selekcję 30-60 letnich winorośli z różnych parceli zlokalizowanych wokół Strass. Koncentracja jest jeszcze większa, jest delikatnie maślane, nieco oleiste, kwiatowe, pełne nut dojrzałych moreli, słodkich jabłek i cytryn. To też wino, które należałoby odłożyć na półkę na 2-3 lata, bo jest w tym momencie jeszcze bardzo zbite, mało w nim powietrza i przestrzeni. Znakomite- (92/100).

Allram Grüner Veltliner Rosengartl 2017 (17,50 eur)

To najchłodniejsza parcela w portfolio rodziny, zlokalizowana dość wysoko na łagodnym zboczu. W podłożu dominuje tu ponownie gleba lessowa, o dużej zawartości piasku, przepuszczająca wodę. Chłodne wiatry owiewające rosnące tu krzewy sprawiają, że ta etykieta sprawdza się doskonale w ciepłych rocznikach, a takim był 2017. Dodatkowo fermentacja odbywa się w dużych beczkach. W aromacie pełne, maślane, z nutami zatopionych w syropie jabłek. Za to na języku mocno kwaskowe i tutaj czujemy tę chłodną strukturę. Skoncentrowane, ale jednocześnie świeże,  pieprzne w finiszu. Bardzo dobre+ (91/100).

Allram Grüner Veltliner Gaisberg 1ÖTW 2017 (21,50 eur)

Gaisberg to jedna z najsłynniejszych parceli w Kamptal, o wysokości dochodzącej do 330 metrów, które góruje nad miasteczkiem Strass. W dolnych partiach wzgórza znajdziemy więcej lessu, ale wyżej dominuje mika, amfibolit, czy paragnejs. Tu gorący rocznik jeszcze mocniej daje o sobie znać. Wino jest dymne, ciężkie, kremowe, wręcz śmietankowe. Dopiero po chwili przez tę zasłonę zaczynają się przebijać akcenty jabłek, cytryn. Trochę niezbalansowane, przechylone w stronę nadmiernego bogactwa, ale może jeszcze poukłada się z czasem. Bardzo dobre+ (91/100).

Allram Riesling Heiligenstein 1ÖTW 2017 (27 eur)

To już absolutny top Kamptal, parcela legendarna, z której powstają jedne z najwspanialszych Rieslingów na świecie. Na podłożu dominuje konglomerat i piaskowiec, a wino zaczyna się dymem i krzemieniem, do których dołączają po chwili nuty naftowe i woskowe. Jest niebywale soczyste, eleganckie, z przepiękną owocowością, ale w przeciwieństwie do Veltlinera z Gaisbergu, tutaj mocna kwasowość ożywia całość i nie pozwala się przy tym winie nudzić. Mineralna, stalowa końcówka oczyszcza całe usta, wino choć młodziutkie ma perspektywy, aby stać się kompletnym Rieslingiem.  Znakomite (93/100).

Allram Riesling Gaisberg 1ÖTW 2007

Wracamy na Gaisberg, ale za to do wina starszego o 10 lat. Zaczyna się niezwykle mocnymi akcentami petrolowymi, przypominającymi najlepsze pozycje z niemieckiego Rheingau. Po chwili pojawia się również miód lipowy, dojrzałe jabłka, cytryny w syropie. Owocowość jest wciąż soczysta, pełna i energetycznie żywa. Ten miks nut benzyny i owoców jest oszałamiający, acz nieoczywisty. Kompleksowe, dostojne, ale z nutką nonszalancji. Arcydzieło- (95/100).

Allram Weissburgunder Papageno 2018 (12,50 eur)

Papageno to jedna z postaci utworu Mozarta „Czarodziejski flet„. Wino o tej nazwie kilka lat temu rodzina Allram przygotowała specjalnie na koncert w Salzburgu, ale nazwa tak się spodobała, że trafiła na stale do portfolio rodziny. Owoce pochodzą z kilku stosunkowo płaskich winnic, a po fermentacji w temperaturze 20°C wino dojrzewa przez 3 miesiące na osadzie w stalowych zbiornikach. Pachnie jabłkami, soczystym kwaskowym owocem, cytrynami. Podobnie zdominowane przez stronę owocową na podniebieniu, choć pojawia się też nieco sucha końcówka. Bardzo dobre+ (91/100).

Allram Chardonnay Wechselberg 2018 (15 eur)

Kolejna z odmian burgundzkich fermentuje i dojrzewa w dużych beczkach. Styl jest ponownie soczysty, choć tutaj pojawia się odrobina cukru resztkowego i słodkawe, czerwone jabłka, nieco brzoskwiń i gruszek. Bogatsze od poprzednika, świetnie sprawdziłoby się do kurczaka w maślanym sosie. Bardzo dobre+ (91/100).

Allram Grauburgunder Reserve 2017 (24 eur)

Tu winifikacja jest już inna, bo wino fermentuje w 300-litrowych baryłkach, z tego 10-15% stanowią nowe beczki. W dalszej kolejności całość dojrzewa przez 12 miesięcy na osadzie, przechodzi również fermentację malolaktyczną. Beczkowa ekspresja jest tu bardzo mocna, dominuje wanilia, masło i lekkie tony orzechowe. Na podniebieniu faktura jest słodkawa, śmietankowa, nieco zbyt obfita. Również kwasowość mogłaby być odrobinę wyższa, ale chyba po prostu wino ma iść w taką barokową stronę. Zdecydowanie przydałoby się mu towarzystwo jedzenia. Dobre+ (88/100).


Weingut Allarm może nie należy do pierwszej ligii producentów z ÖTW (Traditionsweingüter Österreich), ale pozycje rodziny wyróżnia świetna relacja ceny do jakości. Biorąc zaś pod uwagę widoczny progres, jaki winiarnia odnotowuje w ostatnich latach to może być ostatni moment, aby dostać te wina w tak atrakcyjnych cenach.

 

Artykuł Lorenz Allram – świeża krew w Kamptal pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.


Weingut am Stein – jeden przeciw wielu

$
0
0

Na liście odwiedzonych miast, które najbardziej się nam podobają w Niemczech, Würzburg zajmuje na pewno miejsce w pierwszej dziesiątce. Z mostu Alte Mainbrücke (który słynie z tego, że można po nim spacerować z kieliszkiem wina w ręce – polecamy oczywiście lokalnego Silvanera) rozpościera się piękny widok – z jednej strony na majestatyczny zamek biskupi, z drugiej na równie imponującą winnicę Stein. To właśnie na niej znajduje się siedziba dzisiejszego bohatera – Weingut am Stein.


Jeden przeciw wielu

W 1890 roku dziadek Ludwiga Knolla założył firmę, która zajmowała się dostarczaniem beczek do licznych winiarni wówczas już funkcjonujących w okolicach Würzburga. Już bowiem od XVI wieku istniały tutaj duże przedsięwzięcia jak Juliusspital czy Bürgerspital, czyli (jak słusznie wskazują nazwy) szpitale, które jako jedną z gałęzi swojej działalności obrały również produkcję wina. Do dziś zresztą są one największymi właścicielami winnic w okolicy. Wracając jednak do rodziny Knoll, trzeba było niemal 100 lat, by w 1980 roku zdecydowała się ona zmianę bednarstwa na winiarstwo, budując na słynnym zboczu Würzburger Stein własną winiarnię. Dziesięć lat później stery w firmie przejął Ludwig wraz ze swoją żoną Sandrą, po kilku latach wprowadzając winiarnię do czołówki producentów we Frankonii. Nie było to zadaniem łatwym, bo musiał konkurować z wspomnianymi wielkimi (i uczciwie dodajmy też dobrymi) producentami, z których słynie region. Wystarczy wspomnieć, że na ponad 80-hektarowym Würzburger Stein, ze swoimi 1,6 hektarami jest największym prywatnym właścicielem.

Kompleksowe przedsięwzięcie

Już dojeżdżając do winiarni, jej minimalistyczna, świetnie wkomponowana w otoczenie bryła robi niesamowite wrażenie. Również wewnątrz wszystko jest doskonale przemyślane i zaprojektowane, począwszy od przestronnego miejsca na degustację, aż po rzędy cementowych jaj i glinianych qvevri w piwnicy. Gdy dodamy do tego powstałą w 2001 restaurację, obecnie posiadającej gwiazdkę Michelina i przytulną, przypominającą domek na wsi salkę przeznaczoną na warsztaty kulinarne, czy organizowany corocznie dwutygodniowy festiwal muzyczny, to zrozumiecie, że z taką głową do interesu Ludwig nie mógł nie odnieść sukcesu. Co jednak istotne, w tym wszytkim wciąż na pierwszym miejscu jest winiarstwo i to prowadzone zgodnie z naturą (od 2009 roku biodynamicznie). Łącznie Ludwig posiada 40 hektarów upraw, a 90% produkcji stanowią białe wina.

Chcecie dowiedzieć się więcej o klimacie Frankonii – zapraszamy do przeczytania tego wpisu.

Spróbowane wina

Weingut am Stein Silvaner Brut (18 eur – podajemy ceny przy zakupie bezpośrednio u producenta, niestety wina Ludwiga nie są jeszcze dostępne w Polsce, choć ma się to wkrótce zmienić)

Rozpoczęliśmy od przeglądu win musujących, a już pierwszy kieliszek nastroił nas bardzo pozytywnie. Silvaner, będący królewskim dla Frankonii szczepem jest tutaj kremowy, z nutami drożdży, chlebowej skórki, jabłek i limonki, a także maślanym wykończeniem. Eleganckie, poważne, z długą kwaskową końcówką. Świetnie zbudowane, ale też orzeźwiające. Po prostu rewelacyjne. Znakomite+ (94/100).

Weingut am Stein Grauburgunder Brut 2015 (20 eur)

Jak na Pinot Gris przystało, odmiana ta dała wino mocniej zbudowane, pełniejsze, choć dalej utrzymujące kwaskowym, mineralny nerw. Są tu również jabłka, cytryny i przyjemnie ziołowe tło, choć gdzieś tam brakuje tła i nieco większej złożoności (zwłaszcza na tle tak świetnie prezentującego się poprzednika). Bardzo dobre- (89/100).

Weingut am Stein Pinot Cuveé Extra Brut (25 eur)

Tu mamy w równych proporcjach mieszankę Pinot Noir i Pinot Meunier, które fermentowały w 600-litrowych beczkach. Jest cieliste, lekko tostowe i dymne. Prawnie nie znajdziemy tu owoców (może tylko nieco słodkich jabłek), za to pojawia się mnóstwo kwasowości, stali i minerałów. Końcówka jest zaś wyraziście słona, zaprasza po kolejny kieliszek. Znakomite- (92/100).

Weingut am Stein PetNat Pure & Naked (20 eur)

Jeśli czytacie regularnie nasze wpisy, to wiecie, że jesteśmy wielkimi fanami pet-natów, a więc win które zostają zabutelkowane nim fermentacja dobiegnie końca. Ta etykieta powstaje z dość nietypowej mieszanki Sauvignon Blanc i Cabernet Blanc (to krzyżówka Caberneta Sauvignon i nieznanej hybrydy). W aromacie dominuje ta druga odmiana, odpowiadająca za akcenty pieprzne i porzeczkowe. W ustach owocowo-ziołowe, agrestowe, z przyjemnym musowaniem i długim miętowym finiszem. Co prawda tło jest lekko niedojrzałe, ale otwierając butelkę na tarasie z pewnością przyknęlibyście oko na takie drobne niedoskonałości. Bardzo dobre+ (91/100).

Weingut am Stein Würzburger Silvaner 2018 (10 eur)

Ten pierwszy ze spokojnych Silvanerów Ludwiga powstaje z pierwszego zbioru owoców z parceli Stein. Klasycznie zielony, stalowy, cytrynowy i jabłkowy. Z nieco słodszym owocem w ustach, któremu akompaniuje mocno zarysowana kwasowość (warto ją docenić zwłaszcza w tak ciepłym roczniku). Dość proste, ale też przyjemnie słoneczne, radosne. Bardzo dobre (90/100).

Weingut am Stein Würzburger Stein Erste Lage 2018 (16 eur)

Ma więcej koncentracji niż poprzednik, również owoce są mocniej zarysowane, zmierzając w stronę jabłek, czy gruszek z kilkoma kroplami cytrynowego soku. Mocne, ładnie nasycone, kończące się kwaskowym finiszem. Spokojnie można odłożyć na 2-3 lata. Bardzo dobre+ (91/100).

Weingut am Stein VINZ Alte Reben Silvaner 2017

Parcela Stettener Stein z której powstaje to wino, to arcyciekawa winnica, zlokalizowana na stromym, podciętym zboczu, 80 metrów nad taflą Menu. Nachylenie waha się tutaj od 50 do aż 80 stopni, a stare, nawet 70-letnie winorośle rosną na twardej wapiennej glebie znakomicie magazynującej ciepło, ale i zmuszającej korzenie do głębokiego poszukiwania składników odżywczych. Owoce fermentują przez kilkanaście godzin ze skórkami w qvevri i cementowych zbiornikach. Jest dymne, ciemne, nawet lekko mroczne. Jednak za tą kotarą znajdziemy też mnóstwo jabłek, gruszek, moreli czy brzoskwiń. W ustach z delikatnie kremową fakturą, ale i zdecydowanie słonym finiszem. Jeszcze nie do końca poukładane, ale widzimy przed nim świetlaną przyszłość. Znakomite+ (94/100).

Weingut am Stein Stettener Stein Silvaner GG 2017 (39 eur)

Pozostajemy na tej samej parceli, ale wspinamy się na szczyt klasyfikacji VDP (prywatnego stowarzyszenia skupiającego większość najlepszych niemieckich winiarzy), do etykiety GG (Grosses Gewächs) oznaczającej wytrawne wina z najlepszych winnic. Winogrona pochodzą z najbardziej stromej części Stettener Stein, 90% wyciśniętego soku fermentowało w cemencie, 8% w małych baryłkach, a pozostałe 2% w qvevri. Jest przyjemnie pełne, esencjonalne, mocno kwaskowe, z cytrynowym finiszem. Po chwili wychodzi więcej ziół, nieco brzoskwiń i mnóstwo słoności. Z piękną strukturą, wielopoziomowe, a wciąż fantastycznie rześkie. Znakomite+ (94/100).

Weingut am Stein Stettener Riesling 2018 (10 eur)

Choć Frankonia stoi Silvanerami, to Rieslingi odpowiadają za mniej więcej 20% produkcji Weingut am Stein. Pierwszy ze spróbowanych, to dojrzewający jedynie w stali i powstający z najmłodszych krzewów w miasteczku Stetten. Kwaskowy, sprężysty, fantastycznie żywy i świeży. Owocowość jest przyjemnie wibrująca, rezonująca nutami jabłek i cytryn. Całość jednorodna, ale mineralność i rześkość sprawiają, że nie sposób się tym winem nudzić. Znakomite- (92/100).

Weingut am Stein Würzburger Innere Leiste Erste Lage Riesling 2017 (16 eur)

Winnica Innere Leiste leży na południe od wspomnianego już zamku biskupiego w Würzburgu. Zajmuje zbocze niewielkiej, uroczej doliny odchodzącej od reki Men, która słynie z ciepłego mikroklimatu i jest osłonięta przed północnymi, chłodnymi wiatrami. Większość wina dojrzewała w stali, a jedynie 10% leżakowało w beczkach. W pierwszej chwili jest mocne, mineralne, skaliste, ale już po chwili rozwija się kieliszku przepiękna słoneczność i ciepło. Jabłkowe, cytrynowe, z nutami papierówek i ponownie słonym finiszem. Znakomite+ (94/100).

Weingut am Stein Stettener Stein Riesling GG 2017 (39 eur)

Wracamy na poziom Grosses Gewächs, do butelki w której winifikacja odbywa się podobnie do poprzednika. Jest jeszcze mocniej mineralne, pieprzne, a nawet nieco zielone w posmaku. Rozbierając je na czynniki pierwsze znajdziemy tutaj pełne spektrum mineralności, kamiennej ekspresji, stalowości i morskiej wody. W tym momencie owoce oddają prymat tej bardzo surowej ekspresji, ale pamiętamy też z jak młodziutkim winem mamy do czynienia. Znakomite- (92/100).

Weingut am Stein Innere Leiste Erste Lage Spätburgunder 2016 (16 eur)

Dojrzewający przez 12 miesięcy w dużych używanych beczkach Pinot Noir rozpoczął sekcję czerwonych win Ludwiga. Jest wiśniowy, z akcentami żurawiny, porzeczek i pieprzu. Na podniebieniu odrobinę niedojrzały, warzywny, ale w stopniu nie przeszkadzającym w pozytywnym odbiorze wina. Całość lekka, kwaskowa, dymna i zwiewna. Bardzo dobre+ (91/100).

Weingut am Stein Montonia Spätburgunder 2017 (26 eur)

W tej etykiecie znajdziemy najlepsze grona ze wszystkich parceli Pinot Noir, a wino dojrzewa głównie w nowych beczkach. To właśnie beczkowa ekspresja znajduje się na pierwszym planie, dominuje wędzonka, pieczony boczek, nawet nieco węgla. Do tego również truskawkowe, nieco leśne, ze słodyczą owocu, domknięte przez żywotne taniny. Znakomite (93/100).

Weingut am Stein Randersackerer Pfülben Riesling Auslese (22 eur)

Leżąca nieco na południe od Würzburga parcela Randersackerer Pfülben charakteryzuje się południową ekspozycją, a pokłady wapienia są tu przykryte dość grubą warstwą gliny i humusu, która łatwo nagrzewa się i oddaje ciepło winoroślom. Powstający stąd słodki Riesling z późnego zbioru (120 gram cukru resztkowego) jest miodowy, z akcentami naftowymi, przyjemną słodyczą idącą w parze z żywym owocem i cytrynowo, limonkowo zakończeniem. Smakuje po prostu jak niezwykle skoncentrowana esencja soku z jabłek i cytryn. Bardzo dobre+ (91/100).

Weingut am Stein Randersackerer Sonnenstuhl Rieslaner Trockenbeerenauslese 2014 

Ostatnim winem był jeszcze słodszy (350 cukru) Rieslaner, a więc szczep będący krzyżówką Silvanera i Rieslinga. Jest tu oczywiście jeszcze większa koncentracja, wino ma niemal konsystencję miodu. Również kwasowość jest niższa i jednak słodkie oblicze wina zdobywa przewagę. Mniej ciekawe od poprzednika, ale za to lepiej pasowałoby do wielu słodkich deserów. Bardzo dobre (90/100).


Czytając przed naszym wyjazdem kilka artykułów o Weingut am Stein, jadąc do Ludwiga mieliśmy bardzo duże oczekiwania. Spróbowane wina z nadwyżką je wynagrodziły, w każdej kategorii cenowej prezentując świeżość, głębię i pięknie mineralny rys. Usłyszeliśmy też, że jest duża szansa, aby przynajmniej niektóre jego etykiety pojawiły się wkrótce w Polsce, trzymamy za to mocno kciuki.

Artykuł Weingut am Stein – jeden przeciw wielu pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Cascina La Barbatella – mniej znana twarz Piemontu

$
0
0

To żadne odkrycie, ale możemy powtarzać w kółko – kochamy piemonckie wina – absolutnie za wszystko (no może najmniej za cenę). Przyglądając się jednak krytycznie trójce najsłynniejszych lokalnych szczepów z tego regionu, czyli Nebbiolo, Dolcetto i Barberze, uświadomiliśmy sobie, iż zwykle najrzadziej sięgamy po tą ostatnią. Na szczęście dzięki degustacjom takich win jak Cascina La Barbatella, mamy mocne postanowienie, aby zmniejszyć te nierówności.


Piemoncka księżniczka

Jeszcze w latach 90-tych ubiegłego wieku Barbera była prawdziwą królową Piemontu odpowiadającą za ponad 50 tysięcy upraw. Wówczas wielu winiarzy (biorąc również pod uwagę jej wyjątkową plenność) widziało w niej konia pociągowego, eksportując do innych krajów hektolitry win z tego szczepu. Niestety, wiele z tych butelek to były proste wina, sprzedawane czasem po kilka euro, które poza charakterystyczną dla odmiany kwasowością, nie niosły w sobie nic więcej. Stąd też stopniowo Barbera zaczęła tracić na popularności, a do dzisiaj areał upraw spadł o więcej niż połowę. Jest jednak w Piemoncie kilka miejsc, które dla tej odmiany wydają się wręcz stworzone. Choć Barbera już dawno oddała pole Nebbiolo w okolicach Langhe i Roero, to na południe od Astii, w okolicach miasteczka Nizza Monferratto dalej znajdziemy jej niepodzielne księstwa. Sama Nizza została podniesiona do statutu DOCG 2014, wcześniej stanowiąc podstrefę w ramach szerszej apelacji Barbera d’Asti. Obejmuje swoim zasięgiem 250 hektarów winnic, na których dominuje wapienna gleba będąca pozostałościami osadów naniesionych przez morze, które przed wiekami zajmowało ten teren.

Barbatellastyle

To właśnie w Nizza DOCG zlokalizowana jest winiarnia Cascina La Barbatella. Powstała w 1980 roku i jako jedna z pierwszych posiadłości zaczęła butelkować wina pod nazwą właśnie „Nizza”. Już od początku mocno postanowiono skupić się na produkcji jakościowych win i niewielką 3-hektarową winnicę obsadzono głównie  Barberą, aby produkować ją w tradycyjnym stylu, bez nadmiernej koncentracji i zbyt mocnej beczkowej ekspresji. Gdy dodamy do tego zapadające w pamięć nazwy win i dopracowane etykiety, to mamy pojęcie o tym, co producent nazywa Barbatellastyle.

Spróbowane wina

Wina mieliśmy okazję spróbować podczas degustacji prowadzonej osobiście przez właściciela winiarni Lorenzo Perego i Tomasza Prange-Barczyńskiego, a testowaliśmy je do (co możemy zdradzić już teraz) świetnie dobranych potraw przygotowanych przez Sebastiana Wełpę, szefa kuchni restauracji alewino.

Producent poszukuje importera w Polsce.

Cascina La Barbatella „La Badessa”

Zaczęliśmy od wina musującego będącego kupażem Pinot Noir i Chardonnay. Grona są zazwyczaj zbierane pod koniec sierpnia, fermentacja zaczyna się w stalowych zbiornikach, ale kończy się w beczkach, gdzie wino dojrzewa przez co najmniej pół roku. Po dodaniu drożdży i drugiej fermentacji w butelkach, wino spędza dodatkowe 36 miesięcy na osadzie. Podobał się nam świetny balans pomiędzy akcentami owocowymi (jabłka, gruszki, cytryny), a nutami drożdży, chlebowej skórki, brioszki. Do tego w finiszu pojawia się również spora dawka mineralności przełamana migdałową goryczką. Bardzo dobre+ (91/100).

Cascina La Barbatella „Noè” Monferrato Bianco 2017

W tej etykiecie dominuje Cortese (70%), uzupełnione o Sauvignon Blanc. Pierwszy ze szczepów słynnie z dużej plenności, ale bardzo trudno uzyskać z niego sensowne wino, kluczem jest właśnie drastyczne ograniczenie wydajności. Część wina fermentuje w stali, część zaś w używanych baryłkach. Jest ładnie aromatyczne, pachnie grejpfrutem, czujemy również aromaty dymne, nieco wanilii. Na podniebieniu z delikatnie maślaną fakturą, ale też stalowym, mineralnym nerwem, który ładnie trzyma je w pionie. Znakomite- (92/100).

Do tego świetnie pasowało do tuńczyka z ryżową prażynką, marynowaną rzepą oraz hummusem z koprem włoskim.

Cascina La Barbatella „Non è” Monferrato Bianco 2017 

Tu na pierwszym miejscu znajdziemy 80% Chardonnay uzupełnionego o Sauvignon Blanc. Całość dojrzewa przez rok we francuskich baryłkach i dębowe nuty są rzeczywiście na pierwszym miejscu. Zaczyna się wanilią, pieczonymi jabłkami, roztopionym na patelni masłem. Również na podniebieniu beczki jest sporo, ale współgra z nią dobra kwasowość. Całość przyjemnie energetyczna, żywa i wciąż świeża. Użycie beczki jest naprawdę pierwszorzędne. Znakomite (93/100).

Wino podano z pstrągiem z ziołowymi gnocchi, sosem na bazie muli i warzywami w waniliowej marynacie. Ta ostatnia była strzałem w dziesiątkę, gdyż idealnie zagrała z akcentami beczkowymi w winie. Rewelacja!

Cascina La Barbatella „Ruanera” Monferrato Rosso 2016

Pierwszą czerwień Lorenzo określił jako codzienne wino rodziny. W kupażu dominuje Cabernet Sauvignon, którego uzupełnia 30% Barbery. Po fermentacji w stalowych zbiornikach, wino przez rok dojrzewało w dużych francuskich beczkach. Aromat jest mocny, pełen dojrzałych wiśni i śliwek, do których po chwili dołączają również cabernetowe porzeczki. Kwaskowe, z delikatnymi taninami, bardzo pijalne, choć rzeczywiście to takie niewymagające wino co codziennego obiadu. Dobre+ (88/100).

Do Ruanery i następnej pozycji zaserwowano bardzo intensywne grzybowe risotto. Pierwsze ze spróbowanych do niego win niestety nie podołało zadaniu, jego lekka struktura nie udźwignęła dania. Za to kolejne sprawiło się już znacznie lepiej.

Cascina La Barbatella „La Barbatella” Barbera d’Asti 2017

Ta butelka ma prezentować owocową esencję Barbery, stąd winifikacja odbywa się jedynie w stali. Lorenzo chce, aby wino było mocno owocowe, soczyste, kwaskowe i taki styl udało się mu osiągnąć. Mamy tu mocny owoc pod postacią kwaskowych wiśni z odrobiną czerwonych porzeczek. Potoczyste, pełne życia, nieprzekombinowane. Szczera Barbera bez beczkowego pudru. Bardzo dobre+ (91/100).

Cascina La Barbatella „La Vigna dell’Angelo” Nizza 2016

Dotarliśmy do wina oznaczonego apelacją Nizza DOCG. Do tej butelki wędrują najlepsze owoce Barbery z pojedynczej winnicy producenta, a wino dojrzewa przez 12-16 miesięcy we francuskich baryłkach o średnim stopniu wypalenia. Owoc jest bardziej skoncentrowany, lekko podsmażony, choć dalej obraca się wokół wiśni i śliwek, z dodatkiem konfiturowych truskawek. Na podniebieniu dymne, pieprzne, mocno ziołowe i z waniliowym posmakiem. W finiszu wychodzi też przyjemna mineralność. Jeszcze nie do końca poukładane, warto wstrzymać się z otwarciem 2-3 lata. Znakomite (93/100).

Oba ostatnie wina miały akompaniować długo pieczonemu szponderowi z chrzanowym musem, pieczoną czerwoną kapustą i marynowaną czerwoną cebulą. Barbera ze swoją kwasowością jest wprost wymarzonym winem do połączenia z tłustszymi kawałkami mięsa, znakomicie ożywiając takie dania. Tutaj też sprawdziła się fantastycznie.

Cascina La Barbatella „Sonvico” Monferrato Rosso 2014

Lorenzo opowiadał, że gdy na swojej winnicy po raz pierwszy nasadził Caberbeta Sauvignon, sąsiedzi przez dwa lata się do niego nie odzywali, uznając to za obrazę dla Barbery. Niezrażony tym jeździł na swoją parcelę i aby wspomóc rozwój młodych krzewów puszczał im muzykę Chopina (pamiętacie – byliśmy już kiedyś u podobnego winiarza). Wiadomo, że muzyka łagodzi obyczaje i wkrótce również sąsiedzi zapomnieli o niesnaskach. Pozostałością po tych czasach jest etykieta ostatniego ze spróbowanych win, które składa się po równo z Barbery i Caberneta. Pierwszy rok oba szczepy spędzają osobno we francuskich baryłkach, a po zmieszaniu kolejne 12 miesięcy dojrzewają już wspólnie. Wino jest mocne, pełne, lekko słodkawe od beczki. Pachnie wanilią, ziemią, ciemnymi śliwkami i politurą. Na szczęście kwaskowość Barbery daje o sobie znać w ustach, a całość domykają drapiące taniny. Pełne wino, które zdecydowanie potrzebuje jedzenia (choć dla nas jest nieco zbyt nasycone). Bardzo dobre+ (91/100).


To była naprawdę świetna degustacja, która odczarowała nam na nowo Barberę. Do tego wina od Cascina La Barbatelle w połączeniu z jedzeniem pokazały jak bardzo użyteczne kulinarnie są to butelki. W czasie kolejnej podróży do Piemontu będziemy musieli skręcić nieco z utartego szlaku i odwiedzić okolicę Nizzy.

P.S. Jeśli ktoś z Was drodzy importerzy byłby zainteresowany importem tych win, służymy pomocą w skontaktowaniu się z producentem.

 

Artykuł Cascina La Barbatella – mniej znana twarz Piemontu pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Marjan Simčič – inspirujące wina ze Słowenii

$
0
0

Brda po słoweńsku oznacza wzgórza i trudno o trafniejszą nazwą dla tego regionu winiarskiego, leżącego na pograniczu słoweńsko-włoskim, nieopodal Gorycji. Zresztą włoska nazwa Collio – dla ich części – oznacza dokładnie to samo. Pofałdowane, miejscami całkiem strome wzniesienia, rozsiane po szczytach miasteczka i pokrywające zbocza winnice sprawiają, że tutejszy krajobraz jest przepiękny, bajkowy. Zaś powstające tu wina mają w sobie po prostu coś magicznego.


Trudna historia

Hrabstwo Gorycji od XVI wieku znajdowało się we władaniu Habsburgów, stając się później częścią Austro-Węgier. Dzięki wpływowi śródziemnomorskiego klimatu była to jedna z ulubionych letnich destynacji dla wiedeńskich elit. W czasie I wojny światowej w tych okolicach, nad rzeką Isonzo, doszło do serii bitew będących jednymi z najkrwawszych starć tego konfliktu. Dziś o tych nieco zapomnianych zmaganiach przypominają dwa wielkie ossuaria, które znajdziemy niedaleko Gorycji. W wyniku powojennych rozliczeń, tereny te, do których rościły sobie pretensje Włochy, zostały podzielone między to państwo, a rodzącą się wówczas Jugosławię. Po kolejnej wojnie światowej, granice znów zostały przesunięte, tym razem już na stałe przysądzając Brdę Jugosławii.

Wina produkowano tutaj już od czasów średniowiecznych. Miejscowi szybko zdali sobie sprawę, że wspomniane pagórkowate ukształtowanie terenu, słynna gleba opoka (o której więcej zprzeczytacie w dalszej części artykułu) i klimat, stanowią idealne połączenie dla prawidłowego wzrostu winorośli. Brda to region, w którym stykają się ciepłe masy powietrza płynące z południa, znad Adriatyku (w linii prostej znajdujemy się zaledwie ok. 20 kilometrów od morza) oraz chłodniejsze północne wiatry od również nieodległych Alp (schładzajace winnice nocami). Od jesieni do wiosny winiarze muszą się zmagać z bora, a więc suchym i mocnym wiatrem wiejącym od gór w kierunku morza, który potrafi przynieść winoroślom nieplanowane przymrozki.

Jednak po II wojnie światowej miejscowe winiarstwo w większej części zamarło. Władzie komunistycznej Jugosławii znacjonalizowały większość ziemi, a winiarze przez długi czas mogli jedynie dostarczać winogrona do lokalnych, państwowych spółdzielni i z pewną zazdrością patrzyli, jak rozwija się winny biznes po drugiej stronie granicy. Zmiany przyszły dopiero wraz z rozpadem państwa, po którym Brda stała się częścią niepodległej Słowenii.

Piękna teraźniejszość

Zwykle takie pograniczne regiony, ze swoim tyglem kulturowym i mieszaniem się różnych doświadczeń, stanowią fantastyczne miejsce dla rodzenia się nowych pomysłów i innowacji. Włoski region Collio był najpierw jednym z pierwszych miejsc, gdzie winiarze rozpoczęli produkcję czystych białych win – wybitnie podkreślających charakter użytych odmian, by po zaledwie kilkunastu latach stać się jednym z wiodących ośrodków produkcji win pomarańczowych, długo macerowanych na skórkach. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku tutejsi postawili na ten styl wcześniej, niż stał się on tak modny w winnym świecie. Co warto podkreślić, takie słynne nazwiska jak Gravner czy Radikon, to zresztą przedstawiciele słoweńskiej mniejszości we Włoszech.

A jak w tym odnaleźli się winiarze po drugiej stronie granicy? Naszym zdaniem bardzo praktycznie. Zaadaptowali ten wypracowany przez kolegów styl, ale uniknęli popadania w ortodoksję. Maceracja winogron ze skórkami jest u nich jedynie środkiem do osiągnięcia celu, a nie celem samym w sobie. Gdy dodamy do tego mocne postawienie na lokalną odmianę Rebula (Ribolla we Włoszech), rozwijającą się produkcję win musujących (polecamy na przykład bezpretensjonalną, powstającą „metodą Charmat” Peneca Rebula od miejscowej spółdzielni Vinska Klet Goriška Brda czy już poważniejsze pozycje z winiarni Bjana), wspomniane piękne krajobrazy, niesamowicie ciepłych i otwartych miejscowych, a także ceny – mniej więcej o połowę niższe niż we Włoszech, to widzicie z jakim idyllicznym miejscem mamy do czynienia.

Marjan Simčič – innowator

Z tarasu winiarni Marjana Simčiča jak na dłoni widać, jak niezwykłym miejscem jest Brda/Collio. Zaledwie kilkaset metrów w dół zbocza znajduje się granica, a domy po przeciwległej stronie dolinki są już we Włoszech. Dziś nie sposób odróżnić którędy ona dokładnie przebiega, a przecież jeszcze trzydzieści lat temu zasieki i wojskowe patrole wyznaczały tu „żelazną kurtynę”. Marjan opowiadał, że doskonale te czasy pamięta, gdyż rodzinną winiarnię przejął w 1988 roku. Cała jej historia jest znacznie dłuższa, bo rodzina Simčič produkowała wina w miasteczku Medana już od połowy XIX wieku. Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, postanowił zmodernizować winiarnię, co ostatecznie udało się mu dokonać w 1997 roku. Niemal dekadę później, po kilku latach prób i szukania idealnych rozwiązań, w 2008 roku Marjan wypuścił na rynek linię win „Opoka”, będących do dziś jednymi z najlepszych butelek w regionie Brda.

Marjan posiada obecnie 22 hektary winnic (z tego 10 hektarów po włoskiej stronie), podzielonych na kilkanaście odrębnych parceli. Miejscowe ukształtowanie terenu, wielość wzniesień, dolinek, różne ekspozycje i stopnie nachylenia sprzyjają takiej różnorodności, a odmiana Rebula potrafi świetnie wychwytywać drobne niuanse, przenosząc je do charakteru powstających z niej win. Nie można również zapomnieć o wspomnianej już charakterystycznej miejscowej glebie. Opoka to rodzaj sprasowanych przez procesy geologiczne morskich osadów, pełnych minerałów i wapienia, o znakomitym drenażu, pozwalających korzeniom winorośli schodzić bardzo głęboko w poszukiwaniu składników odżywczych i wody. Żona Marjana, Valerija pokazywała nam zdjęcia – podczas sadzenia nowej winnicy muszą ciężkim sprzętem kruszyć tę glebę, gdyż z wierzchu przypomina ona niemal skałę, ale po kilku miesiącach pod wpływem opadów zmienia konsystencję w bardziej gliniastą, czy wręcz piaszczystą.

W swojej piwnicy Marjan eksperymentuje z różnymi beczkami, począwszy od dużych przez te o średniej wielkości, aż po małe baryłki. Jakby tego było mało używa również sześciu cementowych zbiorników o jajowatym kształcie, a także drewnianych jajek. Te ostatnie widzieliśmy u niego pierwszy raz w życiu, Valerija opowiadała, że byli pionierami jeśli chodzi o to rozwiązanie, a obecnie słoweński bednarz, który im je wyprodukował nie może się opędzić od zamówień od innych winiarzy. Rzeczywiście beczkowych aromatów jest w jego winach całkiem sporo, ale nie przykrywają one najważniejszej cechy tych etykiet – fenomenalnej strukturalności.

Spróbowane wina

Marjan Simčič Sauvignonasse Brda Classic 2018 (10,90 eur – podajemy ceny przy zakupie w winnicy, niestety wina Marjana są niedostępne w Polsce)

Odmiana Sauvignonasse jest znana lepiej jako Friulano. Po tym jak Węgrzy za pośrednictwem Unii Europejskiej wymusili na winiarzach z Brdy i Collio zaprzestania używania starej nazwy szczepu Tokai, Włosi zaczęli butelkować szczep właśnie jako Friulano, natomiast Słoweńcy zwrócili się ku francuskiemu słowu Sauvignonasse. Brda Classic to najniższa linia producenta, oznaczająca wina dojrzewające jedynie w stali. Tutaj maceracja ze skórkami trwa „zaledwie” 24 godziny. Pachnie delikatnie, kwiatami, ziołami, słodkimi jabłkami. Za to na podniebieniu ze świetną fakturą, nutami gruszek, zielonych orzechów, migdałów i długim, słonawym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Marjan Simčič Sivy Pinot 2018 Brda Classic 2018 (10,90 eur)

Kolejne wino to popularny w okolicach Pinot Gris, ale w tym przypadku maceracja na skórkach została przedłużona do 48 godzin. Winorośle rosną u podnóża wzgórza, gdzie dominuje gliniasta gleba, z jedynie niewielką domieszką opoku. Ma piękny złoty kolor, a w nosie jest wycofane, mało ekspresyjne. Nadrabia za to w ustach, gdzie czujemy płatki kwiatów, sok z gruszek, ale też nieco cytryn i dużo orientalnych przypraw. Mniej kwasowe od poprzednika, ale jest tu więcej ciała i nasycenia. Byłoby świetne do kurczaka w sosie curry (ale nie za mocno ostrym). Bardzo dobre (90/100).

Marjan Simčič Rebula Cru 2017 (18,90 eur)

To już wyższa linia, w której maceracja trwa 6 dni w 3000-litrowych beczkach, później wino dojrzewa w nich przez 12 miesięcy, a na dodatkowe 6 miesięcy trafia jeszcze do 500-litrowych tonneaux. Jest jeszcze młodziutkie, pachnie delikatnie – mirabelkami i ziołami. Strukturalne, może na języku nie wyczuliśmy zbyt wiele owoców, ale za to jest potężnie mineralne i słone. Wszystkie składniki idealnie na siebie nachodzą, zazębiają się w przepiękną całość. Wysoka kwasowość świetnie wtapia się w strukturę wina, dochodząc do głosu dopiero w długim finiszu. Nie mamy doświadczenia z dojrzewaniem Rebuli, ale to wino wydaje się mieć olbrzymi potencjał. Znakomite (93/100).

Marjan Simčič Sauvignon Blanc Cru 2017 (18,90 eur)

W przypadku Sauvignon Blanc owoce pochodzą z dwóch różnych siedlisk po obu stronach granicy. Maceracja jest krótsza, bo trwa 4 dni i przeprowadzana jest w stalowych zbiornikach. Dopiero po tym czasie wino trafia do 4000-litrowych beczek na 15 miesięcy, a potem na ostatnie 6 miesięcy do tonneaux. Jak na odmianę jest dość mało aromatyczne, pachnie może tylko delikatnie mandarynkami, ale znów to, co najciekawsze dzieje się w ustach. Ponownie wychodzi piękna struktura, delikatne akcenty ziołowe i słonawy twist. Bardzo dobre+ (91/100).

Marjan Simčič Sauvignon Blanc Opoka 2017 (36 eur)

Tu mamy najwyższą linię Marjana, owoce pochodzą z pojedynczej parceli Jordano o północnej ekspozycji, bezpośrednio otwartej na chłodne wiatry od Alp. Owoce są zbierane zwykle 2 tygodnie później niż w przypadku innych winnic. Fermentacja w kontakcie ze skórkami trwa 4 dni w 4000-litrowych beczkach, a następnie wino dojrzewa w nich przez 18 miesięcy. Idzie w stronę bzu, innych białych kwiatów, ziół, jabłek i żółtych śliwek. Koncentracja jest jeszcze potężniejsza niż u poprzednika, jest tu mnóstwo nasycenia, soli, niemal maślano-oleistego ciała. Świetne wino, ale pełnię swojej klasy pokaże pewnie za jakieś 5 lat. Znakomite+ (94/100).

Marjan Simčič Chardonnay Cru 2017 (18,90 eur)

Tu znów winnice leżą w całości po stronie słoweńskiej, owoce fermentują ze skórkami przez 4 dni, a później prawie dwa lata spędzają w beczkach (na początku duże, a później mniejsze). Próbując to wino ma się wrażenie niemal picia morskiej wody, takiej dawki słoności nie powstydziłoby się niejedno Albariño. Mimo, że mamy zwykle tak masywny szczep jak Chardonnay, to obok niewątpliwie mocnej materii, jest tu sporo napięcia i wibrującej kwasowości. Fascynujące, z kilkuminutowym finiszem, w który czujemy nieco drapiących tanin. Znakomite (93/100).

Marjan Simčič Pinot Noir Opoka 2015 (40 eur)

Przechodzimy na winnicę Berg, która posiada wschodnią ekspozycję, a wino spędza aż 27 miesięcy w małych baryłkach, z tego 30% stanowią nowe beczki. Jest leśne, skórzane, pachnące ściółką i suszoną żurawiną. Mocno pieprzne, soczyste, jak wszystkie wina Marjana zdecydowanie kwaskowe, ale w finiszu pojawia się nieco matowości, jakby brakowało mu dopełnienia, a dodatkowo jest dość drogie. Bardzo dobre+ (91/100).

Marjan Simčič Merlot Opoka 2013 (40 eur)

Do stalowych zbiorników, w których przeprowadzana jest winifikacja, trafia 30% pełnych kiści, nieodszypułkowanych gron. Dojrzewanie w dębie jest jeszcze dłuższe, bo mamy tutaj już 48 miesięcy baryłek (ponownie jedna trzecia nowego dębu). W zapachu mocno ewoluowane, warzywne, sojowe, z akcentami suszonych śliwek, przypraw, ziemi. Jednak już w smaku bardziej świeże, żywe, kwaskowe, z ładnymi taninami. Nieco sprzeczne samo w sobie, z dużym rozdźwiękiem między nosem, a ustami. Bardzo dobre (90/100).


Pogranicze włosko-słoweńskie chwyciło nas za serce od pierwszego momentu, gdy tu trafiliśmy. Krajobrazy, wina, ludzie – wszystko to tworzyło piękną, wzajemnie się uzupełniającą całość. A wina Marjana? To butelki, przy których trzeba przystanąć, nie da się obok nich przemknąć w pośpiechu, są inne, pięknie zbudowane. Wizyta u tego winiarza była jednym z jaśniejszych momentów naszego wakacyjnego maratonu.

Artykuł Marjan Simčič – inspirujące wina ze Słowenii pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Teresa Deufel – wina znad Jeziora Bodeńskiego

$
0
0

Gdy planowaliśmy tegoroczne wakacje, jeden z kilkudniowych przystanków postanowiliśmy sobie zrobić nad Jeziorem Bodeńskim, a dokładnie nad jego niemiecką częścią (akwen leży w graniach Niemiec, Austrii i Szwajcarii). Biorąc pod uwagę, że południowe brzegi znajdują się w bezpośredniej bliskości naprawdę wysokich alpejskich szczytów, zaskakujące może być to, że w najlepsze kwitnie tu winiarstwo. Ale jeśli nas znacie, to przecież wiecie, że nie wybraliśmy tego miejsca przypadkowo.


Gdzie na wino nad Bodensee?

Jeśli przy okazji pobytu nad tym przepięknym jeziorem najdzie Was ochota na przetestowanie miejscowych win, powinniście skierować się na północno-wschodni brzeg. Winnice rozciągają się tutaj od okolic miasteczka Überlingen, aż do samej granicy austriackiej koło Bregenz. Geograficznie są one podzielone między Badenię, Wirtembergię i Bawarię. Najsłynniejsze winiarnie znajdziecie w okolicach Meersburga. Nawiasem mówiąc jest to niezwykle urokliwe miasto, z charakterystycznymi pastelowymi zabudowaniami z muru pruskiego, które zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca są po prostu prześliczne. Obok miejskiej winiarni Staatsweingut Meersburg (wina poprawne, choć bez szału), zwróćcie koniecznie uwagę na świetną Weingut Aufricht (od niedawna w ofercie Wino na butelki).

Miejscowy dość chłodny i wilgotny klimat (chłodniejszy im bliżej Bregenz i Alp) sprawia, że w regionie najlepiej sprawdzają się szczepy aromatyczne, takie jak Sauvignon Blanc, nie zdziwcie się więc, gdy natraficie również na znane z Polski hybrydy jak Muscaris, Solaris, czy Johanniter. Mogą powstawać z nich zarówno wina wytrawne, jak i te z cukrem resztkowym. Jak widzicie nad Bodensee można się winiarsko poczuć niemal jak nad Wisłą.

Teresa Daufel – walcząca z wiatrakami

Szukając producenta, którego chcielibyśmy odwiedzić i przeglądających strony internetowe, od razu spodobała się nam Teresa Deufel i jej Weingut Deufel. Ta młoda producenta podkreśla bowiem zdecydowanie, że swoje wina mimo tego niegościnnego klimatu produkuje organicznie. Dodatkowo widząc znane z polskich win odmiany byliśmy ciekawi jak radzą sobie z nimi winiarze nad Jeziorem Bodeńskim. Początkowo Theresa nieco onieśmielona naszą wizytą (kilkakrotnie dopytywała się, jak w ogóle znaleźliśmy jej stronę w Internecie), szybko dotrzegła że nazwy uprawianych przez nią odmian nie są przez nas kwitowane pełnym zdziwienia uniesieniem brwi i znaleźliśmy wspólny język.

Siedząc na tarasie przed jej winnicą opowiedziała nam nieco swojej historii, jak to życiowe okoliczności poniekąd „zmusiły” ją do przejęcia winiarni w bardzo młodym wieku, gdy w 2003 roku zmarł jej ojciec. Sama będąc wówczas jeszcze w szkole nie była w stanie zając się nią w pełni i oddała większość wyposażenia kuzynowi, który również produkował wina, dzięki temu zyskała czas na zgłębianie winiarskiej wiedzy. Dopiero w 2011 roku poczuła się na tyle pewnie, że postanowiła na nowo otworzyć rodzinną winiarnię. Firma jest niewielka (obejmuje zaledwie 3,5 hektara upraw), co w połączeniu z miejscową pogodą sprawia, że winiarstwo tutaj jest pełne hazardu i ryzyka. Wiosenne przymrozki, czy deszczowe wiosenne i letnie miesiące powodują niemal rokrocznie spore straty w zbiorach. Theresa zdaje się jednak tym nie przejmować, kwitując to znanymi w Polsce słowami – „Taki mamy klimat”. Na szczęście produkcja wina nie jest jedynym źródłem zarobku rodziny, która posiada również kilkanaście hektarów jabłek (Bodensee słynie z produkcji jabłek, gruszek, wiśni i czereśni), niewielki pensjonat, a w sezonie otwiera również małą restaurację.

Spróbowane wino

Teresa Deufel Cuvée Degelstein 2018 (9 eur – podajemy ceny przy zakupie bezpośrednio w winnicy)

To podstawowe wino Teresy co roku zawiera inną mieszankę odmian. Tym razem jest to Bacchus i Johanniter, które  są ładnie aromatyczne, pachnące jabłkami i płatkami róży, na delikatnie maślanym tłem. Świeże, kwaskowe, radosne, to typowa letnia pozycja do popijania na tarasie. Dobre (87/100).

Teresa Deufel Bacchus 2018 (9 eur)

Bacchus to krzyżówka, wśród której rodziców znajdziemy Rieslinga, Silvanera oraz Müller-Thurgau. Cieszy się on dużą popularnością zwłaszcza we Frankonii, gdzie z znajdziemy ponad 700 hektarów obsadzonych tą odmianą. W wydaniu Teresy znajdziemy sporo nut kwiatowych, jabłek i gruszek. Na podniebieniu z przyjemną kwasowością, mocnym uderzeniem cytrynowego orzeźwienia i delikatną grejpfrutową goryczką w finiszu. Dobre+ (88/100).

Teresa Deufel Muscaris 2018 (9,50 eur)

Kolejne wino i następna hybryda, tym razem powstała za skrzyżowania Solarisa i Muskatellera, wykorzystywana jest w chłodniejszym klimacie z powodu odporności na choroby grzybowe. Krzewy są młodziutkie, bo zasadzono je w 2017, ale kolejny rocznik był na tyle dobry, że Teresa postanowiła spróbować jak sobie radzą i wyprodukowała niecałe 400 litrów Muscarisa. Jest radosny, z intensywnymi akcentami białych kwiatów, bzu, limonki i brzoskwini. Ze zdecydowanie zarysowaną kwasowością i długim, mineralnym posmakiem. Czuć w tym winie wiosenne słońce i świetną rześkość. Bardzo dobre (90/100).

Teresa Deufel Johanniter 2018 (10,50 eur)

Wino zostało zabutelkowane zaledwie 4 tygodnie wcześniej na festiwal winiarski, który zorganizowany został wspólnie przez wszystkie 12 winnic znajdujących się z bawarskiej części Bodensee. Pachnie dojrzałymi jabłkami i gruszkami, którym akompaniuje mocna kwasowość i przyjemne słonawe wykończenie. Podobał się nam balans między tonami owoców, a świeżością wina. Bardzo dobre- (89/100).

Teresa Deufel Johanniter 2016 

Theresa bardzo wierzy w potencjał dojrzewania Johannitera (w tym jest podobna do podejścia Lecha Milla z rodzimej winiarni Dom Bliskowice), dlatego dała nam spróbować również jedną z ostatnich butelek wina o dwa lata starszego. Poszedł on w stronę nafty i petrolu, do których w ustach dochodzą nuty orzechowe, mocna, wytrawna kwasowość i delikatnie maślany finiszu. Ciekawe wino, zupełnie inne od świeżej wersji, którą spróbowaliśmy. Bardzo dobre+ (91/100).

Teresa Deufel Solaris 2018

Kolejna znana z Polski odmiana pachnie typowo dla niej, czyli tropikalnymi owocami, morelami i brzoskwiniami, słodkimi jabłkami oraz gruszkami. W smaku czujemy delikatny cukier resztkowy, którego równoważy kwasowość (choć nie tak mocna jak przy Johanniterze). Brakuje trochę większej złożoności, ale też Solaris nie jest szczepem, po którym można oczekiwać cudów. Dobre (87/100).

Teresa Deufel Cabernet Blanc 2018 (12 eur)

Cabernet Blanc powstał w Niemczech na początku lat 90-tych ubiegłego wieku ze skrzyżowania Caberneta Sauvignon i nieznanej z imienia hybrydy. Pachnie liściami porzeczki, z dodatkiem jabłek, białego pieprzu i ziół. W swej zieloności przypomina nieco Sauvignon Blanc (który jest przecież również rodzicem Caberneta Sauvignon), choć czuć w nim delikatną niedojrzałość. Dobre+ (88/100).

Teresa Deufel Pinotin 2017 (15 eur)

Wiosną młode pędy winorośli zostały dotknięte przez przymrozek i krzewy musiały rozpocząć pracę na nowo, przez co finalnie zabrakło im czasu na pełne dojrzenie gron. Z tego powodu w winie znajdziemy wyraźne nuty warzywne, do których dochodzą wiśnie i czerwone porzeczki. W ustach ta niedojrzałość fenoliczna jest jeszcze bardziej widoczna, gdyż poza zieloną kwasowością pojawia się nieprzyjemna goryczka. Średnie+ (85/100).


Rozmawiając z Teresą mieliśmy sporo skojarzeń z polskim winiarstwem. Dzieli ona z naszymi producentami podobne problemy z wariacjami pogodowymi, uprawia takie same szczepy. Również sam smak win był dość zbieżny i stawiając obok jej Solarisa czy Johannitera butelkę znad Wisły, byłoby naprawdę bardzo trudno je rozróżnić. Nie są to wielkie wina, ale też w swojej cenie i z założenia nie pretendują do takich, zaś Teresie (i naszym winiarzom) po raz kolejny należą się brawa za trud, którego w ogóle się podejmują. Efekty przyjdą z czasem.

 

 

Artykuł Teresa Deufel – wina znad Jeziora Bodeńskiego pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Trzy wina z trzech marketów

$
0
0

Pewnie zauważyliście, że ostatnio prawie nie piszemy o winach „marketowych”. Zresztą nie raz słyszeliśmy już, że nasz blog przez to traci, bo większość wpisów traktuje o winach niedostępnych w Polsce. Taka nasza droga nie wynika ze snobistycznego podejścia, ale po prostu dysponujemy sporą ilością materiałów z naszych podróży i „grzechem” byłoby się tym z Wami nie podzielić. Zresztą liczymy, że prędzej, czy później odwiedzeni winiarze znajdą się na krajowych półkach i wtedy wpis macie jak znalazł. Wracając do meritum dzisiejszego posta, nie przesadzajmy z tymi „niedostępnymi” winami, bo co jakiś czas kupujemy też butelki od polskich importerów i zaglądamy również do supermarketów, a jako, że ostatnio znaleźliśmy trzy dość ciekawe pozycje, to postanowiliśmy tym razem o nich opowiedzieć.


Carrefour i francuski musiak

Funkcjonujące w Polsce sieci marketów z francuskim kapitałem, takie jak Auchan, Leclerc, czy właśnie Carrefour są zwykle dobrym miejscem, aby w rozsądnych cenach zaopatrzyć się w wina z tego kraju. Zwykle dostaniecie tam również specjalne serie etykiet produkowane na zamówienie danej marki, lub przez nią polecane. Może nie są to jakieś wielkie butelki, ale ich plusem jest typowość i dobra relacja jakości do ceny. Próbowaliśmy już sporo takich etykiet i rzadko byliśmy nimi zawiedzeni. Tym razem szybki wypad do sklepu po musztardę, skończył się zakupem poniższego crémanta.

Crémant to najogólniej mówiąc określenie na francuskie wina musujące powstające metodą klasyczną poza Szampanią (bo tylko wina z tego regionu mogą nazywać się szampanami). Do popularnych miejsc, gdzie powstają zalicza się Dolinę Loary, Alzację, Jurę, czy właśnie Burgundię, skąd pochodzi spróbowana przez nas pozycja. W składzie wina mamy typowe odmiany używane do produkcji musiaków, a więc Chardonnay i Pinot Noir.

Domaine Gracieux Chevalier Crémant de Bourgogne Brut (34,99 zł, Carrefour)

W nosie przyjemny miks akcentów drożdżowych (chlebowa skórka, brioszka, tosty), uzupełnionych o cytrynowo-jabłkowy owoc. W ustach pojawia się więcej czerwonych owoców, co oznacza spory udział Pinot Noir w kupażu. Mamy tu poziomki, maliny, kwaskowe wiśnie, ale i jeszcze raz sporo cytryn. W finiszu delikatnie goryczkowe, dymne, drewniane. Można mieć jednak zastrzeżenie do musowania, gdyż bąbelki znikają z kieliszka zaskakująco szybko. Jednak w swojej cenie naprawdę porządnie zrobione wino. Dobre+ (88/100).

Lidl i egerska bycza krew

W zasadzie bez większego rozgłosu Lidl niedawno wprowadził na swoje półki jedno z lepszych win, jakie mieliśmy okazję tam znaleźć, od dobrych kilku miesięcy. Tym razem sięgnięto po Węgry, do jednego z czołowych producentów z Egeru, a więc Bolyki. To nie nowość, bo swojego czasu w tej sieci dostępne było już białe wino tego producenta, a teraz postanowiono sięgnąć jeszcze po słynnego Egri Bikavéra.

Za sprawą czasów już słusznie minionych, bycza krew z Egeru kojarzona była w Polsce nie najlepiej, jednak ostatnie kilka-kilkanaście lat to okres, gdy lokalni winiarze włożyli mnóstwo pracy, aby odbudować reputację regionu i powstających tu win. Zgodnie z regułami apelacji Egri Bikavér powstaje z co najmniej trzech odmian, przy czym tą dominującą musi być Kékfrankos (w Austrii znany jako Blaufränkisch), a cały kupaż powinien dojrzewać w beczkach przez minimum 6 miesięcy. W naszym przypadku obok wspominanego szczepu mamy dodatek Merlota, Zweigelta, Caberneta Franc, Portugiesera i Blauburgera, które dojrzewały w dużych beczkach przez 18 miesięcy.

Bolyki Egri Bikavér 2016 (24,99 zł, Lidl)

Zaczyna się bardzo żywiołowo, owocowo – nutami wiśni, śliwek i porzeczek. Usta kwaskowe, ziemiste, z przyjemną chropowatą taniną. Dość lekkie (zaledwie 13% alkoholu – super), soczyste, porzeczkowe. Jedynie w tle możemy wyczuć delikatne nuty beczkowe. Naprawdę dobre wino, które podalibyśmy nawet do obecnie królującej na stołach pieczonej gęsiny. Bardzo dobre- (89/100).

Aldi i południowy rodańczyk

Zakup tego wina był dla nas nie lada wyzwaniem. W samej Warszawie znajdziemy bodajże trzy sklepy tej sieci, a każdy z nich jest odległy o dobre kilkanaście kilometrów od naszego mieszkania. Na szczęście niedawny dłuższy weekend spędziliśmy na odwiedzinach rodziny i wtedy trafiła się okazji, by wejść do Aldiego i zobaczyć, co tam piszczy w trawie. Nasz wzrok od razu przyciągnęła etykieta od jednego z najbardziej znanych négociantów z Doliny Rodany – M. Chapoutiera.

Michael Chapoutier to prawdziwy człowiek-instytucja, a jego firma poza posiadaniem winnic, albo skupowaniem gron z niemalże każdej apelacji Doliny Rodanu (to była jego kolebka), posiada posiadłości w Niemczech, Prowansji, Burgundii, Alzacji, Langwedocji, Hiszpanii i Portugalii, a nawet Australii! A i tak pewnie jeszcze coś pominęliśmy… Co jednak warte odnotowania, zwykle kupując wino od Chapoutiera ryzyko przysłowiowej wtopy jest minimalne.

M. Chapoutier Côte du Rhône 2018 (26,99 zł, Aldi)

Tę etykietę Michael Chapoutier przygotował specjalnie dla sieci Aldi, a znajdziemy tu odmiany typowe dla południowej części Doliny Rodanu, z przewagą Grenache. Co warte odnotowania, w Niemczech wino kosztuje 4,99 eur, więc na tym tle polska cena jest jak najbardziej uczciwa. Pachnie mocno owocowo – czerwonymi porzeczkami, truskawkami, malinami, wiśniami. Do tego dochodzą tony ziemiste, nieco zwierzęcej sierści i ziół. Na podniebieniu soczyste, niezbyt mocno skoncentrowane, z drapiącymi taninami i odrobinę wystającym w finiszu alkoholem. Szczere, choć proste wino, świetne do pizzy (przetestowane!) i makaronu w pomidorowym sosie. Dobre (87/100).


Cieszy fakt, że coraz częściej na marketowe, czy dyskontowe półki trafiają wina od uznanych marek, zwykle w atrakcyjnych cenach. Nam oczywiście zależy na dalszej popularyzacji kultury winiarskiej w Polsce (był to dla nas główny cel założenia bloga), a dostępność w szerokiej dystrybucji niezłych win w przyjemnych rejestrach cenowych, to jedna z najlepszych dróg, by go realizować. 

Artykuł Trzy wina z trzech marketów pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

G.D. Vajra – stały punkt programu

$
0
0

Trudno od pierwszej chwili nie polubić rodzeństwa Vajra. Na przestrzeni kilku ostatnich lat poznaliśmy całą trójkę – Francescę, Giuseppe i Isidoro. Każde spotkanie z nimi pozostawia przemiłe wrażenie, utwierdzające nas w przekonaniu, że naprawdę są to świetni, radośni i uśmiechnięci ludzie. Zawsze chętnie dzielący się swoją olbrzymią wiedzą i poświęcający czas, aby opowiedzieć nam o swoich winach. To dlatego wizyta w winiarni rodziny Vajra jest stałym punktem naszej każdej podróży do Barolo. Nie inaczej było w sierpniu…


Niepowstrzymany rozwój

Wydaje się, że Aldo Vajra, który podłożył podwaliny pod to rodzinne przedsięwzięcie (i zresztą wciąż aktywnie nim zarządza), nie jest w stanie zwolnić. Z każdą wizytą słyszymy w nowych projektach i pomysłach. Przejęcie opieki nad posiadłością Luigiego Baudana w Serralunga d’Alba, zakup nowych winnic w Dolghiani, działek na cru Ravera, wydzierżawienie części Coste di Rose czy budowa nowej sali degustacyjnej, tu ciągle coś się dzieje. A przy tym wszystkim mimo obecnego areału winnic przekraczających już 60 hektarów, jakość stoi ciągle na tym samym, niezmiennie wysokim poziomie. Aldo Vajra nigdy nie opowiedział się jednoznacznie po stronie producentów tradycyjnych czy modernistycznych, a przecież wiemy, że na przełomie wieków był to najgorętszy temat w Barolo. Rodzina korzysta z doświadczeń każdej z opcji, aby tworzyć po prostu świetne wina, oddające charakter terroir i poszczególnych siedlisk. Może to właśnie często podkreślane przywiązanie do tradycji, ale jednocześnie niezamykanie się na nowinki jest kluczem do sukcesu win Vajry?

Degustacja

Przez napięty plan dnia mieliśmy dosłownie godzinę czasu na wizytę, odpuściliśmy więc tym razem spacer po całej winiarni (która i tak nieźle już znamy), by skupić się na samej degustacji prowadzonej przez Francescę, która postanowiła nam przedstawić następujący zestaw etykiet:

Vajra Riesling Pètracine Langhe 2018

Aldo jako pierwszy winiarz w regionie w 1985 roku postanowił o posadzeniu tej odmiany w miasteczku Sinio, tuż poza granicami apelacji Barolo, nieopodal Serralungi d’Alba. W tym celu wykorzystano klony odmiany pochodzące z Alzacji i Palatynatu. Z naszego doświadczenia wiemy, że te Rieslingi bardzo dobrze się starzeją, dlatego próbowanie tak młodziutkiej pozycji może nam jedynie dać mgliste pojęcie o jej rzeczywistym potencjale. W tym momencie jest delikatnie kwiatowy, z dodatkiem moreli, jabłek i mocnych akcentów cytrynowych. Potężnie kwaskowy, ze stalowym, mineralnym, fantastycznie długim finiszem. Znakomite (93/100).

Luigi Baudana Dragon Langhe Bianco 2018

To etykieta ze wspomnianej posiadłości w Serralundze, w składzie którego znajdziemy mieszankę z dominującym udziałem lokalnej odmiany Nascetta, którą uzupełniono o Chardonnay, Sauvignon Blanc i niewielki dodatek Rieslinga. Intensywne, pachnące jabłkami i gruszkami, z przyjemnym, trawiastym twistem (czuć udział Sauvignon), okraszonym jeszcze przez sok z cytryny. Jednak najbardziej charakterystycznym elementem jest naprężona, napięta kwasowość ciągnąca się przez całe usta, aż do długiego posmaku. To ma być wino dające ludziom przyjemność, doskonałe przed posiłkiem, albo z dodatkiem wiosennych i letnich sałatek. Bardzo dobre+ (91/100).

Vajra Barbera d’Alba Superiore 2016

Do tej czołowej Barbery producenta trafiają wina z najstarszych krzewów odmiany (do 40 lat) rosnących na winnicach Bricco delle Viole (Barolo) i Bricco Bertone (Sinio). Dzięki temu łączy ona w sobie dwie strony regionu, mocną owocowość Barolo i surowe oblicze Serralungi. Po trwającej dość długo, bo nawet do 30 dni maceracji, wino trafiło na 18-24 miesiące do dużych beczek. Pomimo łagodnej zimy, wiosna 2016 roku charakteryzowała się dużymi opadami, a utrzymujące się w ciągu lata dość niskie temperatury sprawiły, że winogrona dojrzewały bardzo powoli. Przez to zbiory rozpoczęły się rekordowo późno, na przełomie września i października. Zaczyna się bardzo dojrzałymi, wręcz lekko konfiturowymi wiśniami, śliwkami, jeżynami i jagodami. Do tego jest sporo nut leśnych, drzewnych i żywicznych. Na podniebieniu skórzane, pieprzne i ziemiste. Całość jest bardzo kompleksowa, pełna, może bez nadmiernie mocnej kwasowości, ale za to z przyjemnie żywymi taninami. Zwykle nie lubimy tak potężnie zbudowanych Barber, ale też nie możemy odmówić jej dużej klasy. Bardzo dobre+ (91/100).

Vajra Freisa Kyè 2015

Od razu możemy Wam zdradzić, że jest to jedno z naszych ulubionych win w portfolio Vajrów. Freisa jest szczepem blisko spokrewnionym z Nebbiolo, ale nie wiadomo jaka odmiana była jej drugim rodzicem. Po fermentacji wino trafiło na 26 miesięcy do różnej wielkości beczek (choć głównie tych większych). Jest winem dzikim, skórzanym, pachnącym jeżynami, ciemnymi wiśniami, z ziemistym tłem. Na podniebieniu przyjemnie żywe, mocno taniczne, przy czym są to rustykalne garbiki, którym daleko do skrojonej na miarę elegancji (i za to kochamy tę etykietę). Świetnie pasowałoby do pieczonej jagnięcy z czosnkiem, albo kaczki z pomarańczami (to podpowiedziała Francesca). Znakomite- (92/100).

Vajra Barolo Albe 2015

Do tej etykiety trafiają grona Nebbiolo z trzech wysoko położonych parceli producenta, zlokalizowanych w ramach słynnego cru Bricco delle Viole. Rocznik 2015 w Barolo uchodzi za bardzo udany, dający wina pełne, owocowe, które powinny stosunkowo szybko osiągnąć swoją dojrzałość. Wszystko za sprawą wyjątkowo śnieżnej zimy i deszczowej wiosny, która pozwoliła winoroślom zgromadzić zapasy wody, które bardzo przydały się w upalne, słoneczne lato, z rekordowo gorącym lipcem. Maceracja gron trwa dla Albe zwykle około 25 dni, a następnie wino trafia do dużych beczek ze slawońskiego dębu na 26-32 miesiące. Zaczyna się jeżynami, żurawinami, słodkimi truskawkami, żwirem i nutami skórzanymi. Na podniebieniu ładnie wyważone, wydaje się niemal gotowe do picia mimo tak młodzieńczego wieku. Do tego pieprzne, ale też mineralne, wręcz jodowe w finiszu. Znakomite- (92/100).

Mimo tego, że Albe uchodzi za „podstawowe” Barolo rodziny, to ostatnio przekonaliśmy się, jak pięknie potrafi dojrzewać. Otwarta butelka z 2011 roku zaskoczyła nas świetną werwą, mocną, żurawinową owocowością i ogólnym ułożeniem oraz kompleksowością. Wino było zupełnie nie zmęczone, wciąż świeże i niebywale taniczne. Znakomite+ (94/100).

Vajra Barolo Coste di Rose 2015

To zupełna świeżynka, pierwszy wypuszczony rocznik Barolo z niedawno dopiero wydzierżawionej parceli na cru Coste di Rose. Nie jest to zbyt znane siedlisko, ale jak powiedziała Francesca, rodzina widzi w nim duży potencjał. Coste di Rose położone jest w gminie Barolo, w jej południowo-wschodniej części, ze wschodnią ekspozycją i widokiem w kierunku Monforte. W podłożu niemal 100% udział stanowi piaskowiec. Dodatkowo jest tu dość chłodno i wietrznie, co będzie pomocne w cieplejszych latach, których ostatnio coraz więcej w Piemoncie. W porównaniu do Albe maceracja trwa dłużej, do nawet 45 dni, ale czas dojrzewania w beczkach jest podobny. Pachnie bardzo zwiewnie, fiołkami, malinami, kwaskowymi czereśniami i żurawiną. Soczyste, przestrzenne, o eteryczności niemal tak delikatnej, jak motyle skrzydła, a przy tym z solidnym kwasowo-garbnikowym kręgosłupem. Czarujące, nieco niedopowiedziane. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak będzie się rozwijało w przyszłości. Znakomite- (92/100).

Vajra Barolo Bricco delle Viole 2015

Na koniec wróciliśmy do najsłynniejszej parceli rodziny. Kluczem do elegancji win pochodzących z Bricco delle Viole jest wysokość tego siedliska, dochodząca do 500 metrów. Winnica jest dodatkowo wystawiona bezpośrednio na chłodne powietrze dochodzące tutaj od strony Alp. Dzięki takiej kombinacji nawet w cieplejszych rocznikach wino zachowuje soczystość i elegancję. Wino dojrzewa w beczkach dłużej od poprzedników, nawet do 40 miesięcy (minimum to zwykle 30 miesięcy). Od razu mocne, atakuje kwiatami, jeżynami, truskawkami i malinami. W tym momencie jego życia (a to przecież noworodek) wszystko kręci się wokół owoców. Usta z jedwabistymi (sami nie wierzymy, że piszemy tak o młodym Barolo), eleganckimi taninami i przestrzenną strukturą, która jeszcze czeka, aby dojrzewanie wypełniło ją kolejnymi warstwami smaków i aromatów. Nie otwierać przed 2025 rokiem. Znakomite+ (94/100).


Choć wydaje się nam, że bardzo dobrze znamy portfolio Vajrów, to każda wizyta u nich jest dla nas zaskoczeniem. Tu nie ma czasu na spoczywanie na laurach, kapitał jest cały czas w ruchu, a nowe parcele i wina trafiają do portfolio jak króliki wyciągane z kapelusza. Nie wiemy, jak przy tak kaskadowo niemal rosnącej skali rodzina jest w stanie utrzymać szaleńczo wysoki poziom prezentowanych butelek, ale tym większe należą się jej brawa. Już nie możemy się doczekać, co ciekawego będzie można u nich spróbować następnym razem!

P.S. W Polsce wina od rodziny Vajry znajdziecie w ofercie Vinie e Affini.

Artykuł G.D. Vajra – stały punkt programu pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Warsaw Wine Experience 2019 – trzy pewne strzały

$
0
0

Jeszcze jakiś czas temu, każdy duży festiwal winiarski był u nas wyczekiwanym świętem. Biegaliśmy od stolika do stolika, testując dziesiątki win, chcąc się jak najwięcej dowiedzieć, zdegustować, poszerzyć horyzonty. Dziś trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: bowiem potem zwyczajnie okazywało się, że co byśmy nie robili, udawało się spróbować może 1/10 prezentowanych win i wychodziło, że osiągamy pewną ilość a nie jakość. Na szczęście ten neoficki zapał już nas opuścił i teraz do takich eventów podchodzimy bardziej metodycznie, selekcjonując kilku winiarzy, importerów, których chcemy odwiedzić, wychodząc przy tym z założenia, że lepiej mniej, ale dokładniej. 


Taki też plan mieliśmy udając się na zorganizowaną przez ekipę Fermentu/Winicjatywy degustację Warsaw Wine Experience. Biorąc pod uwagę, że poza liczną reprezentacją rodzimych importerów, wystawiać się miało kilku producentów z Austrii, spora reprezentacja winiarzy z Tokaju, Mołdawii i Gruzji, wiedzieliśmy, że dyscyplina degustacyjna będzie tego dnia wyjątkowo ważna. Dziś przedstawiamy Wam najciekawsze znaleziska.

Wino na butelki

To poznański pomysł, którego twarzą jest jeden z najsymatyczniejszych polskich sommelierów Maciej Sokołowski. Zaczęło się od importu dedykowanego dla lokali na Młyńskiej 12 w Poznaniu, ale od niedawna projekt otworzył się szerzej na sektor HoReCa. Na Młyńskiej istnieje równie możliwość zakupu tych butelek bezpośrednio. Przyznajemy, że nie mogliśmy się doczekać, kiedy będzie okazja by przetestować to portfolio. Spróbowane butelki łączy duża plastyczność, widać tu wieloletnie doświadczenie i dobry smak Maćka, który dobrał wina, które świetne sprawdzą się też w kuchni. Uwaga Mistrz zaserwował:

Adegas Valmiñor Albariño Rías Baixas 2018

Rozpoczęliśmy od wina z O Rosal, która jest jedną z pięciu (obok Val do Salnés, Ribeira do Ulla, Soutomaior i Condado de Tea) podstref apelacji Rías Baixas, położoną przy samej portugalskiej granicy, bardzo blisko morza. Jest tu nieco cieplej, stąd też powstająca wina łączą wysoką kwasowość z nieco mocniejszym (niż zwykle w przypadku Albariño) ciałem. Potwierdza się to w spróbowanej butelce, gdzie słoność i mineralność koegzystują z przyjemną kremowością. Dominują akcenty cytrynowe, kwaskowe, jabłkowe, ale przy akompaniamencie nut moreli i brzoskwiń. Soczyste i niebanalne. Bardzo dobre (90/100). 

Franz Haas Manna 2017

Cieszy nas obecność u Maćka tego świetnego winiarza z naszego ukochanego Alto Adige. Jak deklaruje Franz Haas wino to dedykował on swojej żonie Marii Luisie Manna. W jego składzie znajdziemy złożoną mieszanką – 40% Rieslinga, 20% Chardonnay, 15% Gewürztraminera, 15% Kernera, 10% Sauvignon Blanc, przy czym Chardonnay i połowa Sauvignon dojrzewają w beczkach, a następnie całość dojrzewa 7 miesięcy na osadzie. Podobnie – jak w poprzednim winie – mamy tu przyjemną fakturę, ciekawą maślaność i oczywiście charakterystyczną dla regionu dawkę mineralności. W nosie pierwsze skrzypce grają jabłka i gruszki, zielona trawa oraz kwiaty. Kompleksowe, mogące poleżeć kilka lat na półce. Bardzo dobre+ (91/100).

Domaine Poitout Chablis Vieilles Vignes 2017

Teraz przeskakujemy do Burgundii, na spotkanie z nieco przez nas ostatnio omijanym Chablis. Tu zaprezentowało się ono w wersji pochodzącej ze starych krzewów, mających około 50 lat. Kwaskowe, wręcz elektryczne, bardzo soczyste, delikatnie słonawe. Będziemy się powtarzać, ale ponownie na języku pojawia się kremowość i przyjemna ciężkość. Duża klasa, przy ograniczonych środkach użytych w celu jej wyrażenia, bo jednak nie jest to wino jakoś bardzo wielowymiarowe, a jednak takie pyszne! Znakomite (93/100).

Weingut Aufricht Sauvignon Blanc Baden 2016

O tym producencie napomknęliśmy Wam ostatnio, gdyż jest to największa gwiazda regionu Bodensee, który mieliśmy okazję odwiedzić w sierpniu. Mimo, że Sauvignon to odmiana, którą zwykle powinno się wypijać stosunkowo szybko, to w tym 3-letnim winie nie znajdujemy żadnych oznak zmęczenia. Dominują kiszone akcenty, proch, agrest, biały pieprz i świeżo skoszona trawa. Całość jest kwaskowa i energetyczna. Będzie świetne wiosną, albo zaszalejmy, bo już teraz sprawdzi się świetnie do smażonego sandacza. Bardzo dobre (90/100).

Weingut Hemberger Pet-Nat Silvaner Franken 2017

Pet-Naty – w których fermentacja kończona jest w butelkach, a następnie wino dojrzewa w nich z osadem, „to coś, co Miśki lubią najbardziej”. Tu mamy wersję z Frankonii, którą odwiedziliśmy w sierpniu i Silvanera, który dojrzewał dodatkowo na skórkach 30 godzin. Niesztampowe, bo pachnące pietruszką, drożdżami, skórką chlebową, ale też bardziej kanonicznie – cytrynami i papierówkami. Mocno kwaskowe, wytrawne do bólu z delikatnie karmelowym finiszem. Świetne. Bardzo dobre+ (91/100).

Viniversum

No to teraz prosta podpowiedź: zapamiętajcie sobie nazwę tego nowego importera z Wrocławia, bo choć dopiero raczkuje na naszym rynku, to już kilka spróbowanych od niego win świadczą o tym, że ma prawdziwe petardy. Dodatkowo właściciele łączą sprzedaż wina w Polsce, z posiadaniem niewielkiej winnicy we Włoszech, zazdrościmy i kiedyś się pewnie wprosimy!

Case Paolin Col Fondo Asolo Prosecco (59 zł)

Col Fondo to sposób produkcji Prosecco techniką, która używana jest również przy Pet-Natach. Druga fermentacja odbywa się w butelkach, ale osad nie jest z nich usuwany. W efekcie powstało wino świetnie orzeźwiające, pełne nut kwaskowych jabłek i gruszek, ale też siana i ziół. Zupełnie nie przypomina przesłodzonych landrynek, jakimi bywają Prosecco, to inna liga. Bardzo dobre+ (91/100).

Paltrinieri L’Eclisse Lambrusco di Sorbara 2016 (70 zł)

Fakt, że bodajże najlepszy producent Lambrusco, lubianego przez nas wina z Lombardii, jest już dostępny w Polsce i nie musimy bazować na własnym imporcie z Berlina, to cudowna wiadomość. Mamy tu 100% odmiany Lambrusco di Sorbara, winogrona pochodzą z pojedynczej, specjalnie wybranej parceli, a druga fermentacja przeprowadzana była w stalowych zbiornikach, w powolnym procesie trwającym do 3 miesięcy. Dzięki temu wino jest bardziej kompleksowe, niż zwykle zdarza się to w przypadku Lambrusco. Z mocnym wiśniowym przytupem, któremu smaczku dodają nuty śliwek, czereśni, malin, a nawet jagód. Potężnie kwaskowe, sprobowalibyśmy je nawet z nieco tłustszym mięsem (i to nie tylko kaczką, czy gęsią, ale nawet wieprzowiną). To Lambrusco Was do siebie przekona! Znakomite- (92/100).

Imperiale Bolgheri Scapestrato IGT Toscana 2018 (102 zł)

W etykiecie z nadmorskiego regionu Toskanii znajdziemy 70% Syrah, 20% Cabernet Franc i 10% Cabernet Sauvignon. Całość dojrzewała jedynie w stali i wita się z nami intensywnymi nutami wiśni i śliwek, posypanych czarną ziemią. Dzikie, nieugładzone, bardzo szczere, radosne i mocno taniczne. Chciałoby się zagryźć je stekiem. Bardzo dobre+ (91/100).

Stefano Amerighi Syrah Cortona 2016 (124 zł)

Mało znaną toskańską apelację Cortona (samo miasteczko pewnie kojarzycie z filmu „Pod słońcem Toskanii”), poznaliśmy przy okazji ślubu naszych przyjaciół, który odbył się w tych okolicach kilka lat temu. Dzięki tej cudownej rodzinnej imprezie, mieliśmy też okazję spróbować tego wina z 3 lata starszego rocznika. Winnica jest prowadzona biodynamicznie, a ten Syrah przez 14 miesięcy dojrzewa w dębowych beczkach i cemencie, do butelek zaś trafia bez filtracji i stabilizacji. Jeszcze młodziutkie, z nutami dojrzałych wiśni, śliwek, balsamico, ziół i dymu. Podobnie jak u poprzednika, tu również taniny są dość rustykalne, drapiące i zostające jeszcze długo po przełknięciu. Dzisiaj niepoukładane, warto wrócić do niego za 2-3 lata – u nas wspomnienia wróciły, warto na nie poczekać. Bardzo dobre+ (91/100).

Dirupi Vino Sbagliato Sforzato di Valtellina 2016 

Alpejska dolina Valtellina, to najdalej na północ  Włoch wysunięte miejsce, w którym uprawiane jest Nebbiolo. Oczywiście tutejsze wersje smakują zupełnie inaczej, bardziej surowo niż pozycje z piemonckiego Langhe. Sforzato di Valtellina to metoda produkcji win passito, czyli wytrawnych wersji, ale z podsuszanych gron (analogicznie jak przy Amarone). Jest pięknie truskawkowe, malinowe, z mocnym, słodkawym owocem, podbitym przez nuty skórzane, liść laurowy, ziele angielskie. Na podniebieniu kwasowość i taniny Nebbiolo dają o sobie znać, idąc przez usta mocną, zbitą ławą. Znakomite (93/100).

Mille Sapori Plus

To potężna firma importująca do naszego kraju pełną gamę włoskich produktów spożywczych – makarony, oliwę, sery, przetworzy i oczywiście wina. Te ostatnie firmuje m.in. Kuba Małecki, a jak Kuba, mówi, że dobre, to proszę Państwa, „należy go słuchać”! Jego rekomendacja dla nas warta jest nawet więcej, niż nazwy renomowanych winiarzy.

Broglia La Meirana Gavi 2017

Jeśli piemonckie wina z odmiany Cortese kojarzą się Wam (w zasadzie słusznie) z nieciekawymi, anonimowymi pozycjami, to na szczęście tacy producenci jak Broglia niosą w tym zakresie promyk nadziei. Tu obok jabłkowo-gruszkowo-migdałowego ciała mamy bowiem delikatnie maślaną fakturę, ale też zarysowaną kwasowość. Typowe wino tarasowe, ale nie pozbawione pewnej dawki elegancji. Bardzo dobre- (89/100).

Tenuta L’Impostino Ballo Angelico Vermentino Toscana 2017

Toskańskie Vermentino zwykle bywają najpełniejszymi emanacjami tej odmiany, choć tutaj na szczęście nieco wybujałe ciało jest stonowane przez kwaskowe nuty jabłek i soku z cytryn. Ten soczysty posmak ciągnie się zresztą w długim finiszu. Świetne wino do grillowanych ryb i owoców morza. Bardzo dobre+ (91/100).

Tenuta Iuzzolini Lumare Cirò Rosato 2018

Górzysta, biedna, położona na samym południu włoskiego buta Kalabria, to przez nas niemal nieodkryty region. Ostatnio w winnym świecie jest jednak o nim coraz głośniej, głównie za sprawą apelacji Cirò i powstającym tu win z odmiany Gaglioppo. Tu mamy je w wersji różowej, ale nie jest to niemal lekki róż w stylu prowansalskim, ale raczej butelka podobna do Cerasuolo d’Abruzzo, pełny i mocno wybarwiony. Dodatkowo dojrzewał w beczkach, o czym przypominają delikatne nuty waniliowe i maślane. Znajdziemy w nim też wiśnie i śliwki, a przede wszystkim mnóstwo przypraw i ziół. To naprawdę poważny zawodnik, dla którego szukalibyśmy połączeń z łososiem, albo dzikim ptactwem. Bardzo dobre+ (91/100).

Pietradolce Etna Rosso 2017

Ze stoków Etny pochodzą nasze ulubione południowowłoskie wina. Wysoko położone winnice (dochodzące nawet do 1000 metrów) sprawiają, że winogrona mogą się cieszyć dużymi różnicami temperatur między dniem, a nocą, co przekłada się na ich aromatyczność i zwiewność. Tu flagowy lokalny szczep Nerello Mascalese, dojrzewał w beczkach przez 3 miesiące. Mamy przede wszystkim morze czerwonych owoców: z wiśniami, czereśniami, malinami, poziomkami i żurawiną. Kwaskowe, soczyste, lekkie i przyjemnie żywe. W ciemno nie do odgadnięcia, że w kieliszkach mamy Sycylię, wino ma w sobie piękny chłód i mineralność. Znakomite (93/100).


Powyższe zestawienie nie wyczerpuje wszystkich ciekawych win, które sprobowaliśmy na Warsaw Wine Esperience, ale staraliśmy się wybrać dla Was trzy stanowiska, które były również dla nas nowością, a na które na pewno warto zwrócić uwagę. Szukajcie tych pozycji, bo są to świetne wina, wspaniale, że dostępne w Polsce. Jeśli pojawi się zarzut braku cen, to od razu odsyłamy Was do importerów, Wasz kontakt na pewno nie pozostanie bez odpowiedzi, a i my świadomie zdecydowaliśmy nie zostawiać Was we wpisie z „hurtowymi” cenami.

Artykuł Warsaw Wine Experience 2019 – trzy pewne strzały pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.


Weingut Salwey – król na Kaiserstuhl

$
0
0

Są takie miejsca i widoki, które trudno opisać słowami. Tak czuliśmy się, gdy przed wizytą w Weingut Salwey postanowiliśmy zrobić sobie szybki spacer po okolicznych wzgórzach nad Oberrotweil. Wyobraźcie sobie ławeczkę usytuowaną na stromym zboczu z widokiem na przytulne miasteczko w dolinie, tarasowe winnice rozpościerające się jak okiem sięgnąć na lewo i prawo, słońce oświetlające winorośla. Witajcie w Kaiserstuhl.


Imperatorskie krzesło

W 994 roku przyszły cesarz Otton III wraz ze swoim dworem spędził kilka miesięcy w nieodległym Sasbach. Wspomnienie tej wizyty wśród mieszkańców regionu było bardzo silne. W połączeniu z kształtem wzgórz otwierających się w kierunku południowo-zachodnim, przypominających swym kształtem wielkie siedzisko, sprawiło to, że w XIV wieku zaczęto nazywać okolice mianem Kaiserstuhl, co oznacza właśnie „cesarskie krzesło”. Sięgające 550 metrów wzniesienia są pochodzenia wulkanicznego, choć obecna rzeźba terenu została w głównej mierze zdefiniowana przez prace, które miały tu miejsce w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. Wówczas na Kaiserstuhl wjechał ciężki sprzęt w celu zbudowania szerokich tarasów, które miały ułatwić miejscowym winiarzom uprawę winorośli. W efekcie strome zbocza zostały zamienione w schodkowe platformy, które nie tylko zaburzyły naturę, ale doprowadziły również do problemów, jak na przykład tworzenie się niecek, w których zbiera się chłodne powietrze, a wiosną przychodzą przymrozki. Dlatego dziś za najlepsze parcele uchodzą te położone stosunkowo wysoko, nietknięte przez wątpliwe działania człowieka.

Jednak nawet ta ingerencja w krajobraz nie naruszyła w znaczący sposób tego pięknego miejsca. Kaiserstuhl jest bowiem magiczny. Pamiętacie zdjęcia z filmu „Władca Pierścieni” i krainę hobbitów Shire? Wjeżdżając pomiędzy tutejsze wzgórza poczuliśmy się jakbyśmy się przenieśli w taki idylliczny, bajkowy świat. Pofałdowany teren, wąskie wąwozy, ciche dolinki, strome drogi, urokliwe miejscowości, nie mogliśmy nasycić oczu tym prześlicznym miejscem.

Geologia i geografia

Jak już wspomnieliśmy, wzgórza Kaiserstuhl były przed 16 milionami lat czynnymi wulkanami. W następnych wiekach zostały one częściowo przysypane naniesionymi tu przez wiatry i lodowce osadami, tak, że dziś nad glebą wulkaniczną znajduje się spora warstwa lessu. Oczywiście jest ona tym grubsza, im niżej położone są winnice, ale już korzenie winorośli rosnące na wyższych partiach wzgórz bez problemu docierają do tych bogatych w minerały skał.

Leżący na południowo-zachodnim krańcu Niemiec Kaiserstuhl jest również najcieplejszym winiarskim regionem tego kraju. Nieodległe Wogezy zapewniają dodatkowo osłonę przed chłodnym powietrzem znad Atlantyku i Kanału La Manche (z tego samego efektu korzysta również francuska, oddzielone jedynie Renem Alzacja). Jednocześnie za sprawą tzw. bramy burgundzkiej dociera tu poprzez Dolinę Rodanu ciepłe powietrze śródziemnomorskie. W efekcie zimny są dość łagodne, a lata słoneczne i ciepłe, czy wręcz gorące. Będąc tutaj z sierpniu widzieliśmy, że wiele winnic musiało być sztucznie nawadnianych, aby winorośle mogły przetrwać taką pogodę.

Winiarskie tradycje

Miejscowi zdali sobie z winiarskiego potencjału Kaiserstuhl już w czasach średniowiecznych. Wspomniany ciepły klimat sprawia, że w regionie znajdziemy nietypową dla Niemiec mieszankę odmian, wśród których prym wiodą odmiany burgundzkie. To królestwo trzech Pinotów – Noir, Gris i Blanc, czyli odpowiednio Spätburgundera, Grauburgundera i Weissburgundera. Odpowiadają one za większość z 15 tysięcy hektarów winnic, a uzupełniają je niewielkie nasadzenia Gewürztraminera, Müller-Thurgau i Rieslinga. Większość powstających tu win wychodzi pod marką potężnej spółdzielni Badischer Winzerkeller, ale oprócz tego w regionie znajdziemy silną grupę rodzinnych winiarzy, których wina (zwłaszcza czerwone) to absolutna czołówka niemieckiego winiarstwa.

Konrad Salwey – gwiazda Badenii

Jeśli zaczniecie przeglądać różne zestawienia, szybko zorientujecie się, że Weingut Salwey, obecnie zarządzana przez Konrada Salweya, to zdaniem wielu numer jeden nie tylko w samym Kaiserstuhl, ale wręcz w całej rozległej Badenii. W posiadaniu rodziny znajduje się 23 hektary winnic, głównie w okolicach miasteczka Oberrotweil. Perłami w koronie są parcele na trzech winnicach kategorii Erste Lagen – Henkenberg, Eichberg i Kirchberg. Do etykiet klasy „Gutswein”, a więc win regionalnych skupowane są również winogrona od zaprzyjaźnionych mniejszych producentów. Konrad przejął zarządzenie winnicą w 2011 roku, po przedwczesnej śmierci ojca, choć już od wielu lat był zaangażowany w jej prowadzenie. Wraz z tą zmianą pokoleniową dokonała się również zmiana w stylu produkcji. Wcześniej winogrona były zbierane późno, a powstające wina często posiadały zachowany cukier resztkowy i zbyt mocne dotknięcie beczki. Konrad zdecydował się na przyspieszenie winobrania, zwrot w stronę wytrawności, a użycie dębu stało się bardziej wyważone. Mottem rodziny jest obecnie „tyle ile potrzeba i nic więcej”, co ma odzwierciedlać minimalną interwencję w proces winifikacji. Wino rodzi się na winnicy, a Konrad i jego ekipa starają się mu nie przeszkadzać, a co najwyżej delikatnie wspomóc, gdy zachodzi taka potrzeba. Winiarnia jest również członkiem VDP (prywatnego stowarzyszenia, do którego należy większość najlepszych niemieckich producentów).

Spróbowane wina

Salwey Weissburgunder 2018 (9,70 eur – podajemy ceny w winiarni, niestety ten wspaniały producent nie jest dostępny w Polsce)

Kaiserstuhl to kolejny region, w którym świetnie sprawdza się Pinot Blanc, a więc odmiana, którą bardzo lubimy, ale która zwykle nie odgrywa pierwszoplanowej roli w innych apelacjach. Ta butelka poziomu regionalnego (Gutswein) jest subtelna, żywa, radosna, z przyjemnie mineralnym rysem. Pachnie jabłkami i cytrynami, a w tle rozwija się ładny, mineralny, elektryczny charakter. Jak na podstawowe wino producenta, to naprawdę ciekawa butelka. Bardzo dobre+ (91/100).

Salwey Weissburgunder & Chardonnay 2018 (10 eur)

Tu 60% Weissburgundera zostało uzupełnione o Chardonnay i dzięki temu wino nabrało nieco większego ciężaru oraz kremowej faktury. Również owocowość jest mocniejsza, bardziej dojrzała, idąca w stronę dojrzałych jabłek i gruszek. Bardziej nasycone ciało sprawia, że odczucie kwasowości jest mniej dojmujące, ale za to wino kończy się zdecydowanie wytrawnym, mineralnym finiszem. Bardzo dobre (90/100).

Salwey Grauburgunder 2018 (9,70 eur)

Od razu uprzedzamy, że z trójki Pinotów, ten szary (Gris, Grigio, czy Grauburgunder) jest przez nas najmniej lubiany. W 2018 roku, gdy winogrona były bardzo dojrzałe i zdrowe, zdecydowano na rozpoczęcie fermentacji z szypułkami, aby dodać winu mocniejszej struktury. Jest tutaj jeszcze więcej gruszek, delikatne nuty pszczelego wosku, jabłkowej skórki, a nad tym wszystkim unosi się ten przyjemny powiew mineralności, który łączy wszystkie wina Konrada. Zwykle Grauburgundery omijamy łukiem, ale przy tej butelce z chęcią przystanęlibyśmy na dłużej. Bardzo dobre (90/100).

Salwey Rosé vom Spätburgunder 2018 (8,50 eur)

Ten róż jest zrobiony w bardzo pijalnym, przystępnym stylu. Cukier resztkowy na poziomie 5 gram jest dobrze zbalansowany przez owocową świeżość spod znaku wiśni oraz poziomek. Na drugim planie znajdziemy również nieco ziołowości. Radosne, z odświeżającą paletą, początkowo wydaje się dość proste i mało wylewne, ale ładnie otwiera się w kieliszku. Bardzo dobre- (89/100).

Salwey Oberrotweiler Weissburgunder RS 2016 (16 eur)

Tu wskakujemy już na wyższy poziom win Konrada, które pochodzą z rodzinnych upraw zlokalizowanych na lessowo-wulkanicznym podłożu. Oznaczone są one inną etykietą i nazywane RS, czyli Reserve Salwey. Wszystkie dojrzewają również przez kilka miesięcy w dużych beczkach. Ten Pinot Blanc jest już inny od podstawowej etykiety, znacznie bardziej złożony i kompleksowy, z nutami dojrzałych jabłek, pszczelego wosku, białych kwiatów i cytryn. Na podniebieniu esencjonalny, ale wciąż bardzo świeży, stalowy i słonawy. Znakomite+ (94/100).

Salwey Oberrotweiler Weissburgunder RS 2017 (17,50 eur)

Spróbowaliśmy również wina o rok młodszego, w którym elementy beczkowe były bardziej dojmujące. Owoc jest otulony dymną mgiełką, a dopiero nieco dalej pojawia się cytrynowość, nuty jabłek i zielonych gruszek. Jeszcze młode, niepoukładane, w ustach mocne i zamknięte, dopiero w finiszu zostaje kwasowość i akcenty słone. Patrząc przez pryzmat o rok starszego brata, warto odłożyć na półkę. Znakomite (93/100).

Salwey Oberrotweiler Grauburgunder RS 2017 (17,50 eur)

Nieco podobne do poprzednika, bo podobnie jak w Pinot Blanc, również tu przeważają tony beczkowe. Zza dymu i wanilii próbują się wyłonić akcenty czerwonych jabłek, gruszek, pomelo i papai. Gęste, mniej kwaskowe, z maślanym posmakiem, ale też dobrym, mineralnym momentem w finiszu. Dalibyśmy mu jeszcze 2-3 lata, aby miało okazję dojrzeć do pełni swojej klasy. Bardzo dobre+ (91/100).

Salwey Oberrotweiler Henkenberg Weissburgunder GG 2015 (29 eur)

To pierwsze z win klasy Grosses Gewächs, czyli najwyższej kategorii klasyfikacji VDP, które mieliśmy możliwość spróbować podczas wizyty. Winnica Henkenberg zlokalizowana jest na wysokości około 250 metrów, na dość równym płaskowyżu bezpośrednio wystawionym na ciepłe powietrze z południa. Eleganckie, dostojne, z ognistą mineralnością przywodzącą na myśl choćby węgierskie wina z Somló. Przy tym chłodne, z mocnymi nutami cytryn, papierówek i skalistym posmakiem. Młodziutkie, ale ze świetlaną przyszłością. Arcydzieło- (95/100).

Salwey Oberrotweiler Henkenberg Weissburgunder GG 2016 (29 eur)

Gdy próbowaliśmy tego rocznika, nie był on jeszcze dostępny w regularnej sprzedaży. Wino było schowane, zamknięte, kwaskowe i potężnie słone. Przy tym wszystkim jeszcze niebywale ściśnięte, choć esencja i ekstrakt jest naprawdę potężny, to rok różnicy w porównaniu do poprzednika robi w tym momencie olbrzymią różnicą. Musi poczekać na swój moment. Znakomite (93/100).

Salwey Oberrotweiler Kirchberg Weissburgunder GG 2015 (35 eur)

Kirchberg to parcela położona nieco wyżej od Henkenbergu, a tutejsza gleba jest bardziej skalista. W efekcie powstało wino surowe, mocno mineralne, z przepiękną cytrynową owocowością i maślano-woskowym podkładem. Ze sporą masą, wręcz kremowe, ale wciąż super zrównoważone, kwaskowe, naprężone do granic możliwości. Jeden z najlepszych Weissburgunderów, jakie mieliśmy okazję próbować. Wspaniałe wino. Arcydzieło (96/100).

Salwey Oberrotweiler Kirchberg Weissburgunder GG 2016

To tylko rok różnicy, ale w tym o rok młodszym Pinocie beczkowy uścisk był bardziej obecny. Wino jest marcepanowe, słodkawe, pachnące czerwonymi jabłkami i gruszkami posypanymi orientalnymi przyprawami. Energiczne, z wręcz nieco zbyt agresywną kwasowością, zdecydowanie potrzebuje czasu i odłożenia na półkę. Znakomite (93/100).

Salwey Oberrotweiler Henkenberg Grauburgunder GG 2015 (29 eur)

Wróciliśmy na Henkenberg, by sprawdzić jak smakuje pochodzący z tego siedliska Pinot Gris. Pachnie mocno, wręcz lekko barokowo, przyciężko – poobijanymi gruszkami, słodkimi jabłkami, a nawet kozim serem, kaszą gryczaną. Zupełnie inne w ustach, tu jest znacznie żywsze, kwasowość momentalnie wskakuje na wysoki poziom, a w finiszu znajdziemy nawet nieco delikatnych tanin. To wino do parowania z jedzeniem i to dość ciężkimi potrawami jak drób w maślano-śmietanowych sosach, próbowane solo może zmęczyć. Znakomite (93/100).

Salwey Oberrotweiler Eichberg Grauburgunder GG 2016 (35 eur)

Eichberg zlokalizowany jest nieco na północ od Oberrotweil, jest to również siedlisko chłodniejsze i wietrzne. W efekcie powstało z niego wino kompletnie inne od poprzednika. Tutaj od razu zapach jest lżejszy, idący w stronę gruszek, cytryn i kwiatów. Świetnie soczyste, kwaskowe, ale też potężnie słone, ma się wręcz wrażenie, że na podniebieniu odkładają się kryształki soli. Indywidualne, bardzo osobliwe. Arcydzieło- (95/100).

Salwey Spätburgunder 2016 (9,70 eur)

Po tak ekspresyjnych winach, trudno było przejść od razu do czerwieni. Na szczęście jakość win ani na moment nie zeszła poniżej tego wcześniejszego poziomu. Ten podstawowy Pinot Noir dojrzewał w używanych beczkach, pachnie żurawiną, zakurzoną szufladą, ziemią, kakao. Na podniebieniu odrobinę zielone, pieprzne i mocno porzeczkowe. Jeszcze młodziutkie, ściśnięte, lekko kiszone. Bardzo dobre- (89/100).

Salwey Kaiserstuhl Spätburgunder 2016 (12 eur)

Kolejne wino powstaje z owoców z Kaiserstuhl, ale z płaskich winnic, bez tarasów. Zaczyna się bardziej owocowo, jest tu więcej wiśni, czerwonych porzeczek, dojrzałych truskawek, nieco nut leśnych, suchego igliwia i mchu. Z wręcz orzeźwiającą kwasowością i owocowością sprawiającą wrażenie chrupania między zębami, finiszujące żywymi garbnikami. Bardzo dobre+ (91/100).

Salwey Oberrotweil Spätburgunder RS 2016 (19 eur)

W tym przypadku po raz pierwszy pojawiają się małe baryłki, ale są to beczki stare, 4-5 letnie. Stosunkowo podobne do poprzednika, choć owocowość jest jeszcze bardziej skoncentrowana i podkręcona. Dłuższą chwilę po przełknięciu wina w ustach zostaje wrażenie bardzo soczystych owoców żurawiny, wiśni, porzeczek i malin. Lekko liściaste, zwiewne i pieprzne. Już teraz duża klasa, ale jest to też etykieta, na którą kilka lat można w spokoju poczekać. Znakomite- (92/100).

Salwey Oberrotweiler Henkenberg Spätburgunder GG 2014 (29 eur)

Owoce fermentowały z szypułkami, a później wino przez kilkanaście miesięcy dojrzewało w baryłkach. Na pierwszym planie znajdziemy skórę, nieco węgla drzewnego, roztartej w dłoniach ziemi, liścia laurowego. Za to w tle ponownie wspaniale owocowe, usta wypełniają maliny, wiśnie, a w posmaku kwaskowe, czerwone porzeczki. Garbniki tym razem dzięki szypułkom są nieco chropowate, drapiące podniebienie. Młodziutkie, ale już teraz dające dużo przyjemności. Powinno świetnie pasować do smażonej piersi z kaczki, czy gęsi. Znakomite+ (94/100).

Salwey Oberrotweiler Henkenberg Spätburgunder GG 2015

W tym młodszym roczniku czuć więcej beczki – dymu z grilla, pieczonego boczku, szynki szwarcwaldzkiej. Nie brak również akcentów owocowych, ale są to owoce ciemniejsze, idące nawet w kierunku śliwek i jeżyn. Również kwasowość i taniny wybijają się bardziej, a całość wydaje się mniej zrównoważona, rozchwiana. Do odłożenia na co najmniej 2 lata. Znakomite- (92/100).

Salwey Oberrotweiler Eichberg Spätburgunder GG 2014 (35 eur)

Ta ekspresja Pinot Noir jest jeszcze inna, przede wszystkim zachwycił nas piękny balans między owocem, kwasowością i taninami. W tym winie wszystko ze sobą współgra, zazębia się, tworzy spójną, pełną, kompleksową całość. Eksploduje wiśniami, czereśniami, soczystymi żurawinami i porzeczkami. Do tego lekko grzybowe, leśne, z delikatnym liściastym, zielonkawym momentem. Wielkie wino, piękne teraz, a to dopiero jego początek. Arcydzieło (96/100).

Salwey Oberrotweiler Eichberg Spätburgunder GG 2015 (49 eur)

Kochani, to był najlepszy niemiecki Spätburgunder, jaki mieliśmy okazję próbować w naszym życiu. Każda nuta w tym winie jest perfekcyjna, wszystko rozrysowane od linijki, a przy tym ma się wrażenie niebywałej lekkości i finezji. Imponuje czystość akcentów owocowych, są w podobnych rejestrach smakowych jak przy poprzednich winach, ale nie ma tu żadnych fałszywych poblasków. Wręcz szkoda rozbierać to wino na czynniki pierwsze, bo wyliczanie poszczególnych smaków i aromatów nie odda tej wspaniałości. Jedynie z kronikarskiego obowiązku możemy wskazać, że w winie znajdziemy czerwone owoce, dym i jesienne ognisko, lekkie nuty skórzane, ziemię, ziele angielskie, drapiące garbniki i mocną kwasowość. Nietanie, ale to absolutny top czerwonych niemieckich win. Absolut- (98/100).


Na tle innych niemieckich regionów winiarskich Kaiserstuhl jest (co było dla nas zaskakujące) niezbyt zatłoczony turystycznie. Gdy zderzymy to z pięknem tutejszych krajobrazów i wspaniałymi winiarzami skupionymi na stosunkowo niewielkim obszarze, to widzicie już, że jest to miejsce, które koniecznie musicie zapisać w swoich notatnikach.

Artykuł Weingut Salwey – król na Kaiserstuhl pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Nowości z Vinoteki 13

$
0
0

Z naszych rozmów z importerami win wynika, że końcówka roku to dla nich zwykle najlepszy okres sprzedażowy. Firmy zamawiają prezenty dla kontrahentów, konsumenci odnawiają zapasy przed Świętami i Sylwestrem. Tym bardziej nie dziwi fakt, że na półkach pojawia się wiele nowych butelek, czy też młodszych roczników, by przyciągnąć ludzi do swojego ciekawego portfolio. Z okazji takich przygotowań, w poprzednim tygodniu, udało nam się odwiedzić Vinotekę 13, która w ramach dnia otwartej butelki postanowiła zaprezentować kilka nowości.


Jeśli chodzi o posiadane portfolio, Vinoteka 13 jest jednym z naszych ulubionych importerów. Wystarczy porównać tych producentów, których posiadają w swoim asortymencie z listą winiarzy, których odwiedziliśmy podczas naszych podróży, aby zauważyć wiele punktów stycznych – jak choćby Paolo Scavino, Felsina, Schloss Gobelsburg, La Valentina (zdaniem Marty jedne z lepszych win z jej wiosennej podróży do tego włoskiego regionu). A i wśród reszty winiarzy znajdziemy mnóstwo takich, których uwielbiamy, np. Albert Mann z Alzacji, Gulfi z Sycylii, Elio Grasso z Barolo, Schäfer-Fröhlich z Nahe, czy Fontodi z Chianti Classico. Po prostu jest w czym wybierać. Barierą wejścia może być co najwyżej lokalizacja warszawskiego sklepu, bo Vitkac kojarzy się bardzo luksusowo i zdajemy sobie sprawę, że jednocześnie wielu przyciąga ale i może po prostu odstraszać. Zaręczamy Wam jednak, nie taki diabeł straszny, a poza tym importer posiada sklep internetowy, więc w ostateczności można odnowić domowe zapasy bez konieczności udawania się na Bracką.

Spróbowane wina

Gulfi Carjacanti 2016 (119 zł)

Rozpoczęliśmy od tego fantastycznego producenta z Sycylii i odmiany Cataratto, z winnic z południa wyspy. Wino dojrzewa przez rok cześciowo w stali, a w pozostałej części w beczkach o pojemności 500 i 2500 litrów. Jest aromatyczne, czujemy w nim dotknięcie śródziemnomorskiego ciepła, ale też jabłka i gruszki, z delikatnie migdałowym tle. Przy tym dalej dobrze kwaskowe i świetnie słone. Idealne do owoców morza i ryb z patelni. Bardzo dobre+ (91/100).

David Duband Coteaux Bourguignons Blanc 2018 (135 zł)

Przegląd kilku win tego świetnego winiarza z Burgundii rozpoczęliśmy od butelki z podstawowej, regionalnej apelacji, w której Chardonnay uzupełnione jest o Aligoté. Delikatnie maślane, z utrzymaną w ryzach ciężkością, skontrowaną przez cytrynową kwasowość. W tle również ziołowe i przyjemnie grejpfrutowe. Jak na pozycję z tak podstawowej apelacji naprawdę dobrze skrojone wino. Bardzo dobre- (89/100).

David Duband Bourgogne Hautes-Côtes de Nuits Blanc 2018

Dalej jesteśmy gdzieś na początku drogi do najlepszych burgundzkich apelacji. Do Hautes-Côtes de Nuits należą bowiem winnice położone wyżej od bardziej prestiżowych gminnych apelacji regionu Côtes de Nuits. Zwykle jest tu nieco chłodniej i w zimniejszych latach winogrona mogą mieć problemy z dojrzewaniem. Za to w cieplejszych rocznikach może to być dobre miejsce do szukania tańszych, ale jakościowo wciąż dobrych win z nietaniej przecież Burgundii. W tym przypadku jest to już czyste Chardonnay, z którego 30% dojrzewało w nowych baryłkach. Zabutelkowane niedawno, pachnie jeszcze mocno dębem i wanilią, zielonymi orzechami, dymem, wędzonką. Usta słodkawe, tłuściutkie, z nutami jabłek i gruszek, ananasa, z długim mineralnym posmakiem. Czuć sporą klasę i elegancję, ale też jest wino młodziutkie, do odłożenia na 2-3 lata. Znakomite- (92/100).

Elio Grasso Educato Langhe Chardonnay 2018 (109 zł)

Z poprzednim Chardonnay mieliśmy okazję porównać jeszcze dwie butelki z tej odmiany, tym razem w wydaniu włoskim – z Piemontu i Alto Adige. Elio Grasso swoje Chardonnay fermentuje i dojrzewa częściowo we francuskich baryłkach, ale w ogólnym wyrazie jest to wino lżejsze od poprzednika, chłodniejsze, bardziej stonowane. Dominują kwaskowe jabłka, nieco mineralności, choć brakowało nam silniej zaakcentowanej kwasowości, przez co wino wydaje się niedomknięte. Dobre+ (88/100).

St. Michael-Eppan Merol Chardonnay 2018 (79 zł)

Spółdzielnia St. Michael-Eppan uchodzi za jedną z solidniejszych w Górnej Adydze, ale nam ch wina wydają się wielokrotnie zbyt mocno beczkowe. W tym przypadku butelka była otwarta nieco wcześniej i miała szansę się otworzyć, a tony dębowe nie były tak dojmujące. W procesie produkcji 25% wina fermentuje i dojrzewa przez kilka miesięcy w beczkach, po czym w lutym następuje połączenie z częścią leżakującą w stali. Wina z Alto Adige mają ten charakterystyczny mineralny, stalowy rys i zwłaszcza w tak naturalnie esencjonalnych szczepach jak Chardonnay daje to świetny efekt, ożywiając wino i sprawiając, że nie sposób się nim nudzić. Smakuje jabłkami, gruszkami, z dodatkiem cytryn i górskiej wody. Kwaskowe, soczyste, ze sporym potencjałem dojrzewania (spokojnie wytrzyma 4-5 lat). Znakomite- (92/100).

David Duband Bourgogne Rouge 2016 (99 zł)

W kieliszku znajdziemy owoce Pinot Noir z płaskich terenów gmin Chambolle-Musigny i Morey-Saint-Denis, z czego 40% trafiło do zbiorników fermentacyjnych w pełnych kiściach, a wyciskanie soku odbywało się stopami. Następnie wino dojrzewało przez 14 miesięcy w baryłkach (1/3 nowych, pozostałe 1-3 letnie). W efekcie ten Pinot jest lekki, zwiewny, wręcz cytrynowo kwaskowy, z nutami poziomek, chrupkich wiśni i porzeczek. Szczere, przyjemnie taniczne, a przede wszystkim świeżutkie i energetyczne. Bardzo dobre (90/100).

St. Michael-Eppan Pinot Noir Riserva 2016 (95 zł)

Wcześniej mogliśmy porównać ze sobą trzy Chardonnay, teraz dostaliśmy taki sam zestaw Pinot Noir. Tym razem wersja z Alto Adige fermentowała w stali, a następnie dojrzewała przez 12 miesięcy w różnej wielkościach beczkach. Mamy tu wino lepiej zbudowane niż w przypadku wcześniej próbowanego Burgunda. Owocowość jest lekko likierowa (dojrzałe wiśnie i śliwki), do tego znajdziemy ciekawą ziemistość, drapiące taniny i długi, mocno zarysowany finisz. Do spróbowania z kaczką z wiśniowym sosie. Znakomite- (92/100).

Schäfer-Fröhlich Bockenauer Spätburgunder „R” 2014 (205 zł)

Rocznik 2014 dał się we znaki winiarzom w niemal całej Europie ze względu na chłodną i deszczową pogodę. Również w Nahe, a więc niemieckim regionie leżącym pomiędzy Mozelą, a Rheingau producenci nie mieli łatwego zadania, jednak tacy uznani winiarze jak Schäfer-Fröhlich potrafią sobie radzić nawet w trudnych latach. Znajdziemy tu świetnie, kwaskowe, chrupkie wiśnie i żurawiny. Do tego pojawiają się nuty mięsiste, a w długim finiszu nieco zielone taniny (tutaj dopiero znać ten chłodny rocznik). To dość surowa, chłodna ekspresja niemieckiego Pinota, zupełnie inna od niedawno opisywanych win od Weingut Salwey. Znakomite (93/100).

Azienda Agricola Poliziano Rosso di Montepulciano 2018 (65 zł)

Nie mamy serca do win z Montepulciano (już wiele razy o tym wspominaliśmy), ale to Rosso okazało się zaskakująco przyjemne. W składzie znajdziemy Sangiovese uzupełnione o 20% Merlota, jedynie część wina dojrzewa kilka miesięcy w różnej wielkości beczkach. Obok charakterystycznych dla Sangiovese kwaskowych wiśni pojawiają się merlotowe śliwki, a także nieco ziół i ziemi. Jednak najbardziej wyróżniającym się elementem są bardzo żywe taniny, które domagają się, aby podać do tej butelki wołowego steka. Bardzo dobre+ (91/100). Spróbowaliśmy również wina o rok starszego, w którym owocowość zmierzała w przesmażoną stronę i zamiast ciemnych owoców było więcej malin i porzeczek. Jednak brakowało już tak ciekawych garbników. Bardzo dobre- (89/100).

Azienda Agricola Poliziano Vino Nobile di Montepulciano 2016 (129 zł)

To, co zwykle nam przeszkadza w Vino Nobile di Montepulciano, to spory (dozwolony zresztą regułami apelacji) udział międzynarodowych odmian. Tu na szczęście Sangiovese jest 85% (apelacja pozwala zejść z nim aż do 70%), a za pozostała część odpowiada Colorino, Canaiolo i Merlot. Przesadzono za to z użyciem beczki, bo choć 1/3 wina dojrzewała tylko w stali, to reszta juz w małych baryłkach. W efekcie całość jest przymilna, dość miękka i mało zadziorna. Pachnie wanilią, dojrzałymi wiśniami, podsuszanymi śliwkami, malinami i słodkimi truskawkami. Mogą się podobać żywe, drapiące taniny i ładna kwasowość. Brak może w nim jakiegoś charakterystycznego rysu, ale podobała się nam fajna pijalność. Znakomite- (92/100).

Gulfi Cerasuolo di Vittoria 2017 (99 zł)

W składzie mieszają się oczywiście mięsiste Nero d’Avola i lekkie, zwiewne Frappato. Zaczyna się nutami skórzanymi, poźniej dochodzą wiśnie i śliwki. Aromat jest ciężkawy, przesmażony, ale usta już bardziej świeże, kwaskowe, soczyste i żywe. Czuć, że to wino z południa, ale na szczęście nie ma się wrażenia nadmiernej ekstrakcji, czy zbyt słodkiej owocowości. Bardzo dobre+ (91/100).

Paolo Scavino Barolo 2015 (229 zł)

Paolo Scavino uchodził obok Elio Altare za jednego z ojców modernistycznego stylu w apelacji. Pod rządami jego córek winiarnia zrobiła jednak krok w tył, wydłużając macerację i ponownie kupując większe beczki. To podstawowe Barolo stanowi kupaż winogron z siedmiu pojedynczych parceli (3 w Castiglione Faletto, 3 w Barolo i 1 w Serralunga d’Alba). Pamiętajmy jak młodziutkie jest to wino (Barolo zwykle szkoda otwierać nim skończą 10 lat), w tym momencie jeszcze zamknięte, schowane, choć już teraz widać przebłyski nasyconego owocu, nalewki wiśniowej, porzeczek i truskawek. Usta zasznurowane przez mocne taniny i ziemistość, ale czuć w tym wielką klasę i elegancję. Znakomite (93/100).


Szukacie wina do wigilijnego karpia? Jeśli tak zwróćcie uwagę na opisywane wyżej Chardonnay. Myliście o świątecznym obiedzie i chcecie podać wówczas kaczkę – możecie przetestować któregoś ze spróbowanych Pinotów. A jeśli jednak zdecydujecie się na wołowinę, to pomocnym będzie Rosso di Montepulciano, czy Barolo od Scavino (od czasu do czasu trzeba zaszaleć). Vinoteka 13 ma świetną selekcję, naprawdę chylimy czoła.

 

 

Artykuł Nowości z Vinoteki 13 pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Burja – magiczne wina Primoža Lavrenčiča

$
0
0

Burja po raz pierwszy pojawiła się na naszej winnej drodze w kwietniu 2018 roku podczas festiwalu Summa w Alto Adige. Spacerując między stanowiskami trafiliśmy na Primoža Lavrenčiča. Oczywiście hasło „Burja” świtało gdzieś w naszych głowach, ale wcześniej nie mieliśmy okazji tych win spróbować. Tamtego dnia brakowało na wszystko czasu, więc poprosiliśmy, aby Primož dał nam zdegustować swoje najlepsze wino. Do kieliszków trafiła Burja Bella i już wtedy szybko zrozumieliśmy, że musimy nadrobić te braki. Ostatecznie przeszliśmy przez całe portfolio, a podczas kolejnej Summy Primož (tym razem obecny na festiwalu wraz z żoną) był już jednym z winiarzy, którego odwiedziliśmy na samym początku imprezy. Umówiliśmy się też , że w sierpniu widzimy się Dolinie Vipavy. Słowa dotrzymaliśmy!


Wietrzna dolina

Burja to nazwa charakterystycznego dla Doliny Vipavy północno-zachodniego wiatru. Rodzi się on, gdy pod wypływem różnic ciśnienia chłodne powietrze z głębi lądu jest zasysane w ten naturalny komin między dwoma łańcuchami wzgórz, osiągając prędkość nawet 200 km/h. Takie wietrzne miejsce jest idealne przede wszystkim dla paralotniarzy, ale 20-kilometrowa dolina rozciągająca się od Nowej Gorycji aż po miasteczko od którego bierze nazwę, słynie również z winiarstwa.

Rozwijało się ono tutaj nawet przed tym, nim do Vipavy dotarły rzymskie legiony. Taka długa historia sprawia, że w regionie znajdziemy wiele lokalnych, autochtonicznych odmian, z których najsłynniejsze to Zelen i Pinela. Ten pierwszy był już bliski zapomnienia, bo w latach 80-tych ubiegłego wieku zostało go zaledwie ok. 1 hektara winnic. Wszystko oczywiście za sprawą komunistycznego rządu Jugosławii, który preferował i promował uprawę odmian międzynarodowych. Na szczęście pod czujnym okiem lokalnych winiarzy w ostatnich latach nastąpiła jego restauracja i obecnie w okolicach Vipavy znajdziemy już 60-70 hektarów Zelena, a producenci powołali nawet stowarzyszenie mające na cel promowanie win z tego szczepu.

Dolinę Vipavy przed milionami lat pokrywało morze, stąd tutejsza gleba jest głównie pochodzenia sedymentowego, stanowi sprasowane warstwy gliny, marlu, skał i piasku. Jest bogata w minerały, zwłaszcza wapień i stąd stanowi idealne podłoże do upraw winorośli. W porównaniu do niedawno opisanej Brdy, klimat jest tutaj bardziej kontynentalny, gdyż od Adriatyku Dolinę Vipavy oddziela płaskowyż Kras, a ciepłe powietrze znad morza trafia tutaj okrężną drogą przez Gorycję

Primož – artysta

Już krótka rozmowa z Primožem wystarcza, aby zdać sobie sprawę, że nie mamy do czynienia ze „zwyczajnym” winiarzem. Jak sam przyznaje nie ma winiarskiego wykształcenia, ale przy tym jest osobą niebywale świadomą obranej drogi, konsekwentnie wytwarzającym wina w swoim własnym, niepowtarzalnym stylu. Skala produkcji jest niewielka, łącznie posiada on zaledwie 7 hektarów winnic, a równie kompaktowa jest sama winiarnia (choć gdy do niego przyjechaliśmy kończona była jej delikatna rozbudowa). Zresztą Primož nie ukrywa, że nie ma ambicji nadmiernego rozrastania się, nie szuka nowych importerów, woli skupić się na swoich winach, a nie na jeżdżeniu po innych krajach, aby je promować. Prawdę mówiąc to takie trochę puszczanie oka, bo jego butelki rozchodzą się na pniu. Żałuje jedynie, że faktycznie nie ma trochę więcej miejsca, gdyż musi dość szybko butelkować poprzednie roczniki win, aby zrobić miejsca na fermentację nowych, a chciałby aby dojrzewały dłużej na osadzie. A jakie w końcu są te jego wina? Unikalne, niebywale strukturalne, a przy tym z imponującą czystością smaków i aromatów.

W Polsce (co nas niesamowicie cieszy!) wina znajdziecie w ofercie Dolio Vini.

Spróbowane wina

Burja Bella 2018

Pierwsze wina próbowaliśmy z cementowych zbiorników, w których dojrzewają białe pozycje. W składzie znajdziemy mieszankę Rebuli, Welschrieslinga i Malvaziji. W tym roczniku jak wspominał Primož ta ostatnia odmiana dojrzewała z szaleńczą wręcz szybkością i musiała być zbierana błyskawicznie, aby nie strać swojej aromatyczności. Fermentacja 60% wina odbywała się w akacjowych beczkach, a wszystkie odmiany przez kilkanaście godzin były macerowane ze skórkami. Już teraz jest to wino bardzo ładnie aromatyczne, pachnące kwiatami, jabłkami, cytrynami. Ultra wytrawne, ale przy tym z przepiękną fakturą. Niby strasznie nasycone, ale przestrzenne i lekkie. Arcydzieło- (95/100).

Burja Stranice 2018 

Również próbowane z cementu, w tym przypadku jest to wino z pojedynczej winnicy, na której znajdziemy obok siebie kilkanaście odmian (mamy tu więc coś na kształt austriackiego Gemischter Satza) z bardzo dużym nasyceniem krzewów na hektar. Dojrzewanie na osadzie będzie trwało 18 miesięcy. Z jednej strony jest niebywale czyste, pachnące jabłkami, gruszkami, woskiem i ziołami. Fantastycznie nasycone, kwaskowe, delikatnie mineralne i przyjemnie taniczne w finiszu. Znakomite+ (94/100).

Burja Reddo 2018

Nazwa tego wina oznacza odrodzenie i ma to być nawiązanie do powrotu do lokalnych odmian, niegdyś uprawianych w regionie, ale wypartych na rzecz odmian międzynarodowych. Stąd znajdziemy tutaj 50% szczepu Pokalca (Schioppettino), 30% Modrej frankinji (Blaufränkisch) i 20% Refoška. Wino pochodzi z młodej winnicy i przed dwa lata dojrzewa w beczkach (zarówno tych mniejszych, jak i średniej wielkości). Soczyście wiśniowe, ze sporą dawką ziemistości, akcentami skórzanymi, przyjemną pieprznością, nutami leśnymi, sosem sojowym. Taniny są wyraziste, choć ładnie zaokrąglone, a kwasowość uderza nasze zęby w długim finiszu. Znakomite- (92/100).

Burja Noir 2018 

To jedyna odmiana określana przez Primoža jako nie-lokalna, ale jego zdaniem od lat Pinot Noir dowiódł, że świetnie sprawdza się w miejscowym klimacie. Jest to ekspresja bardzo żywa, radosna, energetyczna. Pachnie leśną ściółką, żurawiną, porzeczkami, ze świetnymi garbnikami. Świetnie leciuchne, zadziorne, świeżutkie. Znakomite- (92/100).

Burja Zelen 2018

To pierwsze z win już zabutelkowanych. Zelen rośnie na dość stromym zboczu o południowej ekspozycji, a cechą charakterystyczną odmiany jest późne dojrzewanie ale bez akumulacji cukru, co przekłada się na niski poziom alkoholu. W tym przypadku, mimo przecież gorącego rocznika, mamy go zaledwie 11,5%. Dodatkowo grona Zelena mają dużą dawkę polifenoli, co znów prowadzi do pojawiania się przyjemnych tanin, nietypowych jak na białe wina. Próbowana pozycja jest fantastyczna żywotna, w tle rozwijają się akcenty ziołowe i zielone, ale na pierwszym planie znajdziemy cytryny, gruszki, brzoskwinie i sporo akcentów korzennych, przyprawowych. Zwiewne, ale przy tym wyraziście kwaskowe. Ponownie podoba się nam faktura tego wina oraz drapiące podniebienie taniny. Znakomite- (92/100).

Burja Stranice 2017

W zasadzie można by to wino określić jednym, przy całym jego złożoności banalnym określeniem – piękne. Mamy tu zarówno białe kwiaty (orchidea), jak i jabłka, dojrzałe gruszki i cytryny. Znacznie więcej dzieje się w ustach, gdzie wino jest fantastycznie eleganckie, ma przepiękną strukturę, świetny ekstrakt. Może mało aromatyczne, ale to jak rozkłada się na całym podniebieniu jest oszałamiające. Przy tym jest to wino, które po prostu jest stworzone do dojrzewania, w tym momencie to straszny młodziak. Znakomite+ (94/100).

Burja Roza 2018

Przyjemna ciekawostka, bo mamy tutaj Pinot Gris (grona są skupowane), macerowany na skórkach przez 5 dni, aby stworzyć wino różowe. Pamiętajcie, że odmiana ma ciemną skórkę, więc nadaje się do takich zabaw. Pachnie dziwnie, bo głównie zielonymi pomidorami, w smaku bardziej konserwatywne, czereśniowo-malinowe. Dość proste, choć dalej intrygujące. Dobre+ (88/100).

Burja Reddo 2017

Może to nudne, ale ponownie owocowość w tym winie jest f e n o m e n a l n a. Pachnie truskawkami, malinami, czereśniami i porzeczkami. Do tego jest pieprzne, ziemiste, delikatnie zielone. To pozycja, która pasować będzie z całą gamą różnorakich potraw, bo w zależności od tego, co znajdziemy na talerzu, inne elementy tego wina będą miały szansę super zagrać. Bardzo dobre+ (91/100).


Aby w pełni zrozumieć wina Primoža Lavrenčiča dobrze jest z nim choć chwilę porozmawiać. Dopiero wtedy obraz jest pełny, a treść w kieliszku staje się kompleta. Ponadto te wspaniałe butelki (jedne z bardziej inspirujących, jakie piliśmy w tym roku), są dostępne w Polsce – to rzadka okazja.

Artykuł Burja – magiczne wina Primoža Lavrenčiča pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Makaron z pancettą i brukselką oraz Malvazija od Ščurka

$
0
0

Za co kochamy włoską kuchnię? Przede wszystkim za to, że do przygotowania tych pysznych dań nie potrzebujemy wielu składników (liczy się natomiast ich jakość), a dodatkowo zwykle potrawy przygotowuje się błyskawicznie. Dlatego szukając inspiracji na szybki sobotni lunch, często zaglądamy na stronę Italian Food Ferever, gdzie Deborah Mele przedstawia mnóstwo świetnych i prostych włoskich recept. Dziś czas na makaron z pancettą i brukselką. Wyszło pysznie…


Makaron z pancettą i bruskelką 

Przy dobrej organizacji pracy, jesteście w stanie wyrobić się z przygotowaniem tego dania w 30 minut. Potrzebne składniki:

2 ząbki czosnku, 100 gram pancetty, 15 brukselek, kilka listków szałwii, 2 żółtka, twardy ser do posypania, porcję ulubionego makaronu, sól i pieprz, oliwę do smażenia

Wstawiamy osoloną wodę, w której będziemy gotowali makaron. W oryginalnym przepisanie było to apulijskie orecchiette, ale my tym razem postawiliśmy na rurki sedani, które zostały nam z innego dania. Obieramy brukselkę – ale potrzebne są nam tylko zewnętrzne jej liście. Najlepszą do tego przepisu jest młodziutka, wiosenna brukselka, ale jesienna też daje radę. Wrzucamy ją dosłownie na minutę na gorącą patelnię z oliwą, by lekko zbrązowiała i odkładamy na bok. Na tą samą patelnię wkładamy pokrojoną w kostkę pancettę. Tu mała uwaga – może Was kusić, aby zastąpić ją naszym rodzimym boczkiem, ale gwarantujemy, że to nie będzie ten sam efekt i smak. Pancettę smażymy kilka minut, aby stała się chrupka i brązowa, pod koniec dodajemy pokrojony w drobną kostkę czosnek i kilka liści szałwii. Makaron odstawiamy z ognia mniej więcej w 2/3 czasu gotowania wskazanego na opakowaniu. Odlewamy szklankę wody z makaronu i wlewamy na patelnię z pancettą. Dodajemy również odrobinę masła i wrzucamy odcedzony makaron. Pozwalamy całości kilka minut wspólnie się pogotować, aby makron doszedł i wchłonął nieco sosu. Zdejmujemy z ognia, posypujemy świeżo zmielonym czarnym pieprzem, wlewamy żółta i intensywnie mieszamy, aby nie z jajek nie zrobiła się jajecznica, tylko aby rozprowadziły się one w makaronie. Na koniec posypujemy twardym włoskim serem.

Ščurek Malvazija 2017

Dość tłusty, pełny sos z pancettą wymaga z jednej strony wina o ładnej strukturze, ale też o odpowiedniej kwasowości, która nieco tę tłustość przetnie. Dlatego postawiliśmy na etykietę od świetnego winiarza ze słoweńskiej Brdy. Winogrona przez kilka godzin były macerowane ze skórkami, fermentowały na dzikich drożdżach, a następnie przez 12 miesięcy wino dojrzewało na osadzie w dębowych beczkach. Jest niezwykle aromatyczne, pachnie mandarynkami, papają, kwiatami, dojrzałymi jabłkami i gruszkami. Na podniebieniu ładnie skoncentrowane, ale również mocno kwaskowe, słonawe w finiszu. Ze świetną fakturą, lekko oleistym ciałem, a przy tym zaskakująco lekkie. Znakomite- (92/100).

Już niedługo na blogu przeczytacie więcej o wizycie u tego producenta!


Od czasu naszej sierpniowej wyprawy do Brdy jesteśmy oczarowani tamtejszymi winami, a zwłaszcza mnogością ich kulinarnych zastosowań. Również i tym razem butelka w 100% spełniła nasze oczekiwania, nie tracąc przy makaronie swojej sprężystości  a dodatkowo świetnie ożywiła i złagodziła pełny sos. Idealne połączenie. 

Artykuł Makaron z pancettą i brukselką oraz Malvazija od Ščurka pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Wytrawne Tokaje na Warsaw Wine Experience

$
0
0

Opisywana niedawno degustacja Warsaw Wine Experience była nie tylko okazją do przetestowania portfolio kilku mniej przez nas znanych importerów, ale również szansą na wzięcie udziału w seminariach prowadzonych przez redaktorów Fermentu/Winicjatywy. My postawiliśmy na jeden z tych regionów, który znajduje się w czołówce miejsc, do których musimy się w końcu wybrać. Może to plan na 2020?


Tokaj – historia i teraźniejszość

O związkach Tokaju z Polską i sławie jaką od czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów cieszyły się nad Wisłą tamtejsze wina, można by napisać kilka tomów  historycznej analizy. Sentyment ten nie wygasł również później, zarówno w czasach dwudziestolecia międzywojennego jak i PRL (choć akurat wtedy Tokaje straciły wiele ze swojej renomy za sprawą tragicznej jakości win, które zalewały półki bratnich, socjalistycznych narodów). Odrodzenie tokajskiego i w szerszym spojrzeniu całego węgierskiego winiarstwa to czas lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy nad Bodrog i Tiszę zaczął napływać zagraniczny, początkowo głównie francuski kapitał.

Kolejna rewolucja to już kwestia ostatnich kilku lat. Kryzys finansowy odchudził portfele zarówno węgierskiej elity jak i mieszkańców innych krajów, co przełożyło się na spadek sprzedaży butelek z których Tokaj słynął – słynnych słodkich, ale też drogich Aszu. Chcąc jakoś temu przeciwdziałać winiarze szybko odkryli, że miejscowe wulkaniczne gleby to fantastyczny materiał na którym mogą bazować wytrawne, mineralne, kwasowe jak brzytwa Furminty. Taka wolta przełożyła się również na znaczną poprawę jakości, bowiem w wytrawnym winie wszystkie niedoskonałości i wady są widoczne jak na dłoni i nie można już ich zwalać na tradycyjny, oksydowany styl. Wytrawnym winom sprawia również postępujące ocieplenie klimatu, dziś praktycznie w każdym roczniku winogrona osiągają odpowiednią dojrzałość fenoliczną, a niestety nie zawsze udaje się tworzyć słodkie pozycje (do których konieczna jest wilgotna, choć słoneczna jesień).

To właśnie wytrawnym winom z Tokaju poświęcił swoją prelekcję niezrównany promotor tamtejszego winiarstwa – Maciek Nowicki.

Krajobraz i warunki klimatyczne

Szczyt Góry Tokaj, który dominuje nad południem regionu oraz inne wzniesienia Gór Zemplińskich to wygasłe przed milionami lat wulkany. Kolejne erupcje spowodowały, że gleba (zwłaszcza na stokach wzgórz, gdzie znajdziemy najlepsze siedliska) jest bogata w minerały. W dolnych partiach oraz płaskich terenach dominują znów lessy, gliny i osady polodowcowe. Taki miks przesądza o dużej różnorodności tokajskich win.

Łączny je natomiast wyróżniająca się kwasowość, mogąca stawać w szranki z tą znaną nam i kochaną z Rieslingów. Odpowiada za nią miejscowy chłodny klimat, który sprawia, że winiarze preferują winnice znajdujące się na wzgórzach o południowej i południowo-zachodniej ekspozycji, osłonięte od zimnych północnych wiatrów i ze względu na wysokość chronione od wiosennych przymrozków.

Zaprezentowane wina 

Barta Furmint Pezsgő 2010 (Rafa-Wino)

Wspomniany już klimat i naturalna wysoka kwasowość Furmita idealne predestynują odmianę do produkcji win musujących. Dostrzegli to również sami winiarze, przy czym metody produkcji zaczynają się od tych najprostszych – dodanie do spokojnego wina CO2, po znane z Prosecco fermentowanie w stalowych zbiornikach, aż po metodę klasyczną (z wtórną fermentacją w butelkach). Tylko te ostatnie wina mogą być też oznaczone nazwą „Tokaj”. Spróbowany przez nasz Furmint dojrzewał na osadzie ponad 36 miesięcy, dając wino aromatyczne, pachnące cytrynami, ale i płatkami kwiatów, mandarynkami. Za to w ustach zdecydowanie wychodzi na wierzch charakter odmiany. Kwasowość atakuje szkliwo z siłą młota pneumatycznego, a wszystko zamyka dymna i nieco goryczkowa końcówka. Może brakuje mu ogłady, ale ma za to ciekawą, nietuzinkową duszę. Bardzo dobre+ (91/100).

Kern Hárslevelű Mandulás 2017

Odmiana Hárslevelű nie jest tak szanowana jak Furmint (zwykle w słodkich winach stanowi jego dopełnienie), ale w dobrych rękach powstają z niej ciekawe pozycje, o nieco niższej kwasowości i większej koncentracji. Choć akurat ta butelka stanowi zaprzeczenie przywołanej charakterystyki, bo kwasowość jest na naprawdę wysokim poziomie, wpadając w tonację wibrującej mineralności podkręconej dodatkowo sokiem z cytryny. Do tego znajdziemy nieco jabłek, gruszek i delikatnie miodowe tło. Na podniebieniu koncentracja wydaje się początkowo dość spora, ale ta wspomniana kwasowość przeciną ją jak brzytwa. Bardzo dobre (90/100).

Tokaj Nobilis Hárslevelű Barakonyi 2017 (Rafa-Wino)

To już zupełnie inne wino, bardziej wyważone, klasyczne. Pachnie skórkami jabłek, miodem, ale też nieco wanilią. Z kremową fakturą, mocno zarysowane, wyraziście ziołowe, kończące się długim, wytrawnym i delikatnie goryczkowym posmakiem. Brakuje nieco lepszej równowagi, choć całość jest wciąż apetyczna. Bardzo dobre- (89/100).

Füleky Hárslevelű Úrágya 2017 (Twoje wino)

Wina tego producenta są nam znane już od kilku lat, tym razem jest to etykieta pochodzą z jednego z najsłynniejszych tokajskich cru, a odmiana dojrzewa przez 6 miesięcy w małych beczkach. Początkowo mocno kiszone i ściśnięte, otwiera się bardzo powoli w stronę skórek wingoron, obierków jabłek i gruszek, a jeszcze później brzoskwiń i cytryn. Dość pełne, odrobinę zbyt alkoholowe (14%), gryzące w język w migdałowym finiszu. Byłoby świetne do tłustszych ryb. Znakomite- (92/100).

Disznókő Inspiration Tokaj Dry 2017 (Kondrat Wina Wybrane)

Disznókő z areałem winnic na poziomie 150 hektarów zajmuje pod tym względem drugie miejsce w regionie, a producent słynie głównie z produkcji win słodkich. W tej wytrawnej pozycji w składzie znajdziemy głównie Furminta, uzupełnionego o 17% Hárslevelű (macerowanego kilka godzin na skórkach), a całość dojrzewała w różnej wielkości beczkach. Perfumowane, ze słodkim aromatem płatków białych kwiatów, jabłek i moreli. Za to w ustach surowe, szczupłe, wręcz lekko wycofane. Potrzebuje więcej czasu w butelce, bo w tym momencie jest jeszcze strasznie pozamykane. Bardzo dobre (90/100).

Hétszőlő Furmint Organic 2017

Producent może się poszczycić historią sięgającą 1502 roku, a gospodaruje obecnie na 55 hektarach. Mamy tu już czystego Furminta w nieco podobnym do poprzednika oszczędnym, minimalistycznym stylu. Jest mineralny, z jedynie delikatnie zarysowanymi poblaskami grejpfruta, cytryn i jabłek. Nam taki styl jak najbardziej przypadł do gustu, ale nie jest to wino łatwe i przyjemne. Znakomite- (92/100).

Pendits Furmint Krakó 2017 (Krakó Slow Wines)

Kolejne z tych „trudnych” tokajskich win. Obecny na naszym rynku już od wielu lat Pendits słynie w Furmintów długo dojrzewanych przed wypuszczeniem na rynek (próbowaliśmy to akurat wino bardzo przedpremierowo), produkowanych w utlenionym stylu. Dominują charakterystyczne aromaty suszonych śliwek, fig, zielonych orzechów. Na podniebieniu mocno wytrawne, wręcz suche i goryczkowe, dopiero w finiszu wychodzi nieco więcej owocowej słodyczy. Trzeba lubić taką oldschoolową ekspresję. Bardzo dobre- (89/100).

Patricius Furmint Selection 2018 (Danubia Fine Wines)

To najmłodsze wino degustacji dojrzewało przez 5 miesięcy częściowo w beczkach (40%), w pozostałej części zaś w stali. W tym momencie to właśnie akcenty dębowe dominują na pierwszym planie – pachnie marcepanem, pralinkami, z dopiero próbującymi się przebić niuansami jabłek i gruszek. Na podbniebieniu dochodzą również brzoskwinie i więcej cytryn. Struktura jest naprawdę ładna, ale potrzebuje przynajmniej 2 lat, aby lepiej się poukładać. Dobre+ (88/100).

Zsirai Furmint Középhegy 2017 (Salon Win Karpackich)

Jeśli narzekaliśmy na zbyt nachalne nuty beczkowe poprzednika, to w zasadzie nie wiemy, co można by powiedzieć przy tej pozycji. Tutaj dębu jest jeszcze więcej, w zasadzie poza nutami wanilii i orzechów niewiele więcej można było z tego wina wyczytać. Również w ustach masywne i obłe, ale w końcówce pojawia się bardzo mocna kwasowość, która oczyszcza usta i pozwala sądzić, że ta etykieta w przyszłości może pokazać ciekawsze oblicze. Dobre (87/100).

Bardon Furmint Meszes 2017

To było jedno z lepszych win zestawienia. Przede wszystkim zaimponowało nam świetną jakością owocu i ułożeniem. Tutaj wszystko się ze sobą zgadzało – ładnie aromatyczny nos spod znaku papierówek i cytryn, wibrująca kwasowość, długi posmak. Świetnie zrobione wino, któremu przysłużyło się dojrzewanie jedynie w stali, dzięki temu owocowość Furminta mogła wybrzmieć tu w pełni swego blasku. Znakomite (93/00).

Sanzon Furmint Rány 2017

Kolejne świetne wino, w podobnym stylu co poprzednik, choć tutaj jego twórczyni Erika Racz pozostawiła 6 gram cukru resztkowego, co w połączeniu z 8-miesięcznym dojrzewaniem na osadzie nadało winu większej masy i ciężaru. Pachnie gruszkami i żółtymi jabłkami, jest mocno kwaskowe, soczyste i bardzo eleganckie. Znakomite (93/100).

Bodrog Borműhely Furmint Lapis 2015 (Winemates)

Tu znów mamy Furminta już nieco starszego, w którym pojawiają się delikatne oznaki ewolucji – pszczeli wosk, suszone zioła i przyprawy. Wciąż jednak jest mnóstwo soczystość, jabłek, brzoskwiń, grejpfruta, a nawet nieco bananów. W ustach lekko dymne, wulkaniczne, nawet wędzone (wszak wino fermentowało i dojrzewało w 220-litrowych beczkach). Ładnie pełne, a wciąż mocno kwaskowe. Po prostu świetne. Znakomite+ (94/100).

Grand Tokaj Furmint Kővágó 2015 (Dom Wina)

Ten państwowy gigant (największy producent w regionie), raczej nie słynie z wysokiej jakości i ta butelka potwierdziła tę tezę. Pachnie skórkami jabłek, ale przede wszystkim wanilią. Użycie nowych, mocno wypalanych beczek sprawiło, że wino jest mroczne, pełne orzechów, masła, zbyt ciężkie, przytłaczające. Na tle kilku poprzednich butelek, ten Furmint był bardzo przeciętny. Dobre- (86/100).

Pannon Tokaj Szamarodni Dry 2017

Ten coraz rzadziej spotykany styl daje jedne z naszych ulubionych etykiet z Tokaju. Powstaje poprzez dojrzewanie wina z mocno dojrzałych winogoron (z których cześć jest dotknięta szlachetną pleśnią), pod drożdżowym kożuchem, przez co nabiera ono utlenionego charakteru. Tu mamy zapach suszonych jabłek, gruszek, mirabelek, orzechów i przypraw, ale w ustach mocną kwasowość i słony, długi finisz. Wytrawne szamorodnie to świetne wina kulinarne, spróbujcie je z wigilijnym śledzikiem. Bardzo dobre (90/100).


Wytrawne Tokaje ponownie potwierdziły swoją klasę i jeszcze raz obudziły tęsknotę za wybraniem się na wycieczkę do tego regionu.

Dla wielu tokajskich producentów posiadanie importera w Polsce to niemal sprawa honorowa. Jesteśmy postrzegani jako ważny rynek dla win z Tokaju, w czym na pewno pomagają sentymenty historyczne i względnie dobra rozpoznawalność tych etykiet w Polsce. Jednak nasi importerzy wciąż mają pole do popisu, bo brak nad Wisłą i Odrą takich pozycji jak wina od Bardon czy Sanzon! 

Artykuł Wytrawne Tokaje na Warsaw Wine Experience pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Cascina Morassino – piękno Barbaresco

$
0
0

Przyjmuje się, że jeśli ktoś kocha zwierzęta, to podobno jest dobrym człowiekiem. Oczywiście nie zawsze jest to ze sobą połączone, ale na szczęście w naszym życiu ta teoria sprawdza się za każdym razem! Gdy więc wysiedliśmy z samochodu przy bramie Cascina Morassino i usłyszeliśmy radosne szczekanie dwóch malutkich piesków (nie oznacza, że młodych), widzieliśmy już, że szybko znajdziemy wspólny język z Roberto, właścicielem tej niewielkiej posiadłości w Barbaresco, ochranianej przez dwa dumne zwierzaki.


Historia producenta

Rodzina Roberto Bianco jest jednym z najstarszych producentów butelkujących wina w Barbaresco, z historią sięgającą 1870 roku. W latach 50-tych XX wieku jego dziadek poślubił córkę innych szanownych miejscowych winiarzy, rodziny Rocca. Niestety skutkiem ubocznym tego mariażu było zaprzestanie prowadzenia przez niego rodzinnej winiarni, na rzecz pracy u rodziny żony. W 1984 roku ojciec Roberto i jego brat zdecydowali o podziale rodzinnej firmy. Luigi Bianco (ojciec Roberto) przejął winiarnię, w której obecnie gospodaruje jego syn, wraz z parcelą na słynnym cru Ovello. Obecnie Roberto posiada 4,5 hektary winnic, a swoje wina wytwarza w tak przez nas lubianym tradycyjnym stylu, z dojrzewaniem w dużych beczkach (kilka stojących w niewielkiej piwnicy baryłek używanych jest jedynie do starzenia Barbery i Merlota). Roczna produkcja to około 22 tysiące butelek, z których 70% przeznaczonych jest na eksport.

W Polsce wina znajdziecie w ofercie Vini e Affini.

Barbaresco – geografia i klimat 

Miasteczko Barbaresco położone jest w odległości kilku kilometrów od północno-wschodnich przedmieść Alby, 60 kilometrów na południe od stolicy Piemontu, Turynu. Obszar apelacji obejmuje zasadniczo trzy gminy – Barbaresco (od której apelacja wzięła nazwę), Treiso i Neive, a także małą cześć gminy Alba. Łącznie znajdziemy tu ok. 680 hektarów winnic, z których powstaje średnio 4,5 miliona butelek rocznie.

Apelacja rozłożona na wzgórzach leżących stosunkowo blisko rzeki Tanaro, która ma większy wpływ na miejscowy klimat niż dzieje się to w Barolo. Stąd jest tu zwykle nieco cieplej, a różnice temperatur między dniem a nocą nie są tak wysokie. Dlatego winogrona w Barbaresco dojrzewają zwykle szybciej niż ma to miejsce w Barolo. W przeciwieństwie również do swojej bliźniaczej apelacji, winnice są tu rozłożone wzdłuż w zasadzie wzdłuż jednego grzbietu biegnącego z północy na południe (Treiso – Barbaresco – Neive), od którego odchodzą mniejsze wzniesienia, gdy w Barolo takich grzbietów można wyróżnić kilka. Sprawia to też, że miejscowy klimat jest bardziej jednorodny, a różnice pomiędzy poszczególnymi gminami niezbyt znaczne.

Spróbowane wina

Cascina Morassino Dolcetto d’Alba 2017

Niestety usłyszeliśmy straszną rzecz, Roberto wykarczował wszystkie krzewy Dolcetto i 2018 będzie jego ostatnim rocznikiem. Jest to bowiem odmiana wymagająca mnóstwo atencji podczas winifikacji, co niestety nie przekłada się na ceny tych win, Dolcetto są bowiem znacznie tańsze nie tylko od Nebbiolo, ale i zwykle od Barbery. Choć więc jest to szczep ważny dla regionu, stanowiący od pokoleń codzienne wino piemontczyków, to jednak rachunek ekonomiczny jest nieubłagany. Była to więc jedna z ostatnich okazji, by spróbować Dolcetto od Roberto. Pachnie mocnymi akcentami wiśni, śliwek i malin. Jest soczyste, ładnie zbudowane, z długim lekko tanicznym finiszem. Szkoda, że już niedługo nie będzie tego wina, bo to świetna interpretacja odmiany. Bardzo dobre+ (91/100).

Cascina Morassino Barbera d’Alba Superiore 2016

Ta pozycja powstaje jedynie w najlepszych rocznikach (do takich ostatnio należał 2015 i 2016). Roberto śmiał się, że nie ma zbyt wiele krzewów tej odmiany, dlatego soku nie wystarcza mu na wypełnienie dużej beczki i niejako jest zmuszony do dojrzewania wina w małych baryłkach (zwykle połowę stanowią nowe). Na papierze według właściwości chemicznych wytłoczonego soku był to najlepszy rocznik jaki pamięta winiarz. Dąb nie jest mocno obecny, na pierwszym planie królują dojrzałe, słodkie wiśnie jedynie delikatnie okraszone wanilią. Do tego dochodzi pieprz, zioła i przyjemna ziemistość. Ten balans między owocem, a beczką jest po prostu świetny. Znakomity- (92/100).

Cascina Morassino Merlot Langhe 2016

To było dla nas spore zaskoczenie, gdyż rzadko w Langhe trafia się na odmiany międzynarodowe. Zresztą produkcja Roberto też jest niewielka, bo liczy zaledwie 1,5 tysiąca butelek. Pachnie liśćmi porzeczki, ponownie wiśiami i śliwkami. Mocno skoncentrowane, z silna strukturą i wyrazistymi taninami. Zdaniem producenta odmiana starzeje się nawet lepiej niż Barbera, a my nie mamy powodu by po spróbowaniu nie wierzyć w te zapewnienia. Bardzo dobre+ (91/100).

Cascina Morassino Langhe Nebbiolo 2016

Winorośle przeznaczone do produkcji tego wina pochodzą z winnicy Cottá, leżącej nieco na południe od winiarni. Po fermentacji trafia ono na 12 miesięcy do dużych beczek. Filozofia produkcji podstawowych wersji Nebbiolo różni się w zależności od winiarza, dla Roberto ma to być coś na kształt „młodszego brata” Barbaresco. W tym momencie jest jeszcze zamknięte, skórzane, zasznurowane przez taniny. Dopiero po chwili pojawia się więcej truskawek, czereśni i malin. Wspomniane garbniki są mocne, ale czuć też ich świetną jakość, nie mamy tutaj żadnej agresji. Do odłożenia na 2-3 lata. Znakomite (93/100).

Cascina Morassino Barbaresco 2016

To Barbaresco w klasycznym stylu, pięknie zwiewne i owocowe. Pachnie truskawkami, wiśniami i malinami, jest lekkie, kwiatowe. Usta ładnie zbudowane, delikatnie konfiturowe, nasycone, ale nie ciężkie. Charakterystyczna dla odmiany Nebbiolo kwasowość jest tutaj dość wyważona, za to równie emblematyczne taniny już nie odpuszczają, ale też nie ma się wrażenia suchej nieprzyjemności. Młodziutkie, a już teraz powabne. Znakomite+ (94/100).

Cascina Morassino Ovello Barbaresco 2016

Ovello to sporej wielkości (łącznie nieco ponad 20 hektarów) cru leżące na północny-wschód od miasteczka Barbaresco. Położenie w sąsiedztwie rzeki Tanaro wpływa na stosunkowo chłodny mikroklimat, a glebę stanowi glina z dużym udziałem wapienia. Jej biały kolor i sypkość w warstwie powierzchniowej przywodzą na myśl wapno, ale już kilka metrów w głąb struktura się zagęszcza, niemal przypominając skałę, znakomicie magazynując wodę. Przepięknie owocowe, z nutami fiołków i płatków róży, malin i truskawek, żurawiny. Dużo w nim mocy, ekspresji, pełni, ale ani na moment nie przekracza granicy przesady. Przy tej elegancji, wciąż bardzo pijalne, wręcz hedonistyczne. Gładkie, ale potężne zarazem. Arcydzieło- (95/100).

Cascina Morassino Ovello Bianco Bianco 2014

Na koniec mieliśmy niebywałą gratkę spróbowania prawdziwego rarytasu, którego Roberto wytworzył zaledwie 300 litrów. Powstaje ono z jego najlepszej beczki „podstawowego” Ovello i dojrzewa dodatkowe 2 lata w butelkach. Deszczowy rocznik 2014 był bardzo trudny w regionie, ale zarazem jest to ulubiony rocznik Roberto. Uważa, że pochodzą z niego niebywale eleganckie wina. Choć trudno to sobie wyobrazić jest jeszcze bardziej smukłe, wiśniowe, z pięknym mineralnym tłem. Na podniebieniu ze stalowym kręgosłupem, malinowo-truskawkowe. Ma w sobie coś obezwładniającego, docierającego do wszystkich naszych zmysłów. Arcydzieło (96/100).


Jeśli mielibyśmy wybierać producentów, dzięki którym można zakochać się w winach z Barbaresco, to Roberto Bianco i jego Cascina Morassino jest jednym z tych adresów, które polecilibyśmy bez mrugnięcia okiem. Nie tylko ze względu na piękno jego win, ale też osobowość Roberto, którego wiedza, otwartość i uśmiech sprawiają, że wizyta w jego winiarni to czysta przyjemność.

Artykuł Cascina Morassino – piękno Barbaresco pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Krótkie wideo z RAW Wine Berlin 2019


Wina na Święta i dlaczego Rieslingi najlepsze

$
0
0

Zbliżające się wielkimi krokami Święta (o których dobitnie przypominają tłumy w sklepach, marketach czy na bazarkach), to świetna okazja, aby pobawić się w parowanie win z jedzeniem. Sytuacja jest o tyle komfortowa, że z dużym wyprzedzeniem znamy potrawy, które pojawią się na naszych rodzinnych stołach. Jeszcze jest czas, by na spokojnie skompletować zestaw świątecznych butelek. My co roku stawiamy na bezpieczengo gracza i jest nim nie kto inny, jak król Riesling.


Dlaczego Riesling?

Jaka jest najważniejsza cecha charakterystyczna win z Rieslinga? Oczywiście ich wysoka kwasowość i to niezależnie od tego, czy mamy butelkę w stylu wytrawnym, czy mniej lub bardziej słodkim. Dzięki temu Riesling idealnie pasuje do świątecznej kuchni. Można go przetestować do śledzi, smażonych ryb (do karpia może być potrzebne wino z nieco większym ciałem, ale już do sandacza, czy innych chudszych ryb pasować będzie świetnie) czy kapusty z grzybami. Dodatkowo to tzw. świetny „przerywnik”, wino które oczyści nam kubki smakowe przed kolejnym daniem. Wniosek jest jeden – bez Rieslinga ani rusz.

Na szczęście w Polsce nie możemy narzekać na słabą dostępność win z tej odmiany. Królują oczywiście butelki zza zachodniej granicy, gdyż pamiętajmy, że Niemcy są krajem, w którym Riesling świeci najjaśniejszą gwiazdą. Dlatego dziś chcemy Wam przedstawić dwa takie przykłady win znad Mozeli, które idealnie sprawdzą się przy świątecznym stole.

Fritz Haag Riesling Trocken 2015

Brauenberg, to niewielkie, senne miasteczko, zlokalizowane w środkowym biegu Mozeli, pomiędzy Piesportem, a Bernkastel.  Wystarczy jednak rzucić okiem na drugi brzeg tej rzeki, aby zrozumieć, dlaczego przycupnęło ono akurat w tym miejscu. Rozciąga się tam bowiem widok na majestatyczne, strome wzniesienie, słynną łupkową parcelę Juffer Sonnenuhr. W samym Brauenbergu znajdziemy kilku ciekawych winiarzy, ale bezsprzecznie największą miejscową gwiazdą jest Oliver Haag, prowadzący rodzinną winiarnię, której historia sięga 1605 roku. Dla nas to zresztą jeden z czołowych mozelskich producentów, którego wina kochamy już od dawna. Oczywiście jego najlepsze butelki to oznaczone klasą GG (Grosses Gewächs) Rieslingi właśnie z Juffer Sonnenuhr, ale od początku nas urzekło, że również podstawowe pozycje prezentują świetny poziom.

Pachnie początkowo dymem, pocieranym o siebie krzemieniem, skałami spryskanymi sokiem z jabłek i cytryn. Po chwili zaczyna się otwierać, pojawia się morela, ananas i brzoskwinie. W ustach bardzo czyste, precyzyjne, punktowe. Oczywiście mocno kwaskowe, z długim, ponownie dymnym posmakiem. Mimo czterech lat na karku ten podstawowy Riesling Olivera wciąż jest świeżutki, rześki i świeży. Dobra cena za tak klasowe wino. Znakomite (93/100).

Nasza butelka została przywieziona z której wyprawy nad Mozelę, ale bieżące roczniki znajdziecie w ofercie Festusa w cenie 69 zł.

Weingut Knebel Riesling 2018

Rodzina Knebel też nie wypadła sroce spod ogona, jej winiarska historia również sięga XVII wieku. Jej winiarnia znajduje się w dolnym biegu rzeki, nieopodal Koblencji i miejsca, gdzie Mozela wpada do Renu. Region ten zwany jest Terrassenmosel i nazwa doskonale oddaje miejscowy krajobraz. Winnice leżą tu bowiem na stromych tarasach, o nachyleniu czasem przekraczającym 70º. Winiarstwo w takich warunkach to zajęcie niemal heroiczne, nikogo nie dziwią pracownicy w alpinistycznych uprzężach, powiązani linami podczas prac między winoroślami. Nieco inna niż nad środkową Mozelą jest również miejscowa gleba. Oczywiście nadal są to łupki, ale dominuje bogaty w żelazo ich czerwony rodzaj.

Matthias Knebel uchodzi za jednego z najciekawszych winiarzy młodego pokolenia nad Mozelą, jednak jego początki nie były łatwe. Winiarnię przejął po przedwczesnej śmierci swojego ojca, który zmarł gdy Matthias dopiero zaczynał studiować enologię. W pierwszych latach wspomagał go słynny Gernot Kollmann (obecnie pracujący w winiarni Immich-Betterieberg), ale już od 10 lat gospodaruje on rodzinną winiarnią samodzielnie. To, co charakteryzuje jego styl to prefermentacyjna maceracja owoców, następnie fermentacja na dzikich drożdżach, czasem pozostawianie sporego cukru resztkowego, gdy drożdże nie chcą przetworzyć go w całości. Ma być nieinterwencyjnie, z respektem do natury. Efekty są oszałamiające.

Spróbowane przez nas wino to jego podstawowa etykieta, pochodząca z winorośli rosnących w niższych partiach parceli Winninger Domgarten. W tym roczniku, fermentacja zatrzymała się na poziomie 11 gram cukru resztkowego. Pachnie słodkawo, nieco drodżdżowo, ale można też doszukać się nut mandarynek, cytryn, jaśminu, siana. Na podniebieniu z przyjemnym ciałem, kremowe, pasowałoby nawet do wspomnianego już karpia, bo koncentracja i masa jest naprawdę przyjemna. Wciąż jednak świeże i soczyste, kończy się wytrawnym, nawet delikatnie grejpfrutowym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Niezwykle nas cieszymy, że wina Matthiasa dostępne są w Polsce w ofercie Poniente (69 zł), od którego to importera otrzymaliśmy je do przetestowania.


Piękno Rieslinga ponownie wybrzmiało w pełni, pokazując przy tym dwa zupełnie różne oblicza. Z jednej strony strzeliste, kwaskowe, surowe wino od Olivera Haaga, z drugiej kremowe, bardziej pełne od Matthiasa Knebela. Co jednak najważniejsze, każde z nich sprawdzi się podczas Świąt, a to tylko stanowi potwierdzenie tezy umiejscowionej w tytule naszego posta.

Artykuł Wina na Święta i dlaczego Rieslingi najlepsze pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Jakie wina będziemy pić na Święta?

$
0
0

Za nami kilka dobrych lat blogowania, a co za tym idzie również kilka świątecznych wpisów, w których polecamy Wam jakie wino dobrać do świątecznych potraw. O dziwo, wiele z nich jest nadal aktualnych! W tym roku postanowiliśmy jednak pójść dalej i pokazać Wam zawczasu wina (znamy je już dobrze), które sami otworzymy w te dni, a także pokrótce uzasadnić nasz wybór w kontekście tego wyjątkowego pairingu.


Śledź z żurawiną – Malibran Credamora Prosecco Col Fondo 2016

Śledzie (w niemal każdej postaci) są wymagającym partnerem dla wina. Nie dość, że sam ich smak jest bardzo intensywny, to zwykle są marynowane w oleju, occie i zdecydowanych, mocnych przyprawach. Sięgnijmy więc po coś niestandardowego. Dobry wyborem byłaby sherry, ale osobiście wciąż nie możemy się przekonać do tych wzmacnianych win z południa Hiszpanii. Idziemy więc innym tropem i szukamy czegoś kwaskowego, ale i mocno wytrawnego. Może Was zaskoczymy, ale wino musujące z niskim poziomem cukru, najlepiej w wersji extra brut lub brut zero – będzie strzałem w dziesiątkę. Można oczywiście poszukać odpowiedniego szampana, czy cavy, ale my sięgniemy po jedno z najciekawszych dostępnych na rynku Prosecco.

Col fondo to metoda produkcji, w której druga fermentacja odbywa się w butelce, ale osad nie jest z niej usuwany (jak przy „zwyczajnym” Prosecco). W efekcie otrzymujemy wino mętne, w tym przypadku z charakterystycznymi nutami drożdżowymi, siennymi, cytrynowymi i mineralnymi. Czujemy, że do naszych śledzi wybór idealnie się sprawdzi.

Wino dostępne w ofercie Vini e Affini (Wine Corner) w cene 79 zł.

Barszcz z uszkami – …..

Przyznajemy otwarcie –  tu poddajemy się. Generalnie nie jesteśmy zwolennikami parowania win z zupami, choć już kilka razy zostaliśmy mile zaskoczeni w tym zakresie. Jednak kwaskowy, esencjonalny barszcz nijak nie łączy się nam z winami. Przez kilka lat testowaliśmy różne opcje, ale ostatecznie naszym zdaniem jest to wysiłek skazany na porażkę. Chyba, że macie jakiś ciekawy pomysł, którym się z nami podzielicie? Uzupełnimy post i zainspirujemy innych!

W komentarzu pod ostatnim postem jeden z naszych czytelników zasugerował Pinot Noir – brzmi ciekawie. Trzeba będzie wypróbować.

Pierogi z kapustą i grzybami – Weingut Künstler Hochheimer Steilweg Riesling Alte Reben 2016

Niedawno wspominaliśmy, że Riesling jest nieodzownym winem na Święta. Nie jesteśmy gołosłowni i do pierogów otworzymy świetną butelkę z Hochheim. Kupiliśmy ją podczas wizyty u producenta w 2017 roku. Przypomnijmy więc tylko, że winnica Steilweg jest klasyfikowana jako Erste Lage, a rosnące na niej krzewy mają ponad 50 lat i rosną na dość lekkiej, aluwialnej glebie. Dzięki temu korzenie tych starych winorośli mogą wnikać bardzo głęboko, penetrując kolejne metry w poszukiwaniu składników odżywczych.

Już wtedy spróbowane wino miało świetną strukturę i lekko słodkawy owoc, przełamany kwaskowym, mineralnym finiszem. Liczymy, że ta pochodząca ze starych krzewów koncentracja podoła fakturze pierogów, a intensywna kwasowość będzie współgrała z esencjonalnym farszem.

Niestety, wina od Weingut Künstler nie są dostępne w Polsce, ale nie martwcie się -nic straconego. Co prawda my nie mamy go już na stanie, ale Wy pamiętajcie o Rieslingu od Weingut Knebel, który z pierogami sprawdzi się równie dobrze, a znajdziecie go w ofercie Poniente.

Pieczony karp – Weingut Ebner-Ebenauer Grüner Veltiner Sauberg 2017 

Tradycja musi zostać zachowana i choć rokrocznie psioczymy na konieczność radzenia sobie z malutkimi ośćmi (Marta nie jada karpia), musi pojawić się on na stole, u nas zwykle w wersji pieczonej, z pomidorami i maślano-cebulowym sosem. Karp to ryba o specyficznym smaku, dość tłusta, wymagająca wina o odpowiedniej koncentracji. Taka kompozycja wręcz prosi się o austriackiego Grüner Veltlinera.

W tym roku sięgniemy po wino od naszego ulubionego winiarza z Weinviertel, Weingut Ebner-Ebenauer. Wino pochodzi z pojedynczej winnicy Sauberg, która charakteryzuje się ciepłą, żwirowo-lessowo glebą. Owoce zbierane są z niej bardzo późno, w październiku, a przed rozpoczęciem fermentacji przez dobę sok jest macerowany ze skórkami w niskiej temperaturze. Sama fermentacja ma zaś miejsce w 500-litrowych beczkach i stalowych zbiornikach. Pamiętamy to wino z poprzednich roczników i zawsze imponowało nam połączeniem mineralnej świeżości i maślanego ciała. Do karpia będzie jak znalazł.

W Polsce wina tego producenta znajdziecie w ofercie Austrovin. Pamiętajcie, że do karpia sprawdzi się każde białe wino z większym „ciężarem”. Jeśli nie uda się Wam nabyć Grüner Veltlinera, szukajcie np. Chardonnay (byle nie mocno beczkowego), czy dojrzewających na osadzie Albariño.

Desery, ciasta – Fattoria Zerbina Scaccomato Albana Passito 2013

O ile żołądki nam pozwolą, wieczór oczywiście będziemy chcieli zakończyć czymś słodkim. Najpewniej będzie to makowiec albo sernik (a może jedno i drugie). Do ciast potrzebujemy słodkiego wina i zgodnie z żelazną zasadą musi ono być słodsze od deseru. Spośród kilku dostępnych opcji, tym razem postawimy na coś nieoczywistego – a więc Albanę z Fattoria Zerbina.  Odwiedziliśmy tę winiarnię w 2017 roku i ich słodkie wina po prostu nas urzekły. Charakterystyczna dla włoskiej Romanii odmiana Albana była przez lata nieco wyśmiewana, ale w dobrych rękach potrafi dać cudne butelki, zwłaszcza te słodkie, produkowane z podsuszanych gron. Nie możemy się doczekać, by wrócić ponownie do tej etykiety.

Albana jest trudno dostępna w naszym kraju. Jeśli się Wam nie uda jej upolować, szukajcie innych win z późnego zbioru, podsuszanych lub dotkniętych szlachetną pleśnią. Świetnym wyborem będzie np. Tokaj Late Harvest.


Plan jest gotowy, wina przyszykowane na półce. Wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, opisane butelki powinny pięknie zagrać z naszymi daniami, ale jak to zwykle bywa szykujemy się również na niespodzianki i zaskoczenia. Jesteśmy też bardzo ciekawi Waszych zestawów, dajcie znać, co sami podacie, albo czym chcecie zaskoczyć gości. Wasze inspiracje zawsze skrzętnie notujemy!

Artykuł Jakie wina będziemy pić na Święta? pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

„Oszukane” risotto i Fekete Furmint 2012

$
0
0

O tym, że wino zyskuje w zestawieniu z jedzeniem mamy nadzieję, że nie musimy Wam już przypominać. Dzisiejszy pairing jest tego kolejnym dowodem. Otworzony wczoraj wieczorem Furmint od słynnego Béli Fekete jakoś nie do końca nam zagrał solo, ale postanowiliśmy dać mu drugą szansę przy niedzielnym obiadzie.


„Oszukane” risotto

Być może w świątecznym ferworze wielu z Was nie ma czasu na przygotowywanie skomplikowanych potraw. Ma być prosto, ale niezmiennie smacznie. Dlaczego risotto jest „oszukane”? Bo tak naprawdę zamiast ryżu użyliśmy makaronu orzo, który z wyglądu go przypomina. Włosi zwykle używają go do zup, ale co nam szkodzi pobawić się utartymi połączeniami. Zwłaszcza, gdy zdecydowaliśmy się na tak nieortodoksyjnego towarzysza dnia, jakim jest węgierski Furmint.

Składniki: pojedyncza pierś z kurczaka, 2 szalotki, 2 ząbki czosnku, 200 gram szpinaku baby, 100 gram gorgonzoli dolce, 200 ml śmietanki 18%, sol, pieprz, mieszanka włoskich przypraw, 150 gram makaronu orzo

Kurczaka kroimy w kostkę i podsmażamy na patelni na oliwie. W międzyczasie gotujemy makaron. Mięso posypujemy solą, pieprzem, mieszanką włoskich przypraw, a gdy zacznie łapać brązowy kolor dodajemy posiekane w półplasterki szalotki i czosnek. Dosłownie po minucie wrzucamy umyty szpinak, a po kolejnej wlewamy śmietankę, dorzucamy pokruszoną gorgonzolę i zalewamy 100 ml wody z gotującego się makaronu. Pozwalamy sosowi zredukować się mniej więcej o połowę, na koniec dodajemy świeżo zmielonego pieprzu, a jeśli lubicie ostrość – również płatki chili. Na talerzu posypujemy twardym serem.

Fekete Furmint Somloí 2012

O winach od Béli Fekete pisaliśmy Wam jakiś czas temu. Niestety za nami już ten szczęśliwy okres, kiedy butelki te były dostępne w Polsce. W tamtym wpisie znajdziecie też krótki opis tego arcyciekawego, wulkanicznego regionu. Z zakupionych wówczas zapasów została nam ostatnia pozycja, którą wczoraj postanowiliśmy otworzyć.

Wino ma złocisty kolor, co nie dziwi – biorąc pod uwagę, że to już 7-letni zawodnik. Pachnie rozpuszczonym masłem, morelami, jabłkami, gruszkami, ale i kaszą gryczaną, suszonym majerankiem. W tle majaczy również delikatnie zielona, niedojrzała nuta owocu, która jest jeszcze bardziej wyczuwalna na podniebieniu. To właśnie ona psuła nam oblicze tego wina, gdy piliśmy je solo. Charakterystyczna, mocna kwasowość Furminta, spotęgowana dodatkowo przez wulkaniczne podłoże Somló wydaje się ładnie wtopiona, ale w długim finiszu pokazuje pazura. Znakomite- (92/100).


Z daniem wino złapało drugi oddech. Paleta się oczyściła, pojawiło się więcej świeżych moreli, czy nawet poziomek. Maślana faktura wina złapała znakomity kontakt z gorgonzolowym sosem, a kwasowość przecięła ciężar śmietanki. To było jedno z ciekawszych połączeń, jakie udało się nam wyczarować w mijającym roku.

Artykuł „Oszukane” risotto i Fekete Furmint 2012 pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

RAW Berlin 2019 – odjechany festiwal

$
0
0

RAW – to słowo działa na nas jak światło latarni na nocne ćmy. Już niemal legendarny winny festiwal, dorocznie obywający się w kilku miastach, w grudniu 2019 w Berlinie, był dla nas od dawna nieosiągalnym „magnesem”. Cały czas coś stawało nam na drodze. W tym roku  wreszcie się udało. I bez owijania w bawełnę – było fantastycznie…


Czym jest RAW?

RAW to festiwal skupiający się na winach naturalnych, niskosiarkowanych (lub w ogóle bez dodatku siarki), biodynamicznych, pomarańczowych, niefiltrowanych, nieklarowanych… Nie chcemy zagłębiać się w poszczególne definicje, bo na tym etapie szkoda na to czasu. Na RAW raczej nie znajdziecie mainstreamowych producentów, za to macie całą masę winnych freaków, odjechanych, offowych winiarzy, którzy z różnych (czasem szalonych) powódek, w jakiś zapomnianych „krainach” produkują swoje niesztampowe butelki. Dwa dni imprezy dają szansę na poznanie zaledwie fragmentu tego niesamowicie barwnego świata. Jeśli lubicie takie klimaty, interesuje Was naturalność w winie (jakkolwiek ją definiujecie), to warto wyskoczyć w przyszłym roku do Berlina – na pewno się tu odnajdziecie!

Dziś chcemy przedstawić Wam pierwszą partię najciekawszych i wyszukanych przez nas producentów.

Vinos Ambiz

Te wina rozłożyły nas na łopatki! Istna iluminacja, olśnienie. Fabio Bartolomei ukończył ekonomię na uniwersytecie, ale szybko stwierdził, że praca w korporacjach nie jest dla niego. Po drodze miał jeszcze kilka innych biznesowych pomysłów, aż w końcu postanowił produkować wina. Zabawę z winoroślami rozpoczął w 2003 roku wraz ze swoim przyjacielem Juanem, jednak od 2011 roku ich drogi się rozeszły. Śmieje się, że od zawsze produkował naturalne wina, nawet nie wiedząc, że jest na nie takie określenie. Posiada zaledwie 3 hektary własnych winnic w górzystym regionie Sierra de Gredos, na zachód od Madrytu, ale skupuje również owoce od innych lokalnych winiarzy.

Vinos Ambiz Rosado 2018

Zaczęliśmy od czystej Grenache, której owoce zostały jedynie delikatne odciśnięte, bez podlegania maceracji. Jest świeżutkie, skrzące się wiśniową owocowością. W ustach pełne życia, poziomkowe, świeżutkie i kwaskowe. Idealny przykład bezpretensjonalnego, codziennego wina. Bardzo dobre- (89/100).

Vinos Ambiz Malvar 2018

Malvar to lokalna odmiana, praktycznie nieznana poza okolicami Madrytu, dająca wina raczej rustykalne, choć czasem ładnie aromatyczne. Pamiętajcie jednak, że w przypadku win pomarańczowych, nawet mało obiecujący szczep potrafi dać zaskakujące wyniki. Tutaj Fabio macerował owoce przez tydzień ze skórkami (ale bez szypułek), a następnie na 3-4 miesiące umieścił wino w glinianych amforach. W aromacie delikatne, wycofane, za to usta wprost buchają soczystym owocem, gruszką i grejpfrutem. Do tego w finiszu pojawiają się delikatnie drapiące taniny. Apetyczne. Znakomite- (92/100).

Vinos Ambiz Airén 2018 

Może to zaskakiwać, ale Airén to najbardziej rozpowszechniona odmiana na hiszpańskich winnicach. Oczywiście powstają z niej w dużej mierze anonimowe, stołowe wina, których większość nawet nie opuszcza Półwyspu Iberyjskiego, jednak w rękach zdolnych winiarzy potrafi dać ona ciekawe efekty. W tym przypadku maceracja była króciutka, bo trwała zaledwie dwa dni, ale za to podlegały jej pełne, nieodszypułkowane grona. Dalsza część winifikacji miała już miejsce w stalowych zbiornikach. Nudne wydaje się powtarzanie tego w kółko, ale ponownie zachwycił nas fenomenalny owoc. Tym razem jest w innej tonacji, idzie w stronę marakui, mirabelek, jabłek. Na drugim planie rozwijają się również zioła (rozmaryn i oregano). Tanin praktycznie brak, ale całość jest potoczysta, zwiewna. Po spróbowaniu naszła nas refleksja, że tych win się po prostu nie wypluwa. Znakomite- (92/100).

Vinos Ambiz Albillo 2018

Nie macie dość lokalnych szczepów? Tutaj na scenę wchodzi Albillo Real, odmiana popularna w Ribera del Duero, ale też w okolicach Madrytu i Galicji. Zwykle daje wina mało aromatyczne, ale dzięki dużej ilości glicerolu w soku o dużej koncentracji i masie. Fabio postawił poddać ją 6-dniowej maceracji, po czym skierował wino na 2 miesiące do amfor i na kolejne 6 miesięcy do baryłek. Ten ostatni element był swojego rodzaju eksperymentem, gdyż do tej pory Albillo dojrzewało jedynie w amforach. Ciała jest w nim rzeczywiście sporo, jest masywne, dość pełne, ale wciąż mocno kwaskowe, delikatnie taniczne. Pachnie słodki jabłkami, ale też herbacianym suszem, ziołami. Intensywne i arcyciekawe. Znakomite (93/100).

Vinos Ambiz Chelva 2018

Teraz czas na odmianę Chelva, znaną w Hiszpanii, co najmniej pod kilkunastoma synonimami: Cebreros, Chelva de Guareña, Eve, Forastera Blanca, Gabriela, Guarena, Mantúo, Mantúo de Pilas czy Mantúo Vigiriego. Takie pozornie szerokie rozpowszechnienie nie przekłada się jednak na liczbę wina powstającego z Chelvy. Co ciekawe, jest ona również wykorzystywana jako winogrono deserowe. Krzewy rosną tutaj na granitowej glebie, na wysokości 700-800 metrów. Pełne kiście są macerowane przez 14 dni, a po odseparowaniu wina, dojrzewa ono kilka miesięcy w stalowych zbiornikach. Oszałamiające – pachnące kwiatami, mirabelkami, marakują, ananasem, mango. Słoneczne, ciepłe, ale też kwaskowe i po prostu fantastycznie pijalne, obezwładniające. Coś niesamowitego, najlepsze pomarańczowe wino 2019 roku! Arcydzieło- (95/100).

Vinos Ambiz Albillo 2017

Ponownie wróciliśmy do Albillo Real, ale tym razem w o rok starszym roczniku, gdzie Fabio nie używał baryłek. Było bardziej brzoskwiniowe, morelkowe, gruszkowe. Owocowość nie była przykryta tą ziołowością, w zasadzie całość kręci się wokół świetnie żywego owocu. Znakomite- (92/100).

Vinos Ambiz Garnacha 2017

To Garnacha w pieprznym, ziołowym, ziemistym stylu. Dojrzewała przez 6 miesięcy w starych baryłkach, ale ten dotyk beczki jest praktycznie niewyczuwalny. Zamiast tego sporo w niej wiśni (z pestkami), truskawek i śliwek. Świeża, soczysta, nienachalna. Bardzo dobre (90/100).

Niestety wina od Fabio nie są dostępne w Polsce, ale to łakomy kąsek dla wszystkich importerów zainteresowanych naturalnymi winami!

Clos Signadore

Do tego producenta mieliśmy ochotę wybrać się w czasie naszej ubiegłorocznej podróży po Korsyce. Sławek Chrzczonowicz, którego podpytywaliśmy wówczas o rady, napisał nam, że: „Christophe Ferrandis robi jedne z najciekawszych korsykańskich win. Nie piłem białych, natomiast czerwone, zarówno A Mandria, Patrimonio jak i Eresia to spora klasa.” Niestety, wówczas winiarnia okazała się zamknięta, ale jak widzicie winny świat jest na tyle mały, że udało się nam nadrobić zaległości. Dodamy tylko z kronikarskiego obowiązku, że jesteśmy na północny wyspy, w apelacji Patrimonio – tu znajdziecie szerszy opis miejscowego terroir.

Clos Singadore A Mandria Blanc 2018

Ta podstawowa linia stanowi mieszankę gron Vermentino z różnych winnic. Pachnie jabłkami i gruszkami, z dodatkiem białych kwiatów i brzoskwiń. Na podniebieniu pojawia się również odrobina ziół i grejpfrutowej goryczki. Kwasowość jest ostra, mocna, bezkompromisowa, w finiszu pozostaje jeszcze długo po przełknięciu wina. Bardzo dobre+ (91/100).

Clos Signadore Blanc 2018

Uwielbiamy korsykańskie Vermentino, choć tutaj mamy pozycję wybitnie młodą, jeszcze dojrzewającą w winiarni w nowych beczkach. Co jednak ciekawe, to nie dąb jest tutaj dominującym elementem, ale esencjonalne, niemal rosołowe ciało, wzmocnione przez nuty pszczelego wosku, dojrzałych jabłek, gruszek i długi, słonawy finisz. Za kilka lat to będzie wielkie wino, ale na razie warto uzbroić się w cierpliwość i odłożyć je na półkę. Znakomite (93/100).

Clos Singadore A Mandria Rouge 2018

Również spróbowane przedpremierowo, bo wino dojrzewa jeszcze w stalowych zbiornikach i czeka na zabutelkowanie. W składzie znajdziemy czyste Niellucciu, a więc odmianę będącą najprawdopodobniej klonem włoskiego Sangiovese. Pachnie intensywnie owocowo – truskawkami, wiśniami, jeżynami i porzeczkami. Na podniebieniu w tym momencie dominują mocne, drapiące taniny, wino jest jeszcze zamknięte i nieufne. W posmaku wskakuje również mocna kwasowość. Znakomite- (92/100).

Clos Signadore Rouge 2015

To też Nielluciu, ale pochodzące z pojedyncze, starej winnicy i dojrzewające w używanych beczkach. W charakterze zupełnie inne od poprzednika, owoce niemal zupełnie umknęły tu do cienia. Dominują zioła, skóra, ziemistość i pieprz. Struktura jest bardzo mocna, stanowcza, z ciemnymi, mrocznymi garbnikami. Znakomite (93/100).

Domaine de la Touraize

O francuskiej Jurze jest ostatnio coraz głośniej, dlatego i my postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej temu regionowi. Spośród kilku spróbowanych producentów, najbardziej smakowały nam etykiety od tej niewielkiej (13 hektarów) rodzinnej posiadłości zlokalizowanej w apelacji Arbois. Ciekawostką jest, że lokalne przepisy pozwalają dodawać do białego wina do 20% ciemnych odmian i odwrotnie. Stąd też poza typowymi określeniami, na etykietach mogą pojawiać się słowa corail (koralowe) i rubis (rubinowe).

Domaine de la Touraize Chardonnay Arces 2017

Wobec szybujących cen burgundzkich Chardonnay, wielu fanów wina intensywniej spogląda na butelki z Jury. Ta etykieta pokazuje, że jest to ze wszech miar uzasadnione. Dojrzewało niemal 2 lata na osadzie w dużych beczkach, jest jeszcze nico kiszone, pachnące ziołami, cytrynami i orientalnymi przyprawami. Na podniebieniu mamy zaś chlebową skórkę, obierki jabłek i gruszek. Delikatnie kremowe, maślane ze świetną koncentracją. Po prostu klasowe. Znakomite- (92/100).

Domaine de la Touraize „Les Moulins” 2017

Ponownie jest to Chardonnay, ale uzupełnione w 1/3 o Savagnin. Owoce pochodzą z niewielkiej parceli Petit Curoulet, z 20-60 letnich krzewów. Odmiany fermentowały wspólnie i dojrzewały na osadzie w 2000-litrowych beczkach przez 18 miesięcy. Jest fantastycznie mineralne, wręcz słone, ultra wytrawne. Pojawiają się jabłka, cytryny, ale nawet nieco brzoskwiń. Nie jest to wino przesadnie zaokrąglone, ale za to świetnie naprężone, super kwaskowe, strzeliste. Eleganckie i z co najmniej kilkuletnim potencjałem. Znakomite (93/100).

Domaine de la Touraize Savagnin 2014

To już wino w charakterystycznym dla Jury, utlenionym stylu. Dojrzewało przez ponad 2 lata w baryłkach, ale bez ich uzupełniania, tak by na powierzchni wytworzył się drożdżowy kożuch, flor. Pachnie zielonymi oliwkami, orzechami laskowymi, ale też cytrusami i mirabelkami. Pięknie mineralne, oczywiście zdecydowanie wytrawne i słone. Świetne jako aperitif, sprawdziłoby się rownież do śledzi w oleju (duch Świąt ciągle w powietrzu). Znakomite (93/100).

Domaine de la Touraize Ploussard „La Cabane” 2018

Odmiana Poulsard daje wina unikalne, o pięknym kolorze, z pogranicza różu i czerwieni. Do tego te aromaty – czerwone porzeczki, kwaskowe, niedojrzałe wiśnie, poziomki, żurawina. Surowe, kwaskowe, przyjemnie żywe i arcysmaczne. W ogóle nie czujemy, że połowa wina dojrzewała kilka miesięcy w beczkach. Bardzo dobre+ (91/100).

Domaine de la Touraize Pinot Noir “sur la Côte” 2017

To kadzi fermentacyjnych trafiają bez odszypułkowania pełne kiście, a wino dojrzewa w 3000-litrowych beczkach. Sporo w nim nut umami, sosu sojowego, jesiennych liści i ziemi. Ale jest też sporo owocowości (truskawki, ale i czereśnie, czy nawet śliwki). Dość mocne, nieco zbyt przytłaczające jak na Pinot Noir. Dobre+ (88/100).

Domaine de la Touraize Trousseau “Les Corvées” 2017

Trousseau to druga (obok Poulsard) charakterystyczna dla Jury lokalna odmiana. W tym wydaniu w nosie pachnie dymem z ogniska, pieprzem, suszonym igliwiem i czerwonymi porzeczkami. Świetnie kwaskowe z ugładzonymi, ale też wyraźnie odznaczającymi się taninami. Byłoby świetne do kaczki i gęsiny. Bardzo dobre+ (91/100).

VINS NUS/SiurAlta

Alfredo Arribas to kolejny świetny producent z Hiszpanii, tym razem z Katalonii. Na północy (w chłodniejszej części) apelacji Montsant produkuje kilka etykiet zakręconych win, z których czołowe to oznaczane kolejnymi numerami etykiety InStabiles. Ich zawartość i sposób winifikacji zmieniają się w każdym roku, ograniczeniem jest tylko pomysłowość i wyobraźnia Alfredo. Dodatkowo posiada on parcele w Prioracie i kilka win jest butelkowanych w ramach tej apelacji.

SiurAlta Rouge 2018

Zaczęliśmy do 90% Grenache uzupełnionej o 10% odmiany Trepat. Fermentacja odbywała się bez odszypułkowania gron, w stali i amforach. Początkowo nieco zalatuje obórką, ale po chwili oczyszcza się, pojawia się soczysty owoc, pieprz, truskawki i wiśnie. Z zaskakującą jak na Grenache kwasowością, żywe i radosne. Bardzo dobre- (89/100).

SiurAlta Morat 2018

Winifikacja jest podobna jak u poprzednika, ale tym razem w składzie znajdziemy 100% Syrah rosnącego na gliniastej glebie. Kiszone i ściśnięte w nosie, dopiero na podniebieniu ponownie pokazuje czystą ekspresję owocowości. Oczywiście profil aromatyczny Syrah jest już inny – więcej tu wiśni i śliwek, a także mnóstwo pieprznych garbników. Bardzo dobre (90/100).

SiurAlta Antic 2016 

Tu mamy znów Carignan z kredowego podłoża, ale tym razem aby ugładzić niepokorną duszę tego szczepu Alfredo zdecydował o dojrzewaniu wina w beczkach. Aromat jest dość podobny jak w przypadku Syrah, ale usta już inne, balsamiczne, świetnie kwaskowe, z taninami, które zdają się biegać po całym podniebieniu. Znakomite (93/100).

SiurAlta Gris 2018

Bardzo rzadko nadarza się okazja, by spróbować czystej „szarej” Grenache, która tym razem była macerowana przez 2-3 godziny, po czym powędrowała na kilka miesięcy do ceramicznych jajek. Wino nas absolutnie zachwyciło, pachniało brzoskwiniami i dojrzałymi gruszkami, ale na języku imponowało szczypiącą język kwasowością i wręcz limonkowym posmakiem. Niesamowicie apetyczne. Znakomite+ (94/100).

SiurAlta Orange 2018

Ostatnie wino z tej serii to mieszanka, w skład której wchodzi Grenache Blanc, Carignan Blanc i Malvasia. Maceracja była bardzo długa, bo trwała aż 60 dni, a dalsze dojrzewanie odbywało się w stalowych zbiornikach i glinianych amforach. Słodkawe, wręcz lekko miodowe w aromacie, za to w smaku oczywiście wytrawne, mocno kwaskowe. Pojawia się również nieco jabłek, mirabelek i skórki cytrynowej. Finisz mocny, ściągający, świetnie taniczny. Kochamy takie pomarańczowe wina, niosą w sobie świetny faktor pijaności (tak, tak użyliśmy słowa faktor!). Znakomite (93/100).

VINS NUS InStabile No. 4 Grosso Modo Priorat 2017

Garnacha Peluda jest uznawany za najlepszy klon odmiany, charakteryzujący się bardzo „włochatym” spodem liści. To właśnie on odpowiada za zawartość „etykiety nr 4”. Połowa owoców fermentowała wraz z szypułkami, a całość dojrzewała w stalowych zbiornikach i ceramicznych jajkach. Jest tu wszystko za co kochamy wina z tej odmiany – kwaskowe wisienki, soczystość, delikatne taniny. Można pić je szklankami, ale mimo wszystko lepiej kieliszkami. Bardzo dobre (90/100).

VINS NUS InStabile No. 6 Alter Ego Priorat 2016

To również czysta Grenache, ale pochodząca ze starych 80-letnich krzewów. Owoce po fermentacji w stali trafiają do 600-litrowych beczek, gdzie dojrzewają kilkanaście miesięcy. Jest mocniej zbudowane, bardziej kompleksowe od poprzednika. Idzie w stronę ciemnych wiśni i śliwek z dodatkiem przypraw, suszonych ziół i pieprzu. Nieugładzone, lekko skórzane, ziemiste. Znakomite (93/100).

VINS NUS InStabile No. 5 In Albis Priorat 2016

Na koniec spróbowaliśmy kompleksowej mieszanki Grenache Blanc, Macabeu, Xarel-Lo i Muscata, których owoce macerowane były przez 17 dni. Pachnie brzoskwiniami, dojrzałymi jabłkami i gruszkami. Przyjemnie skoncentrowane, delikatnie maślane i woskowe. Pełne, ale z utrzymana kwasowością, akcentami siana i słonawym finiszem. Znakomite (93/100).


Zmęczeni? A to dopiero początek…

Artykuł RAW Berlin 2019 – odjechany festiwal pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

[video] Panel musiaków z marketów (i nie tylko)

$
0
0
Testowaliśmy wina:

Arestel Cava Ecológica Brut Nature – 24,99 zł (Lidl)

Balard Crémant de Bordeaux Brut – 24,99 zł (Lidl)

LaCheteau Crémant de Liore Brut – 34,99 zł (Kaufland)

Mionetto Prosecco Biologico Extra Dry – 39,90 zł (Leclerc)

Blancher Cava Reserva Brut Nature – 69,99 zł (El Catador)

Villa Marcello Prosecco Millesimato Brut – 59,99 zł (Mielżyński)

 

 

Artykuł [video] Panel musiaków z marketów (i nie tylko) pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Viewing all 590 articles
Browse latest View live