Quantcast
Channel: Robert, Autor o Nasz Świat Win
Viewing all 590 articles
Browse latest View live

Różowe bąble dobre na wszystko

$
0
0

Tak, jak najlepsze restauracje w różnych miesiącach wprowadzają do menu dania oparte o sezonowe produkty, tak nasze kubki smakowe mają ulubione „sezonowe wina”. Późna wiosna i lato to czas bąbelków, win różowych i ostrych, kwaskowych bieli. Dziś chcemy Wam pokazać dwa świetne musiaki, które umilą niejedno popołudnie na tarasie.


Mleko od Korába

Zaczynamy od zwariowanego Pét-Nata z (jakżeby inaczej) Moraw. Mamy nadzieję, że tej kategorii win nie musimy Wam już specjalnie przedstawiać. Pétillant-naturale to określenie win musujących powstających najprostszą metodą jaką wymyślili winiarze (stąd inna jej nazwa – metoda pradawna). Polega ona po prostu na zabutelkowaniu wina, nim fermentacja dobiegnie końca. Ostatni jej etap odbywa się już więc w zamkniętej butelce, przez co samoczynnie wytarzane są bąbelki.

Od dobrych 2-3 lat winny świat opanowała „moda” na Pét-Naty. Dziś już nawet polscy, wciąż przecież raczkujący winiarze, coraz śmielej decydują się na wypuszczanie na rynek takich win. Jednym z bastionów, protoplastów tego odrodzenia metody pradawnej są Morawy. Jeśli zaś mielibyśmy wybrać tamtejszego mistrza Pét-Natów byłbym nim bez wątpienia Petr Koráb, który już dwa lata temu olśnił nas swoimi fenomenalnymi bąbelkami.

Petr Koráb Milk? (pi)Not Today Pét-Nat Brut 2019 (54 zł, Wino z Moraw)

Już etykieta i nazwa wskazuje, że mamy do czynienia z freakowym winem. Jest to bladoróżowa mieszanka dwóch Pinotów – Blanc i Noir, bardzo wytrawna, cukier resztkowy jest na niemal niezauważalnym poziomie (dokładnie 0,8 grama). Pachnie dość zielono, niedojrzałymi truskawkami, białym bzem, szparagami, zielonym pieprzem. Usta mocniej owocowe, poziomkowe i wiśniowe. Leciuchne, zgrabne, bardzo uwodzicielskie. Tarasowe wino w najlepszym znaczeniu tego zwrotu. Bardzo dobre+ (91/100).

Czy może jednak Cava?

Jeśli jednak zamiast takich „hipsterskich” win wolicie klasykę, to na ratunek może Wam pospieszyć różowa Cava. Te pochodzące z Hiszpanii wina (warto bowiem zaznaczyć, że choć Cava utożsamiana jest z Katalonią, to może powstawać w wielu regionach, nawet w Rioja) powstają metodą klasyczną. W dużym skrócie polega ona na wyprodukowaniu najpierw wina spokojnego, rozlaniu go do butelek, dodaniu drożdży, zakapslowaniu i dopuszczeniu do wtórej fermentacji (stąd biorą się bąbelki), a następnie usunięciu pozostałego osadu i ostatecznym zakorkowania wina.

Família Oliveda Cava Rose Brut (36 zł, El Catador)

Nasza pozycja to mieszanka Garnachy i Pinot Noir, które na wspomnianym drożdżowym osadzie dojrzewały 15 miesięcy. Pachnie delikatnie, nienachalnie, można wyłowić akcenty wiśniowe i malinowe. Na podniebieniu bardzo ożywcza, odświeżająca, z mocną (wręcz cytrusową) kwasowością i grejpfrutowym, delikatnie gorzkawym wykończeniem. Do tego dość cielista i długa. W tej cenie świetny wybór (jak zresztą większość pozycji tego importera). Bardzo dobre (90/100).


Gdy tak siedzimy sobie na osłonecznionym balkonie z kieliszkiem różowego musiaka w ręku, wydaje się, że naprawdę do szczęścia niewiele potrzeba. Wykorzystajcie te kilka tygodni, nim nad Wisłę zawitają prawdziwe upały, bo chyba nie ma lepszego momentu w roku, by delektować się takimi winami jak opisywane przez nas dzisiaj butelki.

Artykuł Różowe bąble dobre na wszystko pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.


A może by tak skoczyć do Winnego Garażu?

$
0
0

Lubimy takie spontaniczne pomysły. W planach była szybka rowerowa wycieczka, bo tak naprawdę na dłuższy wypad ostatnio brakuje nam czasu. Z rana więc mała rozgrzewka i kierunek wały wiślane, wszystko po to by było konkretne i intensywne spalanie. Po przejechanych 40 km, w okolicach Góry Kalwarii naszła nas jednak myśl – a może by tak skoczyć do Winnego Garażu?


Co w tym zamyśle takiego szalonego? Nie chodzi nawet o dodatkowe kilometry, które musieliśmy pokonać, ani nawet o czas (do tego miejsca nie da się „wpaść na chwilę” – sami się przekonajcie). Zwyczajnie, z doświadczenia już wiemy, że taki przystanek w środku trasy, pyszne jedzenie i kilka kieliszków wina sprawiają, że droga powrotna, a z Garażu do domu mamy (w linii prostej) ponad 25 kilometrów, nie należy do najłatwiejszych, nogi po takiej „posiadówce” są jakby z ołowiu. (śmiech)

Poza świetną kuchnią, którą zachwaliliśmy już nie raz (tym razem nasze serca skradł orzeźwiający chłodnik z botwinki i mięciutki, pieczony zagrodowy kurczak), niewątpliwym atutem tego miejsca, które wyczarował Wojtek Henszel wraz z żoną, jest jego selekcja win. Wojtek, mając ogromne doświadczenie w gastronomii w Niemczech i wiele znajomości wśród tamtejszych winiarzy jest w stanie sprowadzać ciekawe butelki w atrakcyjnych cenach. Poza tym zwykle mocno rotuje etykietami, co pozwala za każdym razem spróbować u niego nowych, nieznanych pozycji. Teraz taką nowością są austriackie wina od Weingut Angerer z Kamptal.

Mozela

Zaczęliśmy jednak klasycznie dla Garażu od butelek od mozelskiego producenta Weingut Karp-Schreiber. Znamy te wina od dawna i musimy przyznać, że Jobst Karp z roku na rok poprawia jakość produkowanych butelek.

Karp-Schreiber Sauvignon Blanc Mosel 2019 (55 zł)

Sauvignon znad Mozeli to raczej ciekawostka, niż szerzej rozpowszechniony trend (ta odmiana zyskuje za to na popularności w Rheinhessen i Palatynacie). W wykonaniu Jobsta jest naprawdę solidny, bliżej mu do Loary, niż Nowej Zelandii – jest mocno zielony, agrestowy, bardzo chłodny, soczysty. Smakuje wręcz świeżo skrojonym zielonym ogórkiem, ze świetnym, intrygującym słonawym wykończeniem. Idealne na aperitif. Bardzo dobre (90/100).

Karp-Schreiber „Dry Karp” Riesling Mosel Trocken 2019 (45 zł)

To jedno ze stałych win z oferty Winnego Garażu, solidna butelka pokazująca charakter Mozeli. Jest tu oczywiście mnóstwo kwasowości, ale też ładny owoc (jabłka, gruszki i delikatne tropiki – melon, czy wręcz ananas). Na podniebieniu pieprzno-zielonkawe, jeszcze młodziutkie, dość ostre, mocno zarysowe. Można próbować teraz, ale spokojnie wytrzyma kilka lat. Bardzo dobre+ (91/100).

Kamptal

Weingut Angerer to producent, którego win wcześniej nie mieliśmy okazji próbować (choć Kamptal jest jednym z najczęściej przez nas odwiedzanych miejsc w Austrii). Okazuje się, że Kurt Angerer posiada tam całkiem spory areał winnic (ponad 40 hektarów), dodatkowo obok klasycznych dla tego miejsca odmian jak Grüner Veltliner i Riesling, uprawia też takie ciekawostki jak Viognier, Semillon, Syrah, czy Caberneta Sauvignon.

Angerer Gelber Muskateller Niederösterreich 2019 (42 zł)

Zwykle od austriackich Muskatellerów oczekujemy większej egzotycznej ekspresji, to wino zaś gra bardziej na strukturze niż emocjach. Aromat jest bowiem dość skąpy, nie znajdziemy tu zbyt wiele charakterystycznych nut białych kwiatów, czy melona. Wino jest wręcz lekko zielone, w stylu Sauvignon Blanc. Na języku lekkie, soczyste, kwaskowe i jeszcze mocniej zielone (liście porzeczki). Nietypowe dla odmiany, ale wciąż smaczne. Dobre (87/100).

Angerer Grüner Vetliner Kies Niederösterreich 2019 (45 zł)

To podstawowy z Veltlinerów Kurta, pochodzący z winnic o żwirowej glebie i dojrzewający jedynie w stali. Ze świetnym nosem pachnącym gruszkami, ale i marakują oraz skórką z pomarańczy. Do tego dochodzą akcenty suszonego siana i sporo charakterystycznego dla odmiany białego pieprzu. Orzeźwiające, kwaskowe, ale nie pozbawionej pewnej materii. Solidnie wykonane i atrakcyjne cenowo. Bardzo dobre- (89/100).

Angerer Grüner Vetliner Spies Kamptal 2018 (78 zł)

Pamiętacie nasz wpis poświęcony winom z Dolnej Austrii z 2018 roku? W tym przypadku nasza diagnoza ponownie się potwierdziła. Gorący rocznik dał o sobie znać przede wszystkich w wysokim (14,5%), nie do końca zbilansowanym alkoholu. Ten pochodzący z granitowego podłoża Veltliner jest mocno zbudowany, lekko maślany, brzoskwiniowy, pełny, ale wisi nad nim ta moc procentów (zwłaszcza w finiszu czujemy tę nieprzyjemną goryczkę). Bylibyśmy za odłożeniem go na 2-3 lata, jest szansa, że alkohol wtopi się w całość, bo struktura wina jest całkiem solidna. Dobre+ (88/100).

Angerer Grüner Vetliner Loam Kamptal 2018 (75 zł)

Na tle poprzednika ostatnie wino zaprezentowało się znacznie lepiej. Może to dzięki ilastemu podłożu, które jest bardzo lubiane przez odmianę. Tutaj mamy przede wszystkim więcej chłodu, mineralności, stalowej, mocnej struktury, która jest w stanie okiełznać i tym razem nie najniższy alkohol (14%). W przeciwieństwie jednak do poprzednika, poza dodaniem winu masy i koncentracji, nie wychodzi on na wierzch. Do tego są tu przyjemne nuty maślane, gruszkowe i morelowe. Fajnie poukładane, z potencjałem do ładnej ewolucji. Znakomite- (92/100).


Wiosna bez Winnego Garażu wiosną straconą! Cieszymy się, że po kilkumiesięcznej przerwie możemy ponownie odwiedzać nasze ulubione miejsca. A Wy jeśli do tej pory nie odwiedziliście Wojtka, czas to nadrobić – długi weekend jest do tego świetnym momentem. Rowerzyście są tam szczególnie mile widziani!

Artykuł A może by tak skoczyć do Winnego Garażu? pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

HE Concept Store – nie bójcie się tego miejsca

$
0
0

Przyznam wprost, że z reguły jesteśmy sceptycznie nastawieni do tego typu „ekskluzywnych” miejsc w Warszawie. Powód jest banalnie prosty – na pierwszy rzut wydaje się po prostu, że nie są one na naszą kieszeń. Przechodząc Krakowskim Przedmieściem koło Hotelu Europejskiego zastanowilibyśmy się dwa razy czy wejść (a z natury raczej jesteśmy odważni). Okazuje się jednak, że to wielki błąd, bowiem znajduje się w nim ciekawy sklep z winami.


Na zaproszenie Katarzyny Kordas dostałem ostatnio możliwość przetestowania kilkunastu win z oferty HE Concept Store, w którym napijecie się również wina na kieliszki. Ceny zaczynają się tu już w okolicach 50 zł, a do 100 zł znajdziecie naprawdę sporą ilość bardzo udanych butelek. Warto wyskoczyć tu nie tylko w celach zakupowych, przestrzeń jest bowiem wręcz wymarzona do zorganizowania jakiegoś eventu, czy nawet warsztatu/szkolenia winiarskiego. Wnętrze naprawdę robi wrażenie.

Obecnie selekcja koncentruje się głównie wokół Francji i Włoch, ale Kasia zamierza ją stopniowo rozszerzać. Co istotne, wina pochodzą głównie od małych, rodzinnych producentów – takie mocno zindywidualizowane portfolio, bazujące na osobowościach winiarzy, to niewątpliwy atut tego miejsca.

Poniżej przedstawiamy butelki, które najbardziej przypadły nam do gustu:

Château Pierre-Bise Le Haut de La Garde Anjou 2017 (85 zł)

Po spróbowaniu tego wina doszliśmy do wniosku, że pijamy zdecydowanie za mało Chenin Blanc. To pozycja znad Loary pachnie mocno: gruszkami, czerwonymi jabłkami, nieco woskiem i brzoskwiniami (czuć, że do produkcji użyto w części grona dotknięte szlachetną pleśnią). Na języku z wyraźnie zarysowaną strukturą, przyjemnie ciężkie, ale momentalnie skontrowane przez mocną kwasowość. Eleganckie, z długim, mineralnym finiszem. Znakomite- (92/100).

Vincent Gaudry Le Tournebride Sancerre 2018 (129 zł)

Rasowe Sauvignon Blanc z najlepszego miejsca dla tej odmiany we Francji. Dość aromatyczne, nieco kwiatowe ale i granitowe. Nuty owocowe przeplatają się z tym skalistym, surowym wyrazem, dając w efekcie niezwykle elegancką, mineralną i poważną pozycję. Może nie dzieje się w tym winie zbyt wiele, ale gra niuansów jest rewelacyjna. Znakomite- (92/100).

Bischi Verdicchio di Matelica 2018 (69 zł)

Spośród dwóch najbardziej znanych apelacji Verdicchio z Marche (drugą jest Verdicchio dei Caistelli di Jesi), pozycje z okolic Matelici są zwykle mocniej kwaskowe, bardziej surowe. Matelica jest bowiem położona głębiej w lądzie, dociera tu znacznie więcej chłodniejszych mas powietrza znad Apeninów. To wino pachnie jaśminem i kwaskowymi jabłkami, z atrakcyjnym tłem opartym o nuty siana i brzoskwiń. Na podniebieniu mocno ziołowe i kwaskowe, bardzo orzeźwiające, idealne na upalny dzień. Świetna cena. Bardzo dobre+ (91/100).

Collecapretta Vigna Vecchia 2018 (125 zł)

Przesmaczne, dłużej macerowane (takie półpomarańczowe) wino z Trebbiano z Umbrii. Uwielbiamy takie pozycje. Pachnie jak babciny kompot z gruszek, a na języku eksploduje soczystością owoców. Znajdziemy ich tu wspaniały miks – brzoskwinie, jabłka, cytryny, mirabelki. Finisz jest za to ziołowy i kwiatowy. Radosne, zwiewne, funky. Znakomite (93/100).

Château Canadel Bandol 2017 (119 zł)

Z okolic Bandol pochodzą jedne z najwspanialszych różowych win Francji. Tutaj mamy wiśnie, odrobinę czerwonych porzeczek, kwiatów, ale i jabłek oraz gruszek. Niby zwiewne, ale tak naprawdę oparte na solidnych, stalowych filarach. Pięknie wykonane. Znakomite (93/100).

Antoine Sanzay Saumur Champigny 2018 (95 zł)

Klasyczny Cabernet Franc znad Loary, pachnący grafitem, porzeczkami, żwirem i ziemią. Przywodzące na myśl leśną polanę jesienią, za snującymi się na wysokości kolan pasami mgły. Nienachalne, ale mocne, nieprzesadzone ale też nie kościście jak czasem bywają te wina. Bardzo dobre+ (91/100).

Le Due Terre Sacrisassi Friuli Colli Orienatli 2016 (205 zł)

Pochodzący z Friuli kupaż Schioppettino i Refosco dojrzewający niemal dwa lata w używanych beczkach. Pachnie wołowym rosołem, natką pietruszki, umami, sosem sojowym, ale i mnogością owoców – wiśniami (oraz ich pestkami), truskawkami, dojrzałymi malinami. Jakość owocu jest fenomenalna, ale mamy tutaj też tak lubianą przez nas we włoskich winach delikatną nutę lotnej kwasowości. Duża klasa. Znakomite (93/100).


Chcemy Was bardzo zachęcić do tego miejsca – bo warto wyzbyć się uprzedzeń, że gdzieś „nie pasujemy”. Co tu dużo mówić, po dobre wino warto zaglądać wszędzie, nawet do Hotelu Europejskiego. Kasia zawsze służy dobrą radą i uśmiechem. Znamy ją zresztą od lat i  jak zwykle kibicujemy, bo pasję do wina ma we krwi.

Możemy też już zdradzić, że dodatkowo wkrótce na Poznańskiej ma się otworzyć stacjonarny sklep z winami z tej oferty. 

Artykuł HE Concept Store – nie bójcie się tego miejsca pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Hiszpański wieczór w Warszawie by Piotr Kulka

$
0
0

Pamiętacie nasz wywiad z człowiekiem orkiestrą, czyli Piotrem z Barcelona Ambassadors? Okazuje się, że covidowe zamieszanie miało też swoje niewielkie plusy, bo dzięki niemu Piotr musiał pozostać z Warszawie nieco dłużej niż początkowo zakładał. Z dzisiejszej perspektywy bardzo się cieszymy, bo w końcu udało nam się przegadać cały wieczór przy wspaniałych winach i w wyborowym towarzystwie.


Oczywiście poza świetnymi rozmowami, śródziemnomorskim luzem i wspomnieniami z podróży do Hiszpanii (i nie tylko), spotkanie nie mogło upłynąć pod innym znakiem niż właśnie hiszpańskie wina. Piotr zaproponował autorską selekcję butelek (w większości niedostępnych w Polsce), które po raz kolejny udowodniły, jak ciekawe jest tamtejsze winiarstwo. Musimy też przyznać z ręką na sercu, że dawno tak dobrze nie czuliśmy „Hiszpanii”,  jak właśnie w zestawieniu zaprezentowanym przez Piotra. Jego pasja, otwartość i niezwykłe doświadczenia nieustannie robią na nas wrażenie.

Zaczęliśmy nietypowo jak na polskie warunki (choć dość klasycznie jeśli chodzi o Hiszpanię), a więc od sherry. Akompaniowały jej kanapeczki z mazurską rybą w occie. Te wyraziste smaki ryby idealnie pasowały do zaproponowanego wina.

Bodegas el Gato J. Martinez Manzanilla Sanlúcar de Barrameda 

Świetne wino na aperitif, delikatnie orzechowe, zdecydowanie drożdżowe, słone i mineralne. Już po pierwszym łyku ślinianki ruszają mocno do pracy, zachęcając do wzięcia „czegoś na ząb”. Po dłuższej przerwie w degustacji sherry, to było niesamowicie smaczne doświadczenie. Znakomite- (92/100).

Piotr wniósł niebywałe ożywienie, jeśli chodzi o nasze spojrzenie na łączenie musujących win z jedzeniem. Do ultra wytrawnej Cavy spróbowaliśmy bowiem sardynek w oliwie! I wiecie co? To była prawdziwa bomba.

Alta Allela Mirgin Laietà Cava Gran Reserva Brut Nature 2016 (w Polsce w ofercie Rafa Wino w cenie 139 zł)

W składzie znajdziemy mieszankę Xarel-lo, Macabeo, Chardonnay oraz Pinot Noir, a całość przez co najmniej 30 miesięcy dojrzewała na osadzie. Aromat nie jest może zbyt rozbudowany, ale za to usta są już obezwładniające. Mamy tu sporo nut drożdżowych, akcenty chlebowe, ale przede wszystkim intensywną cytrynową kwasowość i niesamowicie długi finisz. Świetne, orzeźwiające wino. Znakomite (93/100).

Wspomniane już Xarel-lo to jedna ze wschodzących gwiazd hiszpańskiego winiarstwa. Jeszcze kilka lat temu było używane praktycznie tylko jako składnik Cavy, ale producenci w końcu dostrzegli potencjał szczepu jeśli chodzi o jednoodmianowe wina spokojne. Już nieraz Xarel-lo nas mocno zaskoczyło jeśli chodzi o jakość powstających z niego win. Nie inaczej było tym razem.

Torre del Veguer Raims de la Immortalitat Penedès 2018

Ciekawa jest już sama historia stojąca za tą butelką, bowiem umieszczono na niej obraz stworzony specjalnie dla winiarni przez przyjaciela właścicieli, Salvadora Dali. Wino powstaje w niewielkich ilościach (jedynie ok. tysiąc butelek w roczniku), a obok Xarel-lo znajdziemy w nim również niewielką ilości różowego klonu Xarel-lo Vermell. Po zbiorach, winogrona przechodzą dobową pre-fermentację w niskiej temperaturze, a po fermentacji w stali wino dojrzewa kilka miesięcy na osadzie, we francuskich beczkach. Pachnie słodkimi jabłkami, gruszkami, ale i migdałami i wanilią. Na podniebieniu z ładną masywnością, delikatnie oleistą fakturą, ale i oczyszczającym, kwaskowym finiszem. Z dużym potencjałem kulinarnym, choć nam smakowało też z prostą przekąską – słonymi włoskimi ciasteczkami taralli. Znakomite- (92/100).

Kulinarną gwiazdą wieczoru okazała się hiszpańska tortilla ziemniaczana z chorizo, przygotowana przez siostrę Piotra. Do niej zaproponowano zaś najlepszą naszym zdaniem butelkę wieczoru z najsłynniejszej apelacji Katalonii – Prioratu.

Coop. Agricola de Porrera Vi de Vila Porrera Priorat 2015

To kolejny przykład tego, że nawet spółdzielnie (o ile są dobrze zarządzane) potrafią wyprodukować zachwycające wino. W składzie znajdziemy Carinyenę, którą uzupełnia Garnacha. Jest pięknie owoce, mamy tu wiśnie, dojrzałe maliny i truskawki, a wszystko to rozwija się na żwirowym podłożu. Po kilku chwilach w kieliszku pojawia się również kawa, mięta i suszone śródziemnomorskie zioła. Kwasowość jest bardzo mocna, nasycenie świetnie, a całość zamykają żywe, rześkie tanin. Można by z nim jeszcze poczekać, ale już teraz daje mnóstwo radości. Znakomite+ (94/100).

Za deser starczyło nam same wino, spróbowaliśmy bowiem ultrasłodkiego wina z Andaluzji z cukrem resztkowym na poziomie zdecydowanie powyżej 200 gramów.

Bodegas el Gato Pedro Ximenez Levante

Pachnie karmelem, suszonymi figami i daktylami. Jest niemal półpłynne, o konsystencji miodu, ale wciąż podbudowane przez kwasowość. Jeden kieliszek w zupełności wystarczy zamiast kawałka nawet bardzo słodkiego ciasta. Bardzo dobre+ (91/100).


Znakomity i udany wieczór – na długo zostanie w naszej pamięci. I to nie tylko za sprawą tych opisywanych win, ale przede wszystkim dzięki świetnemu towarzystwu Ani, Rafała i Piotra oraz opowieści, które snute były do rana. Tamtego dnia zamiast w Warszawie staliśmy przy barze w Barcelonie. Magia.

Artykuł Hiszpański wieczór w Warszawie by Piotr Kulka pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Blogerskie spotkania – wina z gór

$
0
0

Po dłuższej przerwie udało się reaktywować cykliczne spotkania blogerskie, które z entuzjazmem rozpoczęliśmy w czasach przed pandemią i bardzo się za nimi stęskniliśmy. Tym razem w nieco okrojonym składzie (Winespeak, Wine stream i Winniczek, który nie tylko udostępnił nam swoje „cztery kąty”, ale i przygotował jak zwykle świetne przekąski) postanowiliśmy zdegustować kilka win pochodzących z górskiego terroir.


Czy można się w ogóle pokusić o znalezienie jakiegoś wspólnego elementu łączącego wina powstające w górskich rejonach? Zdecydowanie tak. Zwykle są to pozycje bardzo świeże, rześkie, mające charakterystyczny mineralny, skalisty rys (idealnie pasuje tu określenie „czystość górskiej wody”). Zawdzięczają one to oczywiście specyficznym mikroklimatom jaki znajdziemy w takich miejscach. Winorośle rosną zwykle na dość stromych zboczach, przez co mają świetne nasłonecznienie, ale w nocy schodzące z wyższych partii chłodne powietrze schładza owoce, przedłużając ich wegetację i jednocześnie nie pozwalając na zbyt szybką akumulację cukru.

Zaczęliśmy od dwóch pozycji z Alto Adige (to jeden z naszych ulubionych winiarskich regionów), w którym łączą się nie tylko wpływy mas powietrza znad Alp i Morza Śródziemnego, ale i germańskie winiarstwo – bardzo precyzyjne, przemyślane, z nieco większym włoskim luzem.

Alois Lageder Heberle Pinot Bianco 2018 (89 zł, Winkolekcja)

Jak co roku mieliśmy w kwietniu pojechać do Aloisa na jego festiwal Summa, ale z oczywistych względów został on odwołany, więc na razie pozostaje się ratować jego winami, należącymi do jednych z najlepszych w regionie (naszym zdaniem ich jakość rośnie też z roku na rok). W tym przypadku w butelce pręży się Pinot Bianco pochodzący z dwóch przeciwległych stron Doliny Górnej Adygi, z winnic zlokalizowanych na poziomie 500 metrów. Po fermentacji w stali wino dojrzewa przez 9 miesięcy na osadzie (cześciowo w dużych beczkach). Jest niezwykle lekkie (11,5% alkoholu), ale wspomniany pobyt na osadzie dodał mu struktury, tłustości i koncentracji. Na pierwszym planie znajdziemy jabłka, cytryny, ale i rumianek, zaś w tle chłodną, mineralną, krzemienną podbudowę. Jednak w tym momencie nie jest jeszcze zintegrowane, bo kwasowość odstaje. Powinno się poprawić za rok-dwa. Bardzo dobre- (89/100).

J. Hofstätter Michei Sauvignon Blanc 2018 (przywiezione z Włoch, cena ok. 12 eur, inne wina producenta dostępne u Mielżyńskiego)

Hofstätter to kolejne wyróżniające się nazwisko w Alto Adige i jeden z większych (obok choćby Lagedera) prywatnych właścicieli winnic. Trzeba bowiem pamiętać, że region słynie również z robiących świetne wina spółdzielni, do których sprzedają swoje winogrona mniejsi winiarze. Tu mamy Sauvignon Blanc, które jak na odmianę przystało jest bardzo aromatyczne, pachnie jaśminem, bzem, kwaskowymi jabłkami, brzoskwiniami i cytrynami. Usta mocniejsze, bardziej masywne, z wciąż utrzymująca się soczystością. Całość płynnie przechodzi w pieprzno-przyprawowy finisz z grejpfrutową goryczką. Po dłuższej chwili w kieliszku pojawiają się również aromaty liści czarnej porzeczki. Rasowy przedstawiciel odmiany. Bardzo dobre (90/100).

Z Włoch przenieśliśmy się do Austrii, a dokładnie jej południowej części, regionu Südsteiermark. Sama Południowa Styria może nie jest typowo górskim regionem, ale spróbowane wino pochodzi z Sausal, jej najwyższej części, gdzie winnice sięgają aż 600 metrów.

Wohlmuth Ried Gola Chardonnay 2017 (przywiezione z Austrii, cena 14,50 eur, inne wina producenta dostępne są w Wino i przyjaciele)

Butelka pochodzi z naszej ubiegłorocznej wizyty u tego producenta, z owoców rosnących na parceli Gola. Po słoweńsku oznacza ona “goła” i nawiązuje do ubogiej, łupkowej gleby, ale też do wystawienia parceli na chłodne powietrze napływające tu bezpośrednio od Alp. Nos delikatny, jabłkowo-gruszkowy, nawet nieco zamknięty, za to usta mocno kwaskowe, bardzo skupione, pieprzne, z długim, stalowym posmakiem. Bardzo eleganckie, dostojne. Znakomite (93/100).

Kolejne wino zdecydowanie wygrało jeśli chodzi o wysokość położonych winnic, tutaj znajdują się one w argentyńskiej Uco Valley na poziomie 1300 metrów.

Triange Wines Salvo Semillon 2017 

Bardzo stare, 117-krzewy rosną skalistej i wapiennej glebie. Po zbiorach 60% wina fermentuje w stali, reszta zaś w betonowych jajka przez 15 dni ze skórkami. Na koniec całość przez 3 miesiąca układa się w stalowych zbiornikach. Pachnie pigwą, brzoskwiniami, śliwkami i gruszkami. Usta są kwaskowe, z lekkimi taninami, przyjemnie goryczkowe. Dużo w tym winie również pieprzu, ziół, siana, białej herbaty. Nieszablonowane, oddające raczej ekspresję metody produkcji niż odmiany. Znakomite- (92/100).

Jedyną czerwienią w zestawie była pozycja z oferty El Catadora, którą akurat znamy i opisywaliśmy ją nawet na blogu – Peninsula Vinicultores Viñedos Viejos Vino de Montaña 2017 (39,90 zł).


W niemal każdym spróbowanym winie bez problemu można było odnaleźć górski charakter – ta lekkość owocu, czystość i świeżość są niepodrabialne. Wyjątkiem był tylko Semillon, gdzie jednak przeważyły metoda winifikacji i dłuższa maceracja na skórkach, która przesłoniła charakter terroir (to niestety częsty problem w przypadku pomarańczowych win). My lubimy wina z góry, a Wy?

Artykuł Blogerskie spotkania – wina z gór pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Dzieje się… Polskie korki vol. 7

$
0
0

Tegoroczny festiwal polskich win w SPOT. był dla nas wyjątkowy, choć regularnie bierzemy w nim udział od kilku lat. Tym razem bowiem miałem przyjemność być jednym z jurorów poprzedzającego go konkursu Polskie Korki vol. 7. Dziś chcę Wam opowiedzieć o tych zawodach, nagrodzonych winach i kondycji w jakiej znajduję po nim polskie winiarstwo.


Dzieje się…

O tym, jak dynamicznie rozwija się uprawa winorośli i produkcja wina w naszym kraju najlepiej świadczą liczby. Do konkursu zgłoszono 235 win (kilkadziesiąt więcej niż rok temu) reprezentujących ponad 60 winnic. To była rekordowa liczba, stanowiąca również duże wyzwanie do 15-osobowego jury (które tworzyli obok mnie Patrycja Siwiec, Kamila Dzierżawska, Natalia Stankiewicz, Daria Majchrzak, Olga Surdyk, Iza Iskierka, Monika Włosińska, Wojciech Bońkowski, Tomasz Prange-Barczyński, Adam Pawłowski, Piotr Pietras, Maciej Sokołowski, Łukasz Głowacki). Stąd zamiast początkowo planowanych dwóch komisji w pierwszej turze wina oceniały trzy zespoły. Spośród każdej z kategorii – wina musujące (15 butelek), białe (84), białe z podwyższonym cukrem (24), różowe (26), czerwone (61), słodkie (11) i specjalne (14), wybrano po 6 etykiet, które w rundzie finałowej oceniały już pełne grono jury, wybierając najlepsze trzy wina zestawu.

Wyraźnie można również zaobserwować profesjonalizację polskich winiarzy, co było szczególnie widoczne gdy kolejnego dnia kilku z nich prowadziło degustacje swoich etykiet. To już nie są amatorzy, który postanowili uprawiać winorośle na przydomowej działce, ale osoby świadome tego, jakie wina chcą produkować i jakimi środkami muszą do tego dążyć. W oczywisty sposób przekłada się to również na jakość finalnego efektu ich pracy.

© Małgorzata Opala Fotoaktywne.

Komisji w której zasiadałem w pierwszej serii przypadły do oceny wina czerwone i białe z podwyższonym cukrem, więc o nich opowiem najwięcej w dalszej części wpisu.

Cukier nie jest zły

Po spróbowaniu serii białych win z podwyższonym cukrem (według reguł tej kategorii były to pozycje mające pomiędzy 12 a 42 gramy cukru) muszę przyznać, że wbrew obiegowej złej prasie, jest to sekcja, w której polscy winiarze bardzo dobrze się odnajdują. Kiedyś cukier w winie był dla wielu z nich szansą na zamaskowanie wad wina, albo niedojrzałości owoców. Obecnie, wraz z ociepleniem klimatu w Polsce problemem staje się sytuacja wręcz przeciwna, gdy problemem jest zachowanie kwasowości, a zbierane winogrona są czasem wręcz zbyt dojrzałe.

Jednak te kilka lat doświadczenia z balansowaniem cukrem w winie pozwala najlepszym producentom stworzyć arcysmaczne pozycje w tak lubianym przez nas (zwłaszcza latem) stylu niemieckich Kabinettów. Siłą rzeczy najlepiej nadają się do tego odmiany, które są naturalnie wysoko kwaskowe, jak choćby idąc dalej tropem sąsiadów Riesling, który w naszym klimacie bardzo dobrze się udaje. Innym tropem jest postawienie na szczepy aromatyczne, choć tutaj jeszcze bardziej kluczowe jest utrzymanie nie za wysokiego cukru.

Złoty Korek: Winnica Turnau Hibernal 2018
Srebrny Korek: Winnica Marcinowice Riesling 2019
Brązowy Korek: Winnica Niemczańska Muscaris 2019

W finale znalazły się także:

Winnica Silesian Souvignier Gris 2019
Winnica Żelazny Traminer 2019
Winnica i Winiarnia Celtica Johanniter 2019

Czerwień czerwieni nie równa

W winach czerwonych można było zaobserwować dużą polaryzację. Obok pozycji bardzo udanych, świetnie wykonanych, trafiały się takie, które dalej przypominały polskie czerwienie sprzed 6-7 lat (warzywne, zielone, niedojrzałe). Moja generalna obserwacja jest taka, że łatwiej jest zrobić ciekawe wino z Vitis vinifery niż hybryd typu Rondo i Regent (choć zdarzały się wyjątki). Stąd nie dziwi, że w finałowej szóstce znalazły się aż cztery Pinot Noir, który to szczep bardzo dobrze przyjął się w naszym kraju i osiąga ciekawe rezultaty. Zasmuciła za to nikła obecność Zweigelta, wydaje mi się bowiem, że jest to odmiana, która ma spory potencjał, chyba jeszcze nie do końca wykorzystany (choć spróbowana kolejnego dnia pozycja od Skarpy Dobrskiej na nowo rozpaliła nadzieję).

Złoty Korek: Winnica Turnau Pinot Noir 2018
Srebrny Korek: Winnica Zagardle Regent 2018
Brązowy Korek: Piwnice Półtorak Pinot Noir 2019

W finale znalazły się także:

Winnica Król Pinot Noir 2017
Winnica Jadwiga Rondo 2018
Winnica Płochockich Pinot Noir 2018

Pozostałe kategorie

W pozostałych kategoriach bardzo solidnie prezentowała się finałowa szóstka jeśli chodzi o musiaki (niekwestionowanym liderem zgodnie z prognozami okazała się Winnica Gostchorze), a także róże. W tej ostatniej moglibyśmy obserwować w jak różnych stylach one powstają, od ultrabladych przywodzących na myśl Prowansję, przez mocno nasycone w stylu Cerasuolo d’Abruzzo, po takie z cukrem resztkowym. Trudno orzec, który z nich jest najciekawszy i ma największy potencjał, gdyż w każdym można znaleźć ciekawe wina.

Wymagającą kategorią okazały się za to wina białe, co było dużym zaskoczeniem, bo w niej polscy winiarze byli zwykle mocni. Tymczasem sporo było pozycji płaskich, nieciekawych, niewyróżniających się. Można to częściowo zrzucić na karb krótkiego czasu, jakie pozycje z 2019 roku spędziły w butelkach, ale moim zdaniem winiarze muszą jeszcze mocniej popracować nad odpowiednim momentem zbiorów, ograniczaniem plonów i technikami winifikacji (w celu zachowania aromatów i świeżości). Nie powinni też obawiać się dojrzewania win na osadzie czy w beczkach. To już najwyższy czas, żeby pojawiła się tutaj większa różnorodność stylistyczna.

To, że mamy w Polsce mocnych zawodników jeśli chodzi o wina słodkie nie ulega żadnych wątpliwości. W tym przypadku problemem było bardziej bogactwo nadmiaru dobrych win w finale.

Jeśli zaś chodzi o wina dłużej macerowane mam mieszane uczucia. Odnosi się wrażenie, że dla niektórych winiarzy próby z winami pomarańczowymi są raczej odblaskiem międzynarodowej mody, nie do końca popartej umiejętnościami, czy doborem odpowiedniej ku temu odmiany. Ale wszystko przecież jeszcze przed nimi. Niebywale cieszy, że na podium aż dwa miejsce przypadły butelkom z Winnicy Saganum z Żagania, a więc dosłownie moich rodzinnych stron (pierwsze 15 lat życia spędziłem 15 kilometrów od tej miejscowości).

Pełną listę zwycięzców i finalistów pozostałych kategorii prezentujemy poniżej:

Wina musujące

Złoty korek: Winnica Gostchorze Riesling 2018
Srebrny korek: Winnica Przybysławice Pet-Nat 2019
Brązowy korek: Winnica Gostchorze GostArt Brut 2018

W finale znalazły się także:

Winnica Zodiak Pet-Nat Rose LM
Winnica Gostchorze GostArt Demi-sec 2018
Winnica Chodorowa Chodorowa 1 2017

Wina białe wytrawne

Złoty Korek: Winnica Turnau Solaris 2019
Srebrny Korek: Winnica Bielawska Riesling 2019
Brązowy Korek: Winnica Turnau Seyval Blanc 2019

W finale znalazły się także:

Winnica Gronowscy Lukus 2019
Winnica Kędrów Jute 2019
Winnica Equus Kadryl 2019

Wina różowe

Złoty Korek: Winnica Nobilis Roselita Diva 2019
Srebrny Korek: Winnica Turnau Rose 2019
Brązowy Korek: Winnica Jadwiga Rondo Rose 2019

W finale znalazły się także:

Winnica Pałac Minoga 1119 2019
Winnica Gronowscy Lukus 2019
Winnica Rajska Kowalik 2019

Wina słodkie

Złoty Korek: Winnica Golesz Polaris 2018
Srebrny Korek: Winnica Turnau Szlachetny Zbiór 2019
Brązowy Korek: Winnica Silesian Słodki Solaris 2019

W finale znalazły się także:

Winnica Jadwiga Lodowe 2018
Winnica Żelazny Muscaris 2018
Winnica Żelazny Muscaris 2019
Winnica Saganum Solaris 2018
Winnica Żelazny Solaris 2019

Wina specjalne

Złoty Korek: Winnica Saganum Hibernal Nobilis 2019
Srebrny Korek: Winnica Jakubów Yacobus Orange 2019
Brązowy Korek: Winnica Saganum Sovinier 2018

W finale znalazło się także:

Winnica Turnau Perle 2017

Artykuł Dzieje się… Polskie korki vol. 7 pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Festiwal polskich win w SPOT. – dzień drugi

$
0
0

Drugi dzień festiwalu polskich win w SPOT. przeznaczony był na komentowane degustacje, ogłoszenie wyników konkursu Polskie korki vol. 7 oraz otwartą degustację z winiarzami. Dziś nieco już podsumowując muszę przyznać, że pomimo koniecznych rygorów sanitarnych była to chyba najciekawsza edycja festiwalu, w jakiej wzięliśmy udział.


Polskie musiaki na podbój świata

Wina musujące to kategoria, z której możemy być bardzo dumni, może być ona prezentowana jako forpoczta polskiego winiarstwa na międzynarodowych rynkach. Niezmiernie cieszy też fakt, że mówimy zarówno o winach produkowanych metodą klasyczną, jak i o Pet-Natach czy nawet (o dziwo) butelkach sztucznie nagazowanych.

– Winnica Gostchorze

Jeśli chodzi o te pierwsze, to najbardziej rozpoznawalną marką jest bez wątpienia Winnica Gostchorze (choć nam ostatnio bardzo smakowało również wino z Winnicy Miłosz). Guillaume Dubois pod Krosnem Odrzańskim prowadzi przedsięwzięcie dedykowane tylko winom musującym powstającym klasyczną metodą i trzeba przyznać, że wspina się na coraz wyższy poziom. W SPOT. zachwycił swoją nową etykietą, a więc czystym Rieslingiem z 2018 roku. Owocowy, odpowiednio kwaskowy, z delikatnym cukrem resztkowym i świetną drożdżową podbudową, rasowe wino. Znakomite- (92/100).

Ciekawym doświadczeniem była również możliwość spróbowania starszych wersji jego podstawowego Winnica Gostchorze GostArt, zwłaszcza butelka z 2015 r. świetnie ewoluowała, przechodząc na drożdżową, delikatnie orzechową stronę. Bardzo dobre+ (91/100).

– Winnica Dwór Sanna

Kolejnym punktem programu był seans Pet-Natów, jakie zafundował Karol Nizio z Winnicy Dwór Sanna. Jeśli jeszcze nie znacie tego producenta z Roztocza, to najwyższy czas nadrobić zaległości. W głowie Karola kiełkują bowiem niesamowite pomysły, praktycznie każdą odmianę przerabia na wspomniane Pet-Naty. Obok tego produkuje również wina musujące klasyczną metodą, świetne biele, ale i takie niesztampowe pozycje jak Seyval Blanc fermentowany ze skórkami Regenta. Bardzo smakował mi również musujący Regent Rose 2019 – truskawkowo-porzeczkowym, soczysty, z kwiatowym tłem. Idealnie orzeźwiający. Bardzo dobre (90/100).

Hitem lata może być również Muscaris 2018, eksplodujący aromatami cytryn, papierówek, delikatnie landrynkowy, ale i mocno soczysty. Bardzo dobre- (89/100).

Nieco trudniejszy w odbiorze (choć dla mnie ciekawszy od poprzednika) może być Johanniter 2018, zwłaszcza w  wersji dojrzewającej na osadzie (usunięto go przed zabutelkowaniem do „szampańskich” butelek). Jest nieco zielone, delikatnie warzywne, ale niesamowicie żywe, energetyczne. Bardzo dobre (90/100).

– Winnica Turnau

Wydaje się, że ekipa Winnicy Turnau zamienia w złoto wszystkiego, czego się dotknie (w konkursie Polskie korki vol.7 zgarnęli sześć miejsc na podium – w tym 3 złota). Tym razem zaprezentowano nam Perle 2017, a więc Seyval Blanc do którego sztucznie dodano dwutlenek węgla. Czy takie wino może być udane? Jak najbardziej! Jest kremowe, nieco woskowe, pachnie słodkimi jabłkami, morelami, ale choć cukru jest tutaj całkiem sporo, całość absolutnie nie męczy. Świetne wino tarasowe i żeby nie było: jest to bardzo pozytywne określenie. Dobre+ (88/100).

Dajcie polskim winom dojrzeć
– Winnica Equus

O tym, że polskie wina otwieramy  zbyt szybko (są za młode) utwierdziła mnie przekrojowa degustacja dwóch etykiet z Winnicy Equus. Zachwycający był zwłaszcza Kadryl, a więc mieszanka Traminera, Pinot Gris, Kerlinga, Muskatellera i Solarisa, zwykle macerowana do 3 dni na skórkach. Mieliśmy okazję spróbować trzech roczników – 2016, 2017 i 2018, ale są to wina dla których czas się niemal zatrzymał, w ciemno niełatwo byłoby ocenić, które z nich jest najstarsze.

Za to najlepszym wydał się Kadryl 2018, z napiętą strukturą, piękną koncentracją, jeszcze trochę zamknięty, na razie pachnący jabłkami, cytrynami i bardzo delikatnie kwiatami, ale mający duży potencjał dojrzewania. Bardzo dobre+ (91/100).

Od tego producenta polecam spróbować również Cabernetisa 2018, a więc mieszanki Caberneta Dorsa, Caberneta Cortis oraz Caberneta Franc. Pachnie porzeczkami, kwaskowymi wiśniami, jest również nieco grafitowe, chropowate, ale i pełne owoców. Bardzo dobre- (89/100).

– Winnica Jakubów

Reguła ta sprawdza się również w przypadku czerwieni, o czym zaświadczył Winnica Jakubów Dornfelder 2018. Jest mocno wiśniowy, nasycony, dość miękki, nieagresywny, ale uzupełniony o nuty pieprzne, jagodowe czy nawet wędzarnicze. Ideale wino do grilla. Bardzo dobre (90/100).

Debiuty, premiery, zaskoczenia
– Winnica Skarpa Dobrska

Tych nie brakowało, czemu pewnie przysłużył się również fakt, że impreza była pierwszym większym spotkaniem z polskimi winami po lockdownie. Bardzo przez nas lubiana Winnica Skarpa Dobrska zaprezentowała nowy rocznik swojego różu, w zeszłym sezonie najsmaczniejszego wina w tej kategorii w Polsce – Kamila je uwielbia! Tym razem Adonis Rose 2019 (powstający z Zweigelta) także nie zawodzi. Jest delikatny, wiśniowy, dość lekki, zwiewny, ulotny. Bardzo dobre- (89/100).

Również Zweigelt zrobiony na czerwono i dojrzewający w beczce, a więc Adonis 2018 to wino dużej klasy. Tutaj charakterystyczna dla odmiany mocna, wiśniowa owocowość jest uzupełniona o nuty leśne, lekko dymne i mocną kwasowość. Bardzo dobre (90/100).

– Winnica Silesian

Strasznie się cieszę, że udało mi się wreszcie spróbować pozycji od Winnicy Silesian, o której słyszałem dużo dobrego. Sława okazała się nieprzesadzona. Świetnie zapowiada się zwłaszcza Roter Riesling 2019, a więc świetny przykład polskiego wina pomarańczowego: aromatyczny, herbaciany, a przy tym świeżutki, soczysty i żwawy. W oficjalnej sprzedaży będzie za kilka miesięcy – warto wypatrywać. Bardzo dobre+ (92/100).

Z win zabutelkowanych numerem jeden jest za to Souvignier Gris 2018, który imponuje ładną koncentracją, nutami jabłek i cytryn oraz pięknym, długim posmakiem. Bardzo dobre (90/100).

– Winnica Moderna

Nie zawodzi również Winnica Moderna, której nieco ascetyczny, ale za to wybitnie mineralny i kwaskowy styl uwielbiam. Trudno wybrać, które z dwóch białych win Nestora Kościańskiego bardziej mi skasowało. Czy był to ostry, kwaskowy, smakujący papierówkami i cytrynami Riesling 2018, czy też nieco bardziej stonowany, mocniej zbudowany Chardonnay 2018. Obie pozycje to dla mnie jedne z lepszych polskich białych win. Bardzo dobre+ (91/100).

– Winnica Zodiak

Absolutnie pozytywnym zaskoczeniem był również Wodnik 2018 od Winnicy Zodiak z pomorskiego, a więc czerwone wino musujące w stylu Lambrusco z odmian Leon Millot i Allegro. Pachnie jeżynam i jagodami, jest soczyste, może niezbyt skomplikowane, ale jakże smaczne. Oby więcej takich eksperymentów. Dobre+ (88/100).


Z góry przepraszam, jeśli nie wymieniłem któregoś z polskich winiarzy i jego świetne wina. Jednak naprawdę coraz większym problemem staje się zapamiętanie i opisanie wszystkich butelek, które w czasie degustacji zapadają w pamięć. Pozostaje mi ładnie się wytłumaczyć, że niezwykle cieszy mnie fakt, iż jest już w czym wybierać, że z roku na rok widać postępy. Idziemy w dobrą stronę.

Artykuł Festiwal polskich win w SPOT. – dzień drugi pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Vinho Verde – idealne wino na lato

$
0
0

W końcu dyskonty poszły po rozum do głowy i na początek lata wprowadziły do oferty kilka Vinho Verde. Czekaliśmy na taki ruch od dobrych kilku lat (te portugalskie butelki trafiały bowiem na dyskontowe półki bez ładu i składu, czasem nawet zimą), a przecież niewiele jest win, które tak idealnie pasują do bieżącej pory roku.


Jeszcze kilka lat temu Vinho Verde było jednym z najbardziej rozpoznawalnych „letnich” win w Polsce. Stało się to głównie za sprawą marketów, które wówczas mocno promowały te butelki. Niestety, później przyszedł czas na wspomniane sytuacje, gdy zatracono idealny czasowo moment wprowadzania ich na półki, a i konsumenci przenieśli swoje zainteresowanie na inne „marki”, jak choćby Prosecco.

Vinho Verde – skąd pochodzi?

Samo Vinho Verde (w tłumaczeniu „zielone wino”) pochodzi z północy Portugalii, z regionu Minho. Tutejszy klimat pozostaje pod wyraźnym wpływem Atlantyku, jest więc dość chłodno i bardzo deszczowo. Stąd też charakterystyczny dla miejscowych winnic sposób prowadzenia winorośli. Rosną one na wysokich pergolach, by opadające kiście winogron mogły być chronione przed deszczem przez rozpościerający się nad nimi „płaszcz” liści i łatwiej osuszane przez wiatr.

Sama nazwa Vinho Verde nawiązuje do wysokiej kwasowości i tego, że powinno ono zostać wypite za młodu. Poza najlepszymi pozycjami nie są to butelki przeznaczone do dojrzewania, dlatego kupując je zwracajcie uwagę na rocznik i obecnie wybierajcie te z 2019 roku.

Choć oczywiście najpopularniejsza jest biała wersja Vinho Verde, to około 20% produkcji stanowią również wina różowe, a 10% czerwone. Niestety, te dwie ostatnie kategorie są bardzo trudno dostępne w Polsce. Jedyne różowe Vinho Verde jakie kojarzymy w ostatnim czasie udało się nam spróbować w Gdyni (pochodziło z oferty Wine Express).

Najpopularniejsze odmiany używane do białego Vinho Verde to Alvarinho, Loureiro, Trajadura i Arinto. Zwykle najprostsze pozycje stanowią mieszankę różnych szczepów, ale warto szukać win jednoodmianowych. Zwłaszcza czyste Alvarinho to etykiety warte atencji, bowiem ten szczep (znany również w hiszpańskiej Galicji jako Albariño) ze swoim mineralnym kręgosłupem to jedna z ciekawszych odmian Półwyspu Iberyjskiego.

Vinho Verde – idealne na lato?

Dlaczego Vinho Verde tak świetnie smakuje latem? Po pierwsze ze względu na wspominaną wysoką kwasowość, która niesie w sobie dużo orzeźwienia. Po drugie niektóre wina są delikatni musujące, perliste, co jeszcze bardziej wzmacnia ich ożywczą funkcję. Po trzecie są one zwykle mocno aromatyczne, pachnące cytrynami, jabłkami, ale i owocami tropikalnymi, dzięki temu zaś stworzone do leniwego degustowania w promieniach letniego słońca.

Vino Verde – z czym je podawać?

Oczywiście „zielone wina” są idealne na aperitif, ale ich kulinarne zastosowanie jest znacznie szersze. Będą pasować do letnich sałatek, zwłaszcza takich ze słonawym akcentem (np. z dodatkiem fety), świetnie sprawdzą się z grillowanymi i smażonymi owocami morza i rybami, ale też (dzięki swojej aromatyczności) z sushi, czy kuchnią indyjską.

Vinho Verde – jakich etykiet unikać?

Uważajcie na te z wyższym poziomem cukru. Choć obecnie większość dostępnych w Polsce etykiet stanowią wina wytrawne, to wciąż można trafić na pozycje z cukrem resztkowym. Niestety, bardzo często wpadają one w landrynkowy banał i tracą swój największy atut – mocną kwasowość. Takim Vinho Verde mówimy zdecydowane „nie”.

Czas na test trzech dyskontowych Vinho Verde:

Quinta de Lixa Vinho Verde 2019 (12,99 zł, Biedronka)

W składzie znajdziemy mieszankę Loureiro (35%), Trajadury (35%) i Arinto (30%). Pachnie dość chłodno, cytrynami i kwaskowymi jabłkami. Usta soczyste, lekkie (zaledwie 10% alkoholu), ze sporą dawką soczystości i świeżości. Daleko w tle pląta się nieco chemicznej, gumowej nuty, ale jest jej naprawdę znikoma ilość. Proste, ale w tej cenie przede wszystkim poprawnie wykonane i dające sporo radości. Dobre (87/100).

Quinta de Lixa Vinho Verde 2019

Adega de Monção Vinho Verde Monção e Melgaço Alvarinho Reserva 2019 (24,99 zł, Biedronka)

To już czyste Alvarinho dojrzewające w stalowych zbiornikach. W nosie oszczędne, z nutami morskiej, słonej bryzy. Usta przyjemnie pełne, z delikatnie maślaną fakturą, ale i wysoką, typową dla odmiany kwasowością. Do tego znajdziemy tu limonkę, kwaskowe jabłka, pomarańcze. Kończy się długo trwającym, ponownie nieco słonawym finiszem. Bardzo kulturalnie wykonane, chyba najlepsze wino jakie piliśmy z Biedronki na przestrzeni ostatnich kilku lat. Świetnie zagrało ze smażonym labraksem w szafranowym sosie. Bardzo dobre+ (91/100).

Adega de Monção Vinho Verde Monção e Melgaço Alvarinho Reserva 2019

Encostas de Caiz Vinho Verde Alvarinho 2019 (24,99 zł, Lidl)

W aromacie najbardziej owocowe ze spróbowanej trójki. Pachnie białymi kwiatami, jabłkami, limonkami, brzoskwiniami. Usta również intensywnie owocowe, podobne w wyrazie do nosa. Kwasowość wydaje się w pierwszej chwili niższa niż u poprzednika za sprawą tej słodkawej owocowości, ale już pełnię swojej mocy pokazuje w długim finiszu. Bardzo dobre (90/100).

Encostas de Caiz Vinho Verde Alvarinho

Kupując te trzy butelki nie spodziewaliśmy się aż takich pozytywnych wrażeń. W zasadzie każde ze spróbowanych win to udana pozycja, a jednoodmianowe Alvarinho z Biedronki to prawdziwy hit. Czy to nowe otwarcie dla Vinho Verde w Polsce?

P.S. Kilka dni po opublikowaniu wpisu spróbowaliśmy jeszcze jednego Minho Verde z Biedronki:

Anselmo Mendes Vinhos Vinho Verde Monção e Melgaço Alvarinho 2019 (22,99 zł)

Anselmo Mendes to legenda Vinho Verde, enolog przez wielu uznawany jest za najlepszego interpretatora Alvarinho. W nosie chłodne i dość wycofane, na podniebieniu zaś kwaskowe, mało owocowe (mamy tylko nieco cytryn i grejpfruta), ale za to ze sporą dawką mineralnej podbudowy i delikatnie goryczkowym wykończeniem. Poprawne, ale mniej ciekawe od opisywanego na blogu Alvarinho Riserva od Adega de Monção. Bardzo dobre (90/100).

Artykuł Vinho Verde – idealne wino na lato pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.


Labraks z patelni i Vinho Verde

$
0
0

Dawno nie opisywaliśmy Wam naszych kuchennych przygód, i to wcale nie przez to, że odpuściliśmy sobie gotowanie, ale po prostu brakowało nam czasu na przygotowanie jakiegoś bardziej atrakcyjnego, ciekawszego dania. Ale w końcu udało się wygospodarować sobotnie popołudnie i oto jesteśmy z labraksem.


Przygotowanie dania

Labraks (okoń morski) to jedna z naszych ulubionych ryb ze względu na zwarte mięso, które łatwo poddaje się różnym zabiegom kulinarnym, jednocześnie nie rozpadając się w trakcie obróbki.

Składniki: 2 labraksy, seler naciowy (3-4 łodygi), marchewka, cebula, 2-3 liście laurowe, 2-3 ziela angielskie, kilka nitek szafranu, łyżka masła, 100 ml słodkiej śmietany, 1 cukinia, ziemniaki

Tym razem kupiliśmy labraksa w całości (2 sztuki), więc rozpoczęliśmy od jego wyfiletowania (przyznamy się, że musimy jeszcze poprawić ten element, bo nie wszystkie filety wyszły nam idealnie). Głowy i kręgosłupy postanowiliśmy zaś wykorzystać do przygotowania wywaru będącego bazą dla naszego sosu.

Trafiły więc one do szybkowaru (ostatnio zaopatrzyliśmy się w niego i chyba poświęcimy mu osobny tekst, bo jesteśmy zachwyceni, jak dzięki niemu oszczędzamy czas w kuchni), wraz z marchewką, selerem naciowym, liściem laurowym, zielem angielskim i cebulą. Po 30 minutach gotowania esencjonalny wywar był gotowy. Odlaliśmy z niego około litr i po dodaniu szfranu rozpoczęliśmy redukowanie. Gdy została mniej więcej 1/3, dodaliśmy zimne masło, słodką śmietanę, sól oraz pieprz.

Gdy sos był niemal gotowy ugotowaliśmy ziemniaki, a cukinię pokroiliśmy w kostkę i usmażyliśmy na oliwie z dodatkiem soli, pieprzu i suszonego tymianku. Istotne jest, by cukinia została zwarta i chrupka.

Na sam koniec usmażyliśmy filety labraksa – prosto, jedynie z dodatkiem soli i pieprzu, bez żadnego udziwniania. Chodzi o to, by zachować smak ryby, a całą robotę i tak wykonuje esencjonalny sos.

Dobór wina

Kluczowym elementem, który należy wziąć pod uwagę przy doborze wina do tego przepisu jest szafranowy sos. Ma on charakterystyczny, mocny, zdecydowany smak, potrzebujemy więc równie esencjonalnego wina, które nie zginie w tym połączeniu. Szukajcie więc białego wina z dobrą koncentracją, można pokusić się nawet o pozycję dojrzewającą w beczce, choć my otworzyliśmy akurat butelkę jedynie ze stali.

Adega de Monção Vinho Verde Monção e Melgaço Alvarinho Reserva 2019 (24,99 zł, Biedronka)

Wino w nosie jest oszczędne, z nutami morskiej, słonej bryzy. Usta przyjemnie pełne, z deliktnie maślaną fakturą, ale i wysoką, typową dla odmiany kwasowością. Do tego znajdziemy tu limonkę, kwaskowe jabłka, pomarańcze. Kończy się długo trwającym, ponownie nieco słonawym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Adega de Monção Vinho Verde Monção e Melgaço Alvarinho Reserva 2019

Delikatna maślaność wina świetnie zagrała z sosem, w którym również znajdował się dodatek masła i słodkiej śmietany. A tony owocowe obecne w palecie tego Alvarinho idealnie zgodziły się z szafranem, dając naprawdę świetne połączenie. Udało się 🙂

P.S. Ostatnio zrobiliśmy przegląd kilku Vinho Verde – tutaj znajdziecie pozostałe ocenione pozycje.

Artykuł Labraks z patelni i Vinho Verde pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Château Isolette – tchnienie z południa Francji

$
0
0

Niedawno otrzymaliśmy do przetestowania wina od Château Isolette, które rozbudziły naszą tęsknotę za śródziemnomorskim słońcem i klimatem. Położona w Luberon, na pograniczu Doliny Rodanie i Prowansji winnica znajduje się w krainie orzeźwiających róży i owocowych czerwieni, lawendy, świetnej kuchni – w miejscu, do którego kiedyś chcielibyśmy zawitać (marząc o tym zapominany nawet na chwilę o naszych dotychczasowych, nie zawsze przyjemnych spotkaniach z Francuzami).


Luberon

Luberon czerpie to, co najlepsze z dwóch wspomnianych regionów, pomiędzy którymi jest usytuowany. Znajdziemy więc tutaj zarówno ciekawe róże (wpływ Prowansji), ale i czerwienie, w których dominuje Syrah i Grenache (to wyraźna inklinacja w stronę Doliny Rodanu).

Winnice są w większości położone na zboczach opadających od północy, od strony słynnego z kolarskich wspinaczek Mont Ventoux w kierunku morza (do linii brzegowej jest najczęściej zaledwie 20-30 kilometrów). Morska bryza wpływa łagodząco na miejscowy mikroklimat, sprawiając, że jest tutaj nieco chłodniej niż na południu Doliny Rodanu, a powstające tu wina są dzięki temu nie tak mocno skoncentrowane i lżejsze.

Château Isolette

Winnica zajmuje powierzchnię 45 hektarów w samym sercu Parku Naturalnego Luberon. Producent wytwarza całkiem sporo win w kilku liniach, łącznie portfolio liczy kilkanaście pozycji.

Listę miejsc, gdzie możecie zakupić te wina w Polsce znajdziecie na stronie internetowej producenta, wkrótce ma zostać również otwarty sklep internetowy.


Château Isolette Viognier IGP Vaucluse 2018 (42 zł)

Wbrew obiegowemu skojarzeniu z charakterem odmiany, nie mamy tutaj wina ciężkiego, tłustego, ale stosunkowo świeżą pozycję z nutami tropików, jabłek, skórki z cytryn i pomarańczy. Na podniebieniu przyjemnie kwaskowe, owocowe, z delikatnie grejpfrutowym, ziołowym posmakiem. Wino na taras, albo do spróbowania z chudszymi rybami. Bardzo dobre (90/100).

Château Isolette Ondine Luberon 2019 (34 zł)

Świetny róż oparty o Syrah, którego uzupełnia 40% Grenache. Wino jest zwiewne, delikatnie poziomkowe i wiśniowe. Z ładną soczystością, mocnym kwasem, ale i całkiem poważną strukturą. Świetnie wykonane, smakowite, a świeżutki rocznik tym bardziej mu służy. Bardzo dobre (90/100).

Château Isolette Marius Rosé Luberon 2019 (34 zł)

Kolejny róż zawiera te same odmiany, ale w odwróconych proporcjach (60% Grenache, 40% Syrah), jest delikatniej wybarwiony i bardziej zwiewny od poprzednika. Znajdziemy w nim poziomki, maliny, płatki kwiatów, ale też nieco grejpfruta. Świetnie soczyste, ładnie kwaskowe, żywe i rześkie. Z chęcią spróbowalibyśmy je do grillowanej piersi z kurczaka. Bardzo dobre+ (91/100).

Château Isolette Cuvée Prestige Luberon 2016 (38 zł)

W składzie pierwszej z czerwieni znajdziemy 80% Syrah, które uzupełnia Grenache. Winorośle pochodzą z dość starych krzewów, o wieku dochodzącym do 60 lat. W trakcie dojrzewania 80% wina trafia do betonu, a pozostała cześć spędza ten czas w 600-litrowych beczkach. Pachnie jeżynami, suchym igliwiem, śródziemnomorską makią. Jest soczyste, na języku pojawia się więcej czerwonych owoców (dojrzałe wiśnie, ciemne maliny) ale i charakterystycznego dla Syrah pieprzu. Mimo 14% alkoholu niezbyt ciężkie, domknięte przyjemnie drapiącymi taninami. Dobre+ (89/100).

Château Isolette Cuvée Tradition IGP Vaucluse 2015 (44 zł)

Ta etykieta nosi oznaczenie wina regionalnego, bowiem w składzie nietypowo znajdziemy Caberneta Sauvignon (60%) i Merlota (40%). Całość dojrzewa przez 18 miesięcy w nowych beczkach. Zaraz po otwarciu beczkowych zapach jest przytłaczający, praktycznie przykrywa całą owocowość. Warto dać mu mocno się przewietrzyć, wtedy wychodzi więcej lukrecji, jagód, aronii i jeżyn. Usta esencjonalne, słodkawe, z nieco konfiturową owocowością, ale nie tracące też odpowiedniej dawki kwasowości. Wino zdecydowanie do jedzenia, będzie pasowało zwłaszcza do długo duszonej wołowiny. Dobre (87/100).

Château Isolette La Bohème Luberon 2015 (58 zł)

Najdroższe wino w zestawie wyróżnia się już wyjątkowo ciężką butelkę (przez to niestety nieco nieporęczną). W składzie ponownie dominuje Syrah (70%) uzupełniony o Grenache. Pachnie ciemnymi wiśniami, śliwkami, suszoną żurawiną i lukrecją. Do tego znajdziemy w nim nieco fiołków, suszonego mięsa i wędzonki. Przy tym wszystkim nie za ciężkie, utrzymane w ryzach głównie przez taniny (bo kwasowości nie jest zbyt wiele). Do przetestowania ze wszelkiej maści gulaszami, ale nie balibyśmy się podać je i do steka. Bardzo dobre (90/100).


Choć do degustacji podeszliśmy z pewną nieufnością, bo południe Francji znane jest z chimerycznej jakości produkowanych tam butelek, to tym razem obawy okazały się nieuzasadnione. Może nie do końca przekonały nas te dość mocno potraktowane beczką czerwienie (znacie nas, to nie nasz styl), ale za to biel i różne w zupełności to zrekompensowały.

Artykuł Château Isolette – tchnienie z południa Francji pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Honey, it’s rosé time

$
0
0

Rosé, rosado, rosato, róż – dziś o winie, które niejedno miewa imię, ale bez dwóch zdań lato to jego najlepszy czas. Wszystko to postanowiliśmy wykorzystać wspólnie ze stałą blogerską ekipą i dokonaliśmy „małego” przeglądu rosé – na dodatek w ciemno.


Chyba (nie chcę się komuś narazić) mało jest win zbudzających tak skrajne opinie i odczucia jak właśnie wina różowe. Jedni je kochają, a inni omijają szerokim łukiem. Swego czasu, u nas też idealnie sprawdzał się ten podział. Bo choć Kamila od dawna jest ich wierną miłośniczką, to ja przez dłuższy okres miałem do nich dość ambiwalentne uczucia. Owszem, nie miałem nic przeciwko dobremu rosé, ale prawda jest taka, że nie wywoływały one u mnie szybszego bicia serca. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, właściwie po naszej podróży na Korsykę. Może w mojej głowie otworzyło się niespodziewanie jakieś tajemne „trzecie oko”. Od tego czasu zdecydowanie bardziej pozytywnie podchodzę do róży, a na opisywaną degustację czekałem nawet ze sporą dozą podekscytowania.

Michae Léon Téte de Cuvee Crémant d’Alsace Brut Rose (59 zł, Fine Wine)

Rozpoczęliśmy od bąbelków, które niektórym z blogerów udało się prawidłowo umiejscowić w Alzacji. Oczywiście jest to więc Pinot Noir, dojrzewający na osadzie przez 12 miesięcy. Niezbyt mocno aromatyczny, pachnący delikatnie truskawkami, malinami i niedojrzałymi wiśniami. Na podniebieniu ze stosunkowo wyraźnym cukrem, ale i mocną kwasowością, która go świetnie przykrywa. Do tego lekko ziołowe i drożdżowe. Udana pozycja, choć bez większej głębi. Dobre (87/100).

Michae Léon Téte de Cuvee Crémant d'Alsace Brut Rose

Domaine de La Narette Bandol 2018 (59,99 zł, Leclerc)

Bandol to jedna z najbardziej znanych prowansalskich apelacji, a Leclerc słynie ze świetnej selekcji francuskich win, ale tutaj coś nie zagrało. Wino wydaje się już zmęczone, uleciała z niego praktycznie cała owocowość, a pozostała jedynie wciąż intensywna kwasowość, z delikatnymi nutami skórki pomarańczowej oraz oleistym ciałem. Może z jedzeniem udałoby się wydobyć z niego jakieś życie… Dodatkowo nie jest tanie. Dobre (86/100).

Domaine de La Narette Bandol 2018

Soto Manrique Naranjaz Azules 2019 (45 zł, El Catador)

Po raz kolejny sięgnęliśmy po nasze ukochanie górskie wina z Hiszpanii z regionu Sierra de Gredos. Mamy tu oczywiście Garnache, ale w bardzo zwiewnym wydaniu, z jedynie wyciśniętych gron, bez żadnej maceracji. Pachnie porzeczkami, różami, malinkami. Na podniebieniu chłodne, czujemy powiew tego górskiego terroir, kwaskowe, bardzo żywe. Do tego atrakcyjne cenowo. Bardzo dobre (90/100).

Soto Manrique Naranjaz Azules 2019

Christine Pröstler Rotling 2019 (56 zł, Frank)

Rotling to specjalność Frankonii, a więc mieszanka białych (tutaj Müller-Thurgau) i czerwonych (Domina) odmian, fermentowanych razem, zwykle z pozostawionym cukrem resztkowym (w naszym przypadku jest go niemal 12 gram). Ten słodki dodatek jest wyczuwalny, ale na szczęście nie przytłacza. Udział Müller-Thurgau zdradzają zaś zielone, ziołowe aromaty, które znajdziemy w kieliszku. Wykonane bez półśrodków, ale jednak wolimy róże zdecydowanie wytrawne. Dobre (86/100).

Christine Pröstler Rotling 2019

Szóló Contra 2016 (niedostępne w Polsce, ale inne wina tego świetnego producenta znajdziecie w Wine&People)

Chyba największe zaskoczenie degustacji, a więc wino różowe z Tokaju powstające z odmian Zweigelt i Blauburger. Winemakerka tego projektu – Timea produkuje je w aptekarskich ilościach, a butelkuje po półrocznym dojrzewaniu w beczkach. Tokajski charakter daje o sobie znać w mineralnym rysie, który z łatwością możemy dostrzec w winie. Dodatkowo jest ono lekko utlenione, z akcentami zielonych orzechów, skórki jabłek i mirabelek. Niesztampowe, ale przy tym bardzo intrygujące. Bardzo dobre- (89/100).

Szóló Contra 2016

Schloss Gobelsburg Cisterian Rose 2019 (niedostępne w Polsce, inne wina producenta w ofercie Vinoteka13)

Jak przystało na wino spod ręki Michaela Moosbruggera, ten róż z Kamptal jest narysowany precyzyjnie, bez zająknięcia. Mieszanka Zweigelt, St. Laurenta i Pinot Noir dała wino świeżutkie, wręcz cytrynowo-jabłkowe, z jedynie niewielkim dodatkiem kwaskowych wiśni. Bardzo żywe, ładnie aromatyczne, wszystko jest tu na swoim miejscu. Bardzo dobre (90/100).

Schloss Gobelsburg Cisterian Rose 2019

Franco Conterno Rosato 2018 (59 zł, Wine Express)

Zakupione podczas naszej niedawnej wyprawy do Trójmiasta. Ta butelka z Piemontu to całkiem poważny zawodnik (choć w nosie zaskakująco powściągliwy), który smakuje malinami i wiśniami, ale też migdałami. Niestety mimo wnikliwego śledztwa w internecie nie udało się nam ustalić składu tego wina, ale nuty migdałowe kierują nas zwłaszcza ku Dolcetto. Dodatkowo koncentracji jest w nim całkiem sporo, a w finiszu nieco zbyt mocno wychodzi alkohol. Wino zdecydowanie do jedzenia, przy czym podoła też bardziej tłustym rybom. Dobre+ (88/100).

Franco Conterno Rosato 2018
by Piotr Wdowiak (Wine O’Clock)

Pierre Amadieu Tavel La Graviniere 2018 (99 zł, Festus)

Tavel, o którym pisaliśmy całkiem niedawno, to ojczyzna jednych z najbardziej tęgich różowych win Europy. W tym przypadku jak najbardziej się to potwierdza: owoc jest bardzo mocny, nasycony, wręcz napakowany, w ustach jest mnóstwo malin i poziomek, a alkohol sięga 14,5%. Wszystkiego jest tu po prostu sporo, wino wydaje się stworzone bardziej do gotowania, niż popijania solo. Na pewno nie jest to zwiewne rosé na taras. Jest też trochę za drogie. Bardzo dobre- (89/100).

Pierre Amadieu Tavel La Graviniere 2018

Tenuta Ulisee Rosé Selezione 2019 (59 zł, Wine Avenue)

Mamy tu podwójnie zaskakujące wino z Abruzji. Po pierwsze. nie jest Cerasuolo, a więc utożsamiany z tym południowowłoskim regionem styl win różowych, koncentracją zbliżony do opisywanego Tavela, tylko wino leciutkie, delikatnie wybarwione. Po drugie, obok flagowego szczepu regionu, a więc Montepulciano znajdziemy tu Merlota, którego w kupażu jest zresztą dominująca ilość. Efekt jest również nietypowy, bo zarówno w smaku jak i zapachu tej pozycji bardzo blisko do Sauvignon Blanc. Pachnie bowiem zielono, z dodatkiem akcentów tropikalnych owoców, jest bardzo kwaskowe i niesamowicie świeże. Dobre+ (88/100).

Tenuta Ulisee Rosé Selezione 2019

Les Vignobles Foncalieu Le Versant Grenache Rose Pays d’Oc 2019 (59 zł, Wine Avenue)

Ponownie wracamy do Francji, ale tym razem do regionalnej apelacji obejmującej bez mała cały obszar Langwedocji i Roussillon. Ta Grenache jest mocno wiśniowa, jabłkowa i grejpfrutowa. Niezbyt skoncentrowana, kwaskowa, bardzo poprawnie wykonana. Daje dużo frajdy. Bardzo dobre- (89/100).

Pietradolce Etna Rosato 2019 (niedostępne w Polsce)

Na koniec trafiła się nam jeszcze jedna perełka, a więc rosé z Etny, powstające w 100% z flagowej lokalnej odmiany Nerello Mascalese. Podobnie jak przy winie z Tokaju, tu również do głosu dochodzi wulkaniczna ekspresja. Wino jest niezbyt ekspresyjne, mało w nim owocu, dominuje za to mocna, ostra kwasowość. Bardzo eleganckie, wino o sporej oszczędności w wyrazie, ale bardzo precyzyjne. Bardzo dobre+ (91/100).


Degustację można by podsumować jako „11 twarzy rosé”. Spróbowaliśmy bowiem kompletnie różnych win, prezentujących rozpiętość stylistyczną, w jakiej mogą powstawać różowe wino. To olbrzymi świat, pełen zaskoczeń, któremu na pewno warto poświęcić więcej uwagi.

W spotkaniu wzięli udział – Winniczek, Wine O’Clock – czas na wino, Zdegustowany, Winespeak, Wine Stream, Wine Guide, Pisane winem i Winiacz.

Artykuł Honey, it’s rosé time pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Kontynuujemy Riesling Weeks z winami znad Mozeli

$
0
0

Jeszcze kilka dni, dokładnie do 8 sierpnia trwa akcja Riesling Weeks. Choć oczywiście wina z tej odmiany pijemy jak rok długi i szeroki, to postanowiliśmy uczcić to wydarzenie dwoma kolejnymi butelkami. Tym razem obie z nich pochodzą znad Mozeli.


Mozela to prawodpodobnie najbardziej rozpoznawalny winiarski region Niemiec. Bez wątpienia zaś pochodzą stąd jedne z najlepszych Rieslingów od naszych zachodnich sąsiadów. Stosunkowo chłodny klimat (choć wyraźnie ocieplający się w ostatnich latach), wybitnie strome zbocza i łupkowe podłoże rodzą wina o ostrej, mocnej kwasowości, mineralnym kręgosłupie i pięknie rozwijającej się z wiekiem owocowości.

Historycznie Mozela słynęła z win z cukrem resztkowym (co było też sprytnym sposobem winiarzy na radzenie sobie w niedojrzałą owocowością), ale ostatnie lata to wyraźny zwrot w kierunku wytrawności. Sprzyja temu oczywiście ocieplających się klimat, który sprawia, że problem zaczyna być wcale nie niedojrzałość, ale wręcz nadmierna dojrzałość owoców, które mogą tracić te charakterystyczną, ostrą kwasowość. Osobiście żałujemy tego trendu, bo mało jest win o tak pięknie zbalansowanym cukrze i kwasowości jak mozelskie Kabinetty.

Dlatego dziś postanowiliśmy z jedną stronę uszanować tradycję siegając po wino z zachowanym cukrem resztkowym, ale z drugiej strony idąc z duchem czasu również po najwyższą etykietę wytrawnych niemieckich butelek – pochodzącą z pojedynczej parceli etykietę klasy GG (Grosses Gewächs).

Richard Böcking Schlossberg Riesling Feinherb 2015 (Winnice Eurazji)

Feinherb to określenie pojawiające się na etykietach niemieckich win oznaczające wina delikatnie słodsze niż półwytrawne. Richard Böcking posiada 7 hektarów winnic w okolicach urokliwego miasteczka Traben-Trarbach. Tutaj grona pochodzą z winnicy Schlossberg, jak wskazuje sama nazwa zlokalizowanej nieopodal górujących nad Mozelą ruin zamku Grevenburg. Pachnie cytrynami w syropie, słodkimi jabłkami, delikatnie woskowe. Usta z dobry balansem, ale trochę anonimowe, bez porywającej kwasowości, z którą Mozela winna być kojarzona, za to z delikatnie zielonym, niedojrzałym finiszem. Pomimo potencjalnie świetnego rocznika, coś tutaj nie zagrało. Dobre- (86/100).

Fritz Haag Brauenberger Juffer Riesling GG 2016 (niedostępne w Polsce, w Niemczech w cenie ok. 25 eur)

Prowadzący od 2005 roku rodzinną winiarnię Oliver Haag to jeden z naszych ulubionych winiarzy znad Mozeli, którego charakteryzuje bardzo oszczędny, mineralny styl produkowanych win. Spróbowana butelka powstaje z gron z jednej z dwóch (druga to Juffer Sonnenuhr) najsłynniejszych parceli zlokalizowanych na majestatycznej, potężnej winnicy, którą możemy obserwować na drugim brzegu Mozeli z miasteczka Brauenberg.

zdjęcie ze strony www.vdp.de

Jak przystało na wina od Olivera jest ono surowe, mineralne, z nutami morskiej wody, jedynie kilkoma kroplami cytryn i miodu. Usta przepięknie wytrawne, nieco zamknięte, schowane za kamienną, surową gardą, dopiero po mniej więcej godzinie od otwarcia butelki zaczyna się pojawiać fantastyczny brzoskwiniowo-cytrynowy owoc. Świetnie napięte, niesamowicie eleganckie, dostojne, nieco ciemne, mroczne w posmaku. Przepiękne wino, które może spokojnie czekać jeszcze dekady. Znakomite- (92/100).


Co znany producent, to jednak klasa. Nie łudziliśmy się, że szerzej nieznany winiarz wygra z uznaną gwiazdą, zwłaszcza w jednej z jego najlepszych etykiet, ale jednak różnica klas była przytłaczająca.

Artykuł Kontynuujemy Riesling Weeks z winami znad Mozeli pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Wina z Azerbejdżanu

$
0
0

Lubimy eksplorować butelki z mniej znanych zakątków winnego świat, ale nigdy w tych wyprawach nie zapuściliśmy się aż do Azerbejżdanu. Kaukaz słynie z winiarstwa, ale głównie za sprawą Gruzji, sprawdźmy jak sobie radzi jej wschodni sąsiad.


Kilka słów historii

Jeśli chodzi o początki winiarskiej tradycji, to są one w Azerbejdżanie równie stare jak we wspomnianej Gruzji. Pierwsze ślady produkcji wina (gliniane wazy do jego przechowywania) datowane są tutaj na drugie tysiąclecie przed naszą erą. Również w kolejnych wiekach zarówno greccy uczeni, jak i żyjący później odkrywcy arabscy, czy tureccy wielokrotnie wspominali o terenach dzisiejszego Azerbejdżanu, jako o miejscu słynącym zwłaszcza z produkcji słodkich win.

W czasach bliższych współczesności podwaliny pod nowoczesną produkcję wina położyli przede wszystkim niemieccy imigranci z Wirtembergii, którzy zjawili się w kraju na początku XIX wieku zachęceni do osiedlenia się tutaj przez cara Aleksandra I. Wspomagani przez carskie władze rozpoczęli w oparciu o europejską technikę uprawę winorośli oraz produkcję wina i koniaku.

W czasach sowieckich tutejsze wina podzieliły historię z jaką musiały się zmierzyć butelki z takich radzieckich republik jak Mołdawia, czy Gruzja. Powstawały więc tam hektolitry przemysłowych pozycji o fatalnej jakości.

Wina z Azerbejdżanu dzisiaj

Obecnie uprawa winorośli zajmuje w kraju jedynie 10% obszaru, na którym rosły one w czasach słusznie minionych. W kraju dominują duże winiarnie, odpowiadające za większość lokalnej produkcji, która w 2017 roku osiągnęła poziom ponad 1 mln hektolitrów.

Winorośle uprawiane są zarówno na górzystym obszarze na zachodzie kraju, w regionie Ganja-Qazakh, jak i na bardziej płaskich terenach położonych bliżej Morza Kaspijskiego. Do produkcji wina używa się ok. 20 odmian, jednak w większości (inaczej niż w Gruzji) są to odmiany międzynarodowe. Dużą popularnością cieszy się Pinot Noir, Syrah i Cabernet Sauvignon, a z białych odmian dominuje Pinot Grigio i Rkatsiteli.

Tradycyjnie w Azerbejdżanie do produkcji „wina” są używane również inne niż winogrona owoce jak granaty, jabłka, czy jeżyny. Taki trunek nazywany jest nəbiz, w odróżnieniu od wina z winogron, a więc şərab.

Spróbowane wina

Wina do degustacji otrzymaliśmy od ich importera, firmy TRANSNUSS. Są one dostępne m.in. w marketach Auchan. Butelki pochodzą z portfolio winiarni Ganja Sharab, która posiada ok. 400 hektarów upraw.

Ganja Sharab Yeddi Gozel

Nazwa „Yeddi Gozel” to jedna z tradycyjnych nazw azerskich win, oznaczająca w tłumaczeniu „siedem piękności”. Powstaje z odmiany Rkatsiteli oraz Bayan-Shire. Zapach może nie jest specjalnie charakterystyczny, ale wyczuwamy w nim nuty jabłek, białych kwiatów oraz delikatne muśnięcie brzoskwiń. Na podniebieniu ze sporym ciałem oraz nie za wysoką, ale wystarczającą kwasowością. Nieskomplikowane, choć świetne w upalny dzień do lekkiej sałatki nawet z dodatkiem owoców (np. podsmażonych na maśle moreli, czy gruszek). W winie jest nieco cukru resztkowego, który powinien zrównoważyć owocową słodycz. Dobre- (86/100).

Ganja Sharab Yeddi Gozel

Ganja Sharab Cinar Qirmizi Kamturs

To półwytrawne wino powstaje z lokalnej odmiany Madrasa (o różowych owocach) oraz Caberneta Sauvignon. W aromacie dominują wiśnie, truskawki i dojrzałe maliny. Słodyczy jest całkiem sporo, ale nie ocieramy się tutaj o karykaturę, wino jest owocowe, gładkie i spodoba się osobom, które szukają właśnie takich, ani niezbyt kwasowych, ani tanicznych pozycji. Jest znacznie kulturalniejsze niż większość spotykanych na marketowych półkach Primitivo, bo na szczęście oszczędzono mu beczki. Średnie (84/100).

Ganja Sharab Cinar Qirmizi Kamturs

Ganja Sharab Shiraz

Jak na wino z Syrah jest niezbyt charakterne, ugładzone i zachowawcze. Pachnie dojrzałymi truskawkami ubrudzonymi delikatnie ziemią, wiśniami i czerwonymi porzeczkami. Usta są soczyste, owocowe, z bardzo delikatną kwasowością i praktycznie bez tanin. Wino nieagresywne, można by powiedzieć bankietowe, bo choć brakuje nam jakiejś charakterystycznej cechy, to nie można mu zarzucić, że nie jest poprawnie wykonane. Średnie+ (85/100).

Ganja Sharab Shiraz

Wszystkie trzy spróbowane pozycje to dobry marketowy mainstream, wina niewybitne, ale przy tym wykonane naprawdę solidnie. W obecnym grillowo-piknikowym sezonie znaleźlibyśmy do nich z tuzin zastosowań, zwłaszcza ten Shiraz będzie wdzięcznym kompanem grillowanych kiełbasek, czy karkówki.

Artykuł Wina z Azerbejdżanu pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Wina z pięknej góry – Krásná hora

$
0
0

W końcu się udało! Po kilku latach wpatrywania się w internetowe relacje naszych znajomych i zazdrosnego mlaskania językiem, wreszcie dotarliśmy na Autentikfest. Postanowiliśmy ten szybki wypad wykorzystać i skoro zawitaliśmy na Morawy, pójść za ciosem i odwiedzić też jednego z naszych ulubionych tamtejszych winiarzy – Krásną horę.


Piękne Morawy

Nim opowiemy Wam o samej wizycie, to musimy dać upust naszemu zachwytowi nam Morawami. Wstyd przyznać, ale dopiero teraz spędziliśmy tutaj kilka dni (zwykle jedynie przecinaliśmy Morawy w drodze do Austrii, czy Włoch). Nie chodzi nawet o świetne wina, których jest w tym rejonie w bród i to zarówno tych bardziej autorskich, autentycznych, dzikich, ale i klasycznych. Atmosferę robią przede wszystkim niezwykle życzliwi ludzie, absolutnie niezmanierowani, przyjacielscy dla turystów, po prostu szalenie mili. Gdy do tego dodamy przepiękną naturę, pofałdowane winnice, lasy, wzgórza, śliczny Mikulov (udało się nam go „szybko” zwiedzić – dzięki Kasi i Grześkowi) – to już wiemy, że na Morawy będziemy chcieli na pewno jeszcze wrócić. Sześć godzin samochodem z Warszawy, to przecież niemal „rzut beretem”.

Krásná hora
Piękna góra

Historia winiarstwa na Pięknej Górze, bo tak należy tłumaczyć zarówno nazwę samego producenta, jak i nazwę położonej zaraz obok 50-hektarowej winnicy, sięga czasów średniowiecza. Pierwsze nasadzenia w okolicy (w XII wieku) były dziełem cysterskich mnichów z Mikulova. Stąd też, jak opowiadał oprowadzający nas po winiarni Ondřej, na Krásnej Horze znajdziemy głównie odmiany burgundzkie, które świetnie zaadaptowały się do miejscowego terroir. Sama winnica posiada południowo-zachodnią ekspozycję, a porastający szczyt wzgórza las chroni ją przed północnymi wiatrami. Dominuje na niej lessowa gleba, ze sporym udziałem wapieni.

Pomysł na produkcję wina narodził w głowie wujka Ondřeja w 2005 roku. Dwa lata później zakupił on pierwszą parcelę, a w 2009 roku rozpoczęto budowę nowoczesnej winiarni. Rok później na rynek trafił pierwszy, jak to określił Ondřej „poważny” rocznik ich win. Obecnie rodzina posiada 5,5 hektarów na samej Pięknej Górze, oraz dwie nieco mniejsze działki w okolicznych wioskach. Od 2011 roku uprawy są prowadzone organicznie, a od 2014 roku postanowiono przejść na biodynamikę. Roczna produkcja to 50-60 tysięcy butelek.

Ondřej, który pełni rolę winemakera, podkreślał, że przykładają dużą rolę do pracy na winnicach, starając się otrzymać jak najbardziej zdrowe owoce, a dalsza winifikacja ma jedynie w niewielki sposób ingerować w tak otrzymany materiał.

Wina z Krásnej hory są dostępne w Polsce od dobrych kilku lat. Większość produkcji winiarni jest eksportowana (a w związku ze spadkiem ruchu turystycznego w Pradze, która była głównym rynkiem winnym dla Krásnej Hory w Czechach, nawet 80% produkcji trafia obecnie do innych krajów).

W związku z niewielką produkcją serie wypuszczanych win są mocno ograniczone, stąd trudno powiedzieć, które z opisywanych butelek znajdziecie obecnie w Polsce. Ale to naprawdę nieważne, bo całe portfolio jest zdecydowanie warte polecenia.

Spróbowane wina
Krásná hora Blanc de Noir Brut Nature 2018

Krásná hora Blanc de Noir Brut Nature 2018

Pomysł na produkcję win musujących miał u producenta podłoże jak najbardziej ekonomiczne. Rodzina postanowiła bowiem zaoszczędzić na francuskich szampanach, które bardzo lubią. Przez kilka pierwszy lat te butelki w ogóle nie były dostępne w sprzedaży, aż któraś z nich została zaprezentowana na degustacji i tak bardzo spodobała się uczestnikom, że postanowiono wprowadzić je do portfolio. Z roku na rok produkcja ulega więc zwiększeniu (Ondřej wspominał choćby, że dla tego celu odłożyli po raz pierwszy beczkę Chardonnay z 2019 roku).

Spróbowane wino pochodzi w 100% z Pinot Noir. Wino bazowe przez 8 miesięcy dojrzewało częściowo w beczkach, a po ponownym dodaniu drożdży spędziło na osadzie dodatkowy rok. Jest świetnie kwaskowe, bardzo orzeźwiające, ale i niepozbawione tego drożdżowego charakteru. Pachnie głównie truskawkami, poziomkami, czerwonymi porzeczkami, ale obecny jest również delikatnie chlebowym posmak. Na podniebieniu owocowe, ale i ziemiste (to cecha charakterystyczna wszystkich Pinot Noir producenta). Świetne na upał i do letnich sałatek. Bardzo dobre (90/100).

Krásná hora Pink 2018

To butelka z najnowszej linii producenta, która zawiera wina idące w delikatnie naturalistyczną stronę, trochę dłużej macerowane na skórkach, niefiltrowane i nieklarowane. W składzie znajdziemy ponownie czystego Pinot Noir, który był zbierany bardzo wcześnie (dzięki temu osiągnął zaledwie 11% alkoholu), a później kilka miesięcy dojrzewał w 500-litrowych beczkach. Jest fantastycznie świeże, rześkie, buchające znad kieliszka malinami i truskawkami. Nieskomplikowane, ale i szalenie smaczne. Bardzo dobre- (89/100).

Krásná hora La Blanca 2018

Bliźniacza etykieta to kupaż 40% Rieslinga z dodatkiem Sauvignon Blanc, Pinot Blanc, Gewurztraminera oraz Neuburgera. Mniej więcej połowa wina jest macerowana ze skórkami. Całość pachnie morelami, brzoskwiniami ale i papierówkami. Udział Rieslinga zaznacza się mocną kwasowością, a odmiany aromatyczne dodają intensywnej owocowości i wypełnienia. Dobre+ (88/100).

Krásná hora Herr Gewurztraminer 2018

Ten czysty Gewurztraminer był zbierany dość wcześnie, by zachować w nim świeżość, a następnie przez 3 tygodnie macerowano go na skórkach. W efekcie mamy w nim oczywiście charakterystyczne dla odmiany nuty przypraw i płatków róży, ale finisz jest wybitnie wytrawny, mocny, kwaskowy. Bardzo charakterne, smakowało nam najbardziej z tej trójki. Bardzo dobre+ (91/100).

Krásná hora Riesling 2018

W dalszej kolejności przeszliśmy do klasycznej linii producenta. W przypadku Rieslinga zbiory podzielono na trzy etapy, by otrzymać grona o różnym poziomie dojrzałości. Do tego 40% wina przez niezbyt długi czas macerowano na skórkach. Efekt jest świetny, bo z jednej strony całość nabrała masy, kremowości i woskowej faktury, z drugiej cały czas wybija się intensywna kwasowość odmiany. Znajdziemy też sporo moreli, słodkich jabłek, ale i cytryn, oraz delikatną słoność. Warto dać mu 2-3 lata dojrzewania, bo potencjał wydaje się być naprawdę spory. Bardzo dobre+ (91/100).

Krásná hora Sauvignon Blanc 2018

Sauvignon nie jest może zbyt popularną odmianą na Morawach, ale w dobrych rękach daje świetne efekty. Nie inaczej jest w tym przypadku. Wino jest przyjemnie zielone, pachnie trawą, szparagami, agrestem. Tutaj też miała miejsce krótka maceracja, która ponownie przełożyła się na wzmocnienie faktury wina. Kwasowość również nie odpuszcza, w posmaku wręcz wwierca się w zęby z mineralną siłą. Po prostu świetnie wykonane wino. Bardzo dobre+ (91/100).

Krásná hora Chardonnay Barrel Selection 2018

Krásná hora Chardonnay Barrel Selection 2018

To już etykieta z wyższej linii producenta. Po roku dojrzewania w dębie, z około 15 beczek Chardonnay wybrano 2-3 najlepsze i zabutelkowano je osobno. Podoba się w nim ekspresja beczki, która choć wyczuwalna (wanilia, masło, zielone orzechy), to jednak nie dominuje nad całością, stanowi przyprawę, a nie wiodącą oś. Do tego odnajdziemy tu nuty jabłek, słodkich gruszek, ale i przyjemną pieprzność, przyprawowość. Pięknie wykonane, można odłożyć na kilka lat w celu jeszcze lepszej integracji. Znakomite- (92/100).

Krásná hora Pinot Noir 2018

Krásná hora Pinot Noir 2018

Podstawowy Pinot Noir producenta to kupaż czterech różnych klonów odmiany. Całość fermentuje w otwartych kadziach, a dojrzewanie odbywa się w różnego rodzaju beczkach (mniejsze i większe, nowe i używane) przez 10 miesięcy. Jest porzeczkowo-wiśniowy, bardzo świeży, z tym wspominanym już ziemistym posmakiem, który dodaje mu życia i lubianej przez nas rustykalności. Do tego pojawiają się akcenty leśne oraz żywe, zadziorne taniny. Apetyczne, niezwykle pijalne, będzie też świetne do piersi z kaczki. Bardzo dobre+ (91/100).

Krásná hora Pinot Noir Barrel Selection

Krásná hora Pinot Noir Barrel Selection 2018

Tu ponownie mamy selekcję małych beczek, a dojrzewanie jest o kilka miesięcy dłuższe niż u poprzednika. Niesamowita jest elegancja, sprawia że wino jest dostojne, majestatyczne, ale wciąż świeże i owocowe. Pachnie dojrzałymi malinami, wiśniami, żurawiną i crème de cassis. Do tego znacznie mocniejsze niż u poprzednika są tu nuty leśne, ściółkowe. Nie brakuje ani odpowiedniej kwasowości, ani tanin. Wino kompletne w swoim wyrazie. Znakomite (93/100).


Krásná hora nas zachwyciła. Piękny widok jaki rozpościerał się z miejsca, w którym degustowaliśmy podziałał na nas jak balsam na rany. Chyba nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, jak bardzo brakowało nam wizyt u winiarzy, rozmów z nimi i degustacji. Szukajcie tych win w Polsce!

Artykuł Wina z pięknej góry – Krásná hora pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Petr Koráb – w Boleradicach bez zmian

$
0
0

Gdy w piątek (a w zasadzie to już w sobotę – była bowiem 2:30 w nocy) zbieraliśmy się z „biforka” przed oficjalnym rozpoczęciem Autentikfestu i żegnaliśmy się z Petrem Korábem (głównym organizatorem imprezy), Kasią, Grześkiem, Zbyszkiem (Wino z Moraw) powiedzmy sobie szczerze: nic nie wskazywało na to, że rano któreś z nas pojawi się na czas.

Tymczasem Peter zaskoczył nas wszystkich i kolejnego dnia od samiuśkiego rana można go było spotkać na terenie festiwalu, dopinającego ostatnie szczegóły. Kiedy z dala od festiwalowego zgiełku, na swoim winnym wzgórzu prezentował swoje fenomenalne musiaki zaskoczył nas wszystkich. Normalnie niezniszczalny, ale przy tym jakże inspirujący człowiek.


Przejdźmy jednak do rzeczy, nigdy bowiem nie zapomnimy pierwszego większego spotkania z winami Petra i nim samym, które miało miejsce w 2018 roku w SPOT. podczas festiwalu Polskie Korki. Wówczas Petr zaprezentował przegląd swoich musujących win, które zrobiły na nas i pozostałych uczestnikach oszałamiające wrażenie. Po tym zresztą, jeszcze kilka razy usłyszeliśmy od polskich winiarzy, że był to moment, w którym sami zdecydowali się na rozpoczęcie produkcji musiaków. Dlatego, gdy w przededniu Autentikfestu, w bardzo niezobowiązującej atmosferze w jego, co ważne – samodzielnie wydrążonej w skale piwniczce, zebrała się grupka pasjonatów z Polski, a Petr przeprowadził szybką degustację swoich win, czuliśmy się jak w siódmym niebie.

Wina spokojne

Koráb Neuburger 2019 

Trzeba być wyjątkowej klasy specjalistą, by z tak anonimowej odmiany, jaką zwykle bywa Neuburger wyczarować tak ciekawe wino. Petrowi oczywiście się udało. W aromacie jabłkowe, pachnie również gruszkami, zaś na podniebieniu ma bardzo przyjemną, kremową fakturę. Może niezbyt mocno kwaskowe, ale wciąż odświeżające. To jedna z tych butelek, które znikają w przysłowiowe mgnienie oka. Bardzo dobre- (89/100).

Koráb Orange Traminer 2018

Takie wersje Traminera lubimy najbardziej. Zachowujące aromatyczność odmiany (kwiaty, pigwa), ale pozbawione obciążającej słodyczy. Tutaj mamy piękną kwasowość i wytrawność, przy tym miło zarysowane taniny. Bardzo dobre (90/100).

Koráb Uncat Siller 2019

Ta pozycja powstaje z różnych odmian rosnących na jednej parceli, ale krzewów których Petr w ogóle nie przycina (stąd nazwa). Wytarza z nich lekkie wino o intensywnie owocowym smaku (kwaskowe wiśnie, maliny), ale o przyjemnie ziemistym tle. Warto je delikatnie schłodzić, bo wtedy staje się jeszcze bardziej orzeźwiające, kwaskowe i potoczyste. Idealne nawet w upał – to przetestowane. Bardzo dobre (90/100).

Koráb Karmazin-Frankovka 2018

Czysta Frankovka jest nieco mocniejsza, już nie tak leciuchna, poważniejsza i jeszcze mocniej ziemista. Owoce idą w ciemniejszą stronę, obok wiśni pojawia się również śliwka, aronia i jeżyny. Całość domyka mocna kwasowość i wyraziste, drapiące całe wnętrze ust taniny. Świetnie pasowałoby do kawałka wieprzowiny z grilla. Bardzo dobre- (89/100).

Koráb Pinot Noir 2018

To wino nie doczekało się jeszcze etykiety, ale prezentuje dość lekką, wdzięczną wersję odmiany bazującą na wiśniowym owocu, okraszonym nutami dojrzałych malin, ale i z pewnym delikatnie zielonym tłem. Lekkie, jak na odmianę dość taniczne. Potrzebuje jeszcze czasu, póki co trochę niezintegrowane. Dobre+ (88/100).

Musiaki

Jednak nie bez kozery Petr bywa nazywany „królem musiaków”, bowiem to właśnie ta kategoria win (w większości spróbowanych już podczas następnego dnia, w pięknych okolicznościach przyrody) przyprawiła nas o najszybsze bicie serca. 

Koráb Milk? (pi)Not Today Pet-Nat Brut 2018

Pod tą intrygującą nazwą kryje się Pinot Blanc oraz Pinot Noir, których fermentacja kończyła się w butelkach (bo tak właśnie produkowane są będące hitem tego lata Pet-Naty). Próbowaliśmy to wino już wcześniej w Polsce, ale za każdym razem smakuje nam tak samo dobrze. Jest rabarbarowe, z nutami świeżych jabłek i delikatnie zielonym tłem. Radosne, świeże, bezpretensjonalnie pijalne. Bardzo dobre+ (91/100).

Koráb Orange Per-Nat On Leaves 

Kolejna wariacja Petra to mieszanka Welschrieslinga i Grüner Veltlinera, do których podczas fermentacji dodano nieco suszonych liści winorośli. Wino trafiło do butelek, gdy cukier resztkowy sięgał jeszcze 9 gram. Nie tak owocowe jak poprzednik, bardziej sienne i ziołowe, z akcentami jabłkowej skórki i przypraw. Do tego jednak okraszone odpowiednią dawką kwasowości i wyrazistym musowaniem. Bardzo dobre (90/100).

Koráb Future Sekt 2018

Tu mamy już butelkę powstałą za pomocą tradycyjnej, szampańskiej metody, z wtórną fermentacją w butelce. Na Autentikfest Petr usunął osad jedynie z kilku butelek, a pozostałe nadal dojrzewają w piwnicy. Warto wypatrywać, kiedy etykieta znajdzie się na rynku, gdyż ta mieszanka 40% Grüner Veltlinera, 40% Welschrieslinga i 20% Chardonnay jest zwyczajnie świetna. Pachnie liśćmi porzeczki, suszoną herbatą, skórką pomarańczy, ale też bardziej „klasycznie” – jabłkami i cytrynami. W ustach pięknie musujące, z wysoką, orzeźwiającą kwasowością i wytrawnym, odrobinę gorzkawym finiszem. Do tego bardzo podobała się nam delikatna, kremowa faktura i elegancja przemawiająca w tym winie. Mniam! Znakomite (93/100).

Koráb Quasi Cremant

Pozostajemy przy tradycyjnej metodzie, ale po raz kolejny mamy wino (w składzie Chardonnay i Welschriesling) o innym wyrazie. Dominują nuty jabłkowej skórki, słodkiej cebulki, skórki pomarańczowej, migdałów, brzoskwiń i porzeczkowych liści. Najbardziej wymagające w odbiorze z tych spróbowanych musiaków, ale wciąż nieprzesadzone, dające mnóstwo frajdy. Bardzo dobre (90/100).


Produkcja Petra jest niewielka, a już jego wina zdążyły zyskać międzynarodowy rozgłos. Co tu dużo mówić, jeśli nie macie możliwości odwiedzić producenta w jego winiarni, to pozostaje Wam uważnie śledzić najlepszą ofertę Zbyszka Gluzy (Wino z Moraw). Kiedy tylko coś pojawi się na stanie, nie zwlekajcie – zamawiajcie. Te wina rozchodzą się naprawdę jak świeże bułeczki.

Artykuł Petr Koráb – w Boleradicach bez zmian pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.


Autentikfest – naturalnie!

$
0
0

Po przedsmaku jaki zaprezentowaliśmy opisując wizytę w Krásnej Horze i degustację win od Pétra Koraba czas na relację z imprezy, bez której w ogóle nie byłoby nas w tych dniach na Morawach – Autentikfest 2020. Historia o tym, jak od kilku lat planowaliśmy się na niego wybrać, mogłaby służyć na materiał na osobny post. W tym roku nie odpuściliśmy. Venimus, vidimu, victimus.


Czym jest Autentikfest?

Najprościej byłoby powiedzieć, że jednym z najprzyjemniejszych festiwali, w których uczestniczyliśmy, prawdziwym świętem wina z fenomenalną atmosferą. Dodatkowo w tym roku ilość gości z Polski (znajomych blogerów, dziennikarzy, instagramerów, importerów, a nawet winiarzy) była tak imponująca, że można się było wręcz poczuć jak na degustacji w rodzimym kraju. 

Sam Autentikfest organizowany jest przez stowarzyszenie Autentista Moravia Magna (jednej z dwóch nieco zantagonizowanych – choć dziś już bardziej chyba z zasady, niż realnie – organizacji skupiających producentów win naturalnych na Morawach). Obok zaś członków stowarzyszenia: Petr Koráb – Živá Hora, Vinařství Vykoukal, Jaroslav Tesařík – Dlúhé Grefty, Petra Brédová – Vína na slupkách, Zdena Čačíková – Kobylské vinařství Čačík, Vladimír Lojda – Víno Loigi, Ota Ševčík (w tym roku nieobecnym był Richard Stávek) swoje wina prezentowali również inni naturalni winiarze z Moraw, Czech, ale i Węgier, Słowacji oraz Austrii. Liczba producentów sięgnęła łącznie 20 osób.

Duży plusem jest naprawdę świetna organizacja imprezy. Na wejściu otrzymujecie opaskę na rękę, którą doładowuje się za pomocą karty płatniczej do żądanej kwoty (oczywiście była możliwość wielokrotnego powtarzania operacji) i płaci nią za próbowane kieliszki. Co więcej niewykorzystane środki są zwracane z powrotem na waszą kartę. Sama cena próbki degustacyjnej oscylowała w okolicach 30-40 CZK (ok. 5 zł), a wielu winiarzy zwyczajnie nie pobierało jej wcale. Tą samą kartą można było również płacić na stoiskach gastronomicznych, a także kupując butelki do zabrania do domu, bo taka możliwość również istniała, a co nie jest regułą na tego typu festiwalach. Gdy dodamy do tego takie drobne (acz ważne) rzeczy jak bezpłatne WIFI na terenie festiwalu, olbrzymie namioty zapewniające cień w upalny dzień, bezpłatny dostęp do wody, czy kursujące regularnie taksówki po zakończeniu imprezy, to naprawdę organizatorom należą się wielkie brawa.

Jest jeszcze Zbyszek Gluza (Wino z Moraw), człowiek orkiestra, stary bywalec, przyjaciel Festiwalu – nie było kwestii, w której nie udzieliłby pomocy. Serdeczny, uśmiechnięty, merytoryczny znawca morawskich i (nie tylko) win. Prekursor importu tych butelek do Polski. Zbyszku dziękujemy za wszystko!

Spróbowane wina

Musimy się Wam przyznać, że właśnie z uwagi na świetne towarzystwo, do festiwalu podeszliśmy na dużym luzie i nie mieliśmy ambicji spróbowania win od wszystkich producentów. Tym niemniej i bez tego możemy sporządzić sporą listę polecanych butelek, z których (co nas bardzo cieszy) większość była, jest lub wkrótce będzie dostępna w Polsce.

Dzisiaj przedstawiamy Wam pierwszy set spróbowanych i polecanych win.

Martin Vajčner (import Rymarczyk&Białobrocki)

Martin, ze swoim stoiskiem zlokalizowany nieco na uboczu festiwalowych ścieżek, w pierwszej chwili nie przyciągał uwagi i trafiliśmy do niego niemal na sam koniec dnia, dzięki rekomendacji Maćka Nowickiego (dzięki!). Serce ukradł nam Tramín červený 2019 czyli pięknie aromatyczny Gewurztraminer ale zrobiony w tak lubianej przez nas wytrawnej wersji pełnej nut kwiatów, przypraw, akcentów korzennych. Świeżutki, z długim, znakomicie wytrawnym zakończeniem. Znakomite (93/100). Niewiele ustępuje mu Born to be Orange 2019, a więc Veltlínské zelené, które dojrzewa po połowie w beczce z dębu i akacji, jest pełne nut umami i przypraw, ale i nie pozbawione świeżości i kwasowości. Bardzo dobre+ (91/100).

Víno Hlubinský (import Wino.Grono)

Ten producent ze Słowacji imponował przede wszystkim świetnymi Pet-Natami. Najciekawsze wrażenie sprawiał Riesling 2019: kwaskowy jak Vibovit, świeżutki, cytrynowy, wprost idealny na upał. Bardzo dobre- (89/100). Ale niewiele odstawał od niego mocniej aromatyczny, nieco landrynkowy i mandarynkowy Sauvignon Blanc 2019 i malinowo-wiśniowy Ružowy Don 2019 (kupaż Dornfeldera i St. Laurenta). Dobre+ (88/100).

Z win spokojnych w pamięć zapadło zaś Veltlínské zelené Concrete Pyramin 2018, a więc jak wskazuje już sama nazwa Grüner Veltliner fermentujący i dojrzewający w cementowym zbiorniku. Ma on przyjemnie maślaną fakturę, dość krągłe ciało, ale i wyraźnie zarysowaną kwasowość oraz jabłkowo-gruszkowy owoc. Bardzo dobre (90/100).

Kasnyik (import Wino z Moraw)

Wina od tego kolejnego słowackiego producenta próbowaliśmy już kilkukrotnie – podczas RAW Berlin, ale i przy okazji zakupów w Wino z Moraw. Podczas Autentikfest ponownie nie zawiódł. Trudno znaleźć w selekcji tego winiarza słabszą butelkę, dlatego zaczniemy od największego hitu, a więc Frankovka Rose Brut zero dosage 2018, musiaka wyprodukowanego tradycyjną metodą, o fenomenalnym truskawkowo-malinowym owocu, pięknej świeżości i soczystości. Wino z tych, które wypija się duszkiem, jeden z największych hitów festiwalu. Znakomite- (92/100).

Przyjemne były również oba Rieslingi, kremowo-maślany Rizling vlašský 2018 (bardzo dobre+ 91/100) oraz Rizling rýnský 2018, gdzie pojawiała się mocniejsza kwasowość i cytrynowo-jabłkowy owoc (bardzo dobre 90/100). Riesling reński w wersji Orange Riesling 2018 był bardziej herbaciany, surowy, matowy w ustach, ale za to z długim, wytrawnym finiszem. Bardzo dobre (90/100).

Zaskoczył również czerwony kupaż Mária cuvée 2018 (Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot) z mocnymi nutami porzeczek, ładnym nasyceniem i elegancją, przypomina wino z basenu Morza Śródziemnego, a nie Słowacji. Bardzo dobre+ (91/100).

Mátyás (import Wino z Moraw)

Jeszcze jeden producent ze Słowacji podobnie jak poprzednik zlokalizowany jest w Strekovie. W jego przypadku najciekawsze okazały się dwa macerowane na skórkach Pinoty. Odrobinę ciekawszy był Pinot Gris Sandwich 2018, którego nazwa nawiązuje do sposobu winifikacji, gdzie w czasie fermentacji partia pełnych kiści winogron z szypułkami trafia między dwie „kanapki” złożone z pokruszonych owoców. Wino pachnie malinami, mandarynkami, ale i czerwoną herbatą. Na podniebieniu z delikatnymi taninami, ale i mnóstwem świeżości. Znakomite- (92/100). 

p3 2018 to kupaż trzech odmian z rodziny Pinotów – Blanc, Gris i Noir. Zbierane są one razem i wszystkie macerowane są przez 6 tygodni na skórkach. Jest bardziej surowe, więcej w nim nut herbacianych, suszonych ziół, dojrzałych truskawek i malin. Mniej energetyczne, ale wcale nie mniej eleganckie. Bardzo dobre (90/100).


Trudno nie zakochać się w Autentikfest od pierwszego spojrzenia. Ta kombinacja atmosfery, świetnych i różnorodnych win, luzu i familiarnej atmosfery tworzą niesamowity klimat. Już dzisiaj wiemy, że zrobimy wszystko, by zawitać tu za rok.

Artykuł Autentikfest – naturalnie! pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Vinos Ambiz – Gredos na fali

$
0
0

Gdy w grudniu zeszłego roku, podczas RAW Berlin, próbowaliśmy fantastycznych win od Fabio sygnowanych jako Vinos Ambiz, nie spodziewaliśmy się, że dosłownie za kilka miesięcy będziemy mogli degustować je również nad Wisłą. Meldujemy zatem z nieukrywaną radością, że są one już dostępne w ofercie, i to na dodatek dwóch importerów – El Catadora i Wine&People.


Kilka dni przed naszym wakacyjnym wyjazdem, w świątyni win naturalnych w stolicy, w Wine&People odbyła się degustacja win Fabio Bartolomei, w której z wielką przyjemnością wzięliśmy udział.

Filozofia produkcji win

Historia Fabio jest najlepszym dowodem na to, że by produkować fenomenalne wina wcale nie trzeba urodzić się w rodzinie o wielopokoleniowych tradycjach winiarskich. Rodzice Fabio byli bowiem mieszkającymi w Szkocji włoskimi emigrantami. On sam przeprowadził się do Madrytu, aby pracować jako nauczyciel angielskiego. Nie miał w planach zajmowania się w winami. Jednak już od 2004 roku z przyjacielem Juanem postanowili wejść w ten piękny świat. W międzyczasie ich drogi się rozeszły, a gdy Fabio w 2017 roku stracił pracę, poświęcił się winiarstwu bez reszty.

Jego filozofia produkcji win jest banalnie prosta i streszczona na kontretykietach butelek. Podczas pracy na winnicach nie używa pestycydów, herbicydów, środków przeciwko owadom i grzybom. Nie używa też sztucznych drożdży, bakterii i enzymów, barwników, zagęszczaczy, stabilizatorów, wzmacniaczy smaku, kwasów, cukru, zagęszczonego soku. Nie dodaje do wina wody, beczkowych czipsów czy innych sztucznych tanin. Nie filtruje ani nie klaruje wina, nie siarkuje, ani nie stosuje żadnych technik, które mogłyby maskować terroir.

Chyba nie da się produkować win w bardziej naturalny sposób… Przy tym wszystkim dba pedantycznie o czystość!

Obecnie Fabio posiada 6 hektarów swoich winnic, ale skupuje również winogrona od zaprzyjaźnionych winiarzy. Jego roczna produkcja oscyluje wokół 20 tysięcy butelek.

Sierra de Gredos

Sierra de Gredos to jeden z hitów hiszpańskiego winiarstwa ostatnich lat. Winnice leżą tu wysoko, na wysokości od 600 do nawet 1200 metrów. Dominuje piaszczysta i granitowa gleba, choć w okolicach Cebreros znajdziemy też łupki. Klimat jest kontynentalny, z gorącym latem i dość chłodnymi zimami, jednak ze względu na wybitnie pofałdowany teren i sporą ilość dolin (najważniejsze z nich to Valle de Alberche, Valle Alto Alberche oraz Valle del Tiétar), znajdziemy tu dużo różnorodnych mikroklimatów, dających zniuansowane wina. Skarbem Sierra de Gredos są stare krzewy Garnachy, mało wydajne, ale za to winogronami z niesamowitą koncentracją smaku.

Co jednak ciekawe Fabio poszedł w inną stronę, stawiając bardziej na białe odmiany winorośli, a także wina dłużej macerowane na skórkach.

Spróbowane wina:
Vinos Ambiz Rosato

Vinos Ambos Rosato 2019

W składzie znajduje się czysta Garnacha, której grona zostały jedynie wyciśnięte, bez maceracji. Mimo tego wino jest dość tęgie, pachnące malinami, kwaskowymi wiśniami, rabarbarem, z ziołowym, herbacianym niuansem. Mocno kwasowe, z czystym owocowym smakiem. Świeże i bardzo żywe. Bardzo dobre (90/100).

Vinos Ambiz Airene 2019

Nazwa słusznie wskazuje, że mamy tutaj Airen, a więc najpopularniejszą pod względem nasadzeń białą odmianę Hiszpanii. Zwykle jednak powstają z niej zupełnie anonimowe, absolutnie nieciekawe wina. Fabio zdecydował się poddać owoce 4-dniowej maceracji na skórkach w stalowych zbiornikach. W efekcie powstało wino szalenie aromatyczne, pachnące sianem, rumiankiem, pigwą, gruszkami, mandarynkami, cytrusami i mirabelkami. Z fantastycznym, cieplutkim i słonecznym owocem, przepiękną soczystością, pełne radości. Bardzo dobre+ (91/100).

Vinos Ambiz Alba 2019 (stal)

Albillo Real to odmiana rdzenna dla centralnej Hiszpanii, ale podobnie jak Airen nie ciesząca się zbyt dużą estymą. Fabio winifikuje Albillo na kilka rożnych rodzajów. My spróbowaliśmy trzech wersji: dojrzewających w stali, beczce oraz amforze. Na pierwszy ogień poszła wersja stalowa, macerowana 4 dni na skórkach, z delikatnymi nutami lotnej kwasowości, przyprawą do piernika, gałką muszkatołową, karmelizowaną cebulą. Na podniebieniu, tak jak poprzednik, świetnie żywe, potężnie orzeźwiające. Znakomite (93/100).

Vinos Ambiz Alba 2019 (beczka)

Wersja beczkowa dojrzewa przez 6 miesięcy w baryłkach. Aromat jest już zupełnie inny, z nutami mięty, pokrzywy, suszonych owoców, jabłkowych obierek. Na podniebieniu wciąż świeże, dość miękkie, bardziej zaokrąglone od poprzednika. Przyjemnie rozwija się w kieliszku, nabierając coraz większej soczystości. Znakomite- (92/100).

Vinos Ambiz Alba 2017 (amfora)

Wino dojrzewające w amforze pochodzi z gorącego rocznika, co przełożyło się na wysoki poziom alkoholu (14%). Jest też już ewoluowane, utleniające się, orzechowe. W aromacie przypomina wręcz sherry z nutami orzechów, suszonych liści. Na podniebieniu kwaskowe i słone, ale zgubiło gdzieś owoc. Dobre- (86/100).

Vinos Ambiz Vailos

Vinos Ambiz Vailos

Ten napój (bo technicznie nie jest to wino) Fabio wyprodukował fermentując napar z suszonych liści jesionu, z dodatkiem soku z cytryny, cukru trzcinowego, cykorii i drożdży piekarskich. Jest lekkie (9% alkoholu) i dość słodkie. Smakuje karmelem, syropem na kaszel, tartym jabłkiem i cynamonem. Idealne na upał. Dobre (87/100).

Vinos Ambiz

Vinos Ambiz 2017

Wyprodukowane z czystego Tempranillo, pachnie porzeczkami, figami, śliwkami, z odrobiną nut orzechowych. Na podniebieniu pieprzne, ziemiste i sojowe, z długimi, mocnymi garbnikami. Trochę zbyt wysuszające w końcówce. Dobre+ (88/100).


Wina Fabia wpisują się w naturalne winiarstwo, które potrafi wydobyć z owoców niespotykane aromaty i smaki. Jeśli szukacie czystej ekspresji owoców, radości i soczystości, to Vinos Ambiz są skrojone pod Wasze gusta. Może nie są one tanie (ceny oscylują w granicach 100 zł), ale zdecydowanie warto je poznać.

Artykuł Vinos Ambiz – Gredos na fali pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Degustacja hiszpańskich win z Almudeną Alberca MW

$
0
0

Winiarstwo jest w ciągłym ruchu. Zmieniają się trendy, gusta konsumentów, ewoluuje technika winiarska. My zaś zmieniamy się razem z nim. Tym bardziej lubimy słuchać o zmianach, perspektywach, podsumowaniach od kogoś, kto jest w środku tej machiny i trzyma rękę na pulsie. Dlatego z taką przyjemnością wzięliśmy udział w degustacji, którą zorganizowała Degusta España, a poprowadziła ją prosto z Hiszpanii Almudena Alberca MW.


O tym, że hiszpańskie winiarstwo ciągle się zmienia nie trzeba nas przekonywać, gdyż dostrzegamy to od dawna. Te obserwacje przekładają się też na to, że po wina z Półwyspu Iberyjskiego sięgamy znaczenie częściej, niż jeszcze 5-6 lat temu. Bez wątpienia duży udział w tym procesie odgrywa spora różnorodność, którą kształtuje w hiszpańskim winiarstwie m.in. klimat.

Klimat Półwyspu Iberyjskiego

Wysunięty na zachodnim krańcu Europy Półwysep Iberyjski otoczony jest z trzech stron morzem (Oceanem Atlantyckim i Morzem Śródziemnym), więc w oczywisty sposób wpływa to na miejscowy terroir. O ile jednak krainy leżące na północy (Galicja czy Kraj Basków) narażone są na chłodniejsze masy powietrza znad Atlantyku, to Katalonia i wybrzeże Lewantu korzystają z cieplejszego, śródziemnomorskiego klimatu.

Na północny jest chłodniej i bardziej wilgotno, a głównym problemem winiarzy jest walka z chorobami grzybicznymi. Na południu i wschodzie, na wybrzeżu Morza Śródziemnego klimat jest bardzo łagodny, z niewielkimi różnicami temperatur w ciągu roku, ale im dalej na południe tym staje się bardziej suchy i upalny.

Wnętrze Hiszpanii to wyjątkowo pofałdowany, górzysty teren. Panuje tu klimat kontynentalny, z upalnymi latami, ale i mroźnymi zimami. Kluczem do produkcji świeżych win jest więc odpowiednie usytuowanie winnic, albo w dolinach rzek (jak na przykład Ebro czy Duero), które wpływają łagodząco na winnice w cieplejszych dniach, albo na odpowiedniej wysokości.

Degustacja:

Torelló Brut Nature Corpinnat 2014 (importer Vinissimo)

Zaczęliśmy od Katalonii, od producenta należącego do stowarzyszenia Corpinnat, które wystąpiło z apelacji Cava – w celu produkcji win pod swoją własną marką. W składzie znajdziemy typowy dla hiszpańskich win musujących kupaż Macabeo, Parellady i Xarel-lo, ale całość dojrzała na osadzie ponad 50 miesięcy. Dodatkowo producent stosuje ciekawy zabieg zwany poingnettage, polegający na ponowny wzburzaniu zalegającego w butelce drożdżowego osadu, aby oddał on winu jeszcze więcej nut autolitycznych (powstających w wyniku rozkładu drożdży).

Jest mocno drożdżowa, ale ma też fajną owocową podbudowę – wiśnie i podsuszane śliwki. Do tego oczywiście znajdziemy mnóstwo chlebowej skórki, zeschniętej chałki. Ładnie kwaskowa, choć słodkawy owoc sprawia, że wydaje się odrobinę słodsza niż Brut Nature. Kończy się apetycznym, gorzkawym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Katxiña Txakoli 2019 (Zacne Wina)

Cieszy nas, że wina z Kraju Basków powoli zdobywają popularność w Polsce. Ten region leżący na północnym-wschodzie Hiszpanii jest wystawiony na chłodne masy powietrza znad Atlantyku, stąd klimat jest wyraźnie morski, wilgotny i stosunkowo chłodny. W Kraju Basków królują odmiany Hondarrabi Zuri (biała) oraz Hondarrabi Beltza (mniej znana czerwona).

Txakoli to zwykle wina z niskim alkoholem, o mocnej, wyrazistej kwasowości, idealne na lato, będące w pewnym sensie bliźniakiem portugalskich Vinho Verde (z którym Kraj Basków dzieli uwarunkowania klimatyczne). Tutaj mamy wino świetnie wpisujące się w ten trend. Cytrynowo-limonkowy owoc, do tego nieco zielonych jabłek i agrestu. Wino jest bardzo delikatnie musujące, perliste, świetnie orzeźwiające, mineralne, z długim nieco słonawym posmakiem. Nieskomplikowane, ale bardzo ożywcze. Bardzo dobre+ (91/100).

Gordonzello Gurdos Prieto Picudo 2019 (Wineoline)

Tym razem przechodzimy do apelacji León, a więc północno-zachodniej części kraju. Prieto Picudo to autochtoniczna dla regionu odmiana, dająca zwykle owocowe, dość lekkie wina, często używana również do produkcji rose. Powstają one zwykle (podobnie jak nasza butelka) przy wykorzystaniu tzw. metody madreo, gdzie do wina dodano pełne kiście owoców, w celu wywołania ponownej fermentacji metodą karboniczną – fermentacja zaczyna się wewnątrz owoców, które następnie pękają uwalniając sok.

Wino jest intensywnie perfumowane i wiśniowe, czujemy też odległe echa fermentacji karbonicznej w postaci nut banana, truskawek w śmietanie. Na podniebieniu z nutami czerwonych porzeczek, strukturalne, przypominające mocne róże w stylu Cerasuolo d’Abruzzo. Z ładną kremowością, a paradoksalnie 5 gram cukru resztkowego wzmacnia jeszcze faktor pijaności tego wina. Bardzo dobre (90/100).

Losada Vinos de Finca Crianza Bierzo 2017 (Dekanter)

Zlokalizowany na zachód od apelacji León region Bierzo leży nieco bliżej Atlantyku, ale od bezpośrednich wpływów morskich chroni go łańcuch górski. Króluje tu odmiana Mencia, przez wielu uznawana za jedną z najciekawszych czerwonych odmian Hiszpanii.

Spróbowane wino przez 12 miesięcy dojrzewało w beczkach, z tego 25% stanowią nowe baryłki. Mencia to szczep bardzo dobrze znoszący dojrzewanie w dębie, w tym przypadku również ciemne owoce (lukrecja, aronia, jeżyna, czeremcha) świetnie komponują się akcenty ziołowe, waniliowe, kawowe ale i pieprzne. Do tego mamy ładną kwasowość, całość jest żywa, ale i przyjemnie nasycona. Bardzo dobre+ (91/100).

Ochoa Navarra Reserva 2012 (Vinobar)

Navarra to leżącym nieopodal Pirenejów region, który słynie głównie z produkcji win z odmiany Garnacha. Od lat 90-tych popularność zyskuje również Tempranillo, które również dominuje w spróbowanej przez nas butelce (uzupełnione o 30% Merlota i 10% Caberneta Sauvignon). Co ciekawe, producent zdecydował się na długie dojrzewanie wina przed wypuszczeniem na rynek. Po 18 miesiącach we francuskich i amerykańskich beczkach, dojrzewa ono jeszcze 5 miesięcy w butelkach.

Jednak to odmiany międzynarodowe dominują w kupażu, stąd sporo tutaj nut czarnych porzeczek, do których dochodzą suszone śliwki, mleczna czekolada, liść laurowy i wołowy bulion. Na podniebieniu podobne jak w nosie, już całkiem ewoluowane, z akcentami umami i drewnianymi taninami. Nie w naszym stylu, choć poprawnie wykonane. Dobre+ (88/100).

Alvear Pedro Ximénez Montilla-Moriles 1927 (Winkolekcja)

Położony w Andaluzji (na południe od Kordoby) region Montilla-Moriles słynie z produkcji win wzmacnianych, zbliżonych w stylu do położonego dalej na południowy-zachód Jerez. W Montilla-Moriles króluje jednak nie odmiana Palomiano, a Pedro Ximénez. Co więcej Pedro Ximénez, które w tutejszym ekstremalnym klimacie (temperatury latem regularnie przekraczają 45 °C ) osiąga niesamowitą koncentrację cukru, świetnie sprawdza się również w winach słodkich.

Alkohol w winie osiągnął 16% i to przy wciąż zachowanych 405 gram cukru (!). Jest ekstremalnie gęste, oleiste, półpłynne, gęste jak miód. Króluje karmel, drewno, czekolada, kakao, orzechy, suszone figi. Kwasowość jest dość niska (4 gramy), przez co trudno jest wypić tego wina więcej niż jeden mały kieliszek, ale i ten pojedynczy jest wart spróbowania. Świetne jako dodatek do kawy, idealnie zastępuje deser. Bardzo dobre+ (91/100).


Fantastycznie, że Hiszpania potrafi nas tak zaskakiwać. Zarówno mięsista Mecia jak i kwaskowa Txakoli to wina w stylu, który doceniamy. Hiszpania ma jednak do zaoferowania znacznie więcej, niż można by się spodziewać, będąc przywiązanym jedynie do podstawowych, marketowych win – co na szczęście dostrzegli nasi importerzy. Brawa!

Degustacja została zorganizowana w ramach cyklu Degusta España pod patronatem Ambasady Hiszpanii. Wina do degustacji otrzymaliśmy od organizatora i bardzo dziękujemy za możliwość tej edukacji.

Artykuł Degustacja hiszpańskich win z Almudeną Alberca MW pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Andreas i Elizabeth Tscheppe – naturalna Styria

$
0
0

Wytwarzanie win naturalnych wbrew pozorom samo w sobie nie jest łatwym zadaniem. Można się tylko domyślać jakiego heroicznego wysiłku wymaga to w wilgotnym i deszczowym klimacie Styrii. Tym bardziej byliśmy pod wielkim wrażeniem, gdy spróbowaliśmy win od małżeństwa Tscheppe – a są one zachwycające.


Wracamy do Styrii

Planując tegoroczne wakacje wiedzieliśmy, że przynajmniej na jeden dzień musimy się pojawić w Styrii. Staje się to zresztą dla nas pewnego rodzaju tradycją. Są takie miejsca, które corocznie udaje się nam wrzucić do naszej trasy.

Tym razem odpuściliśmy jednak tych większych i bardziej znanych tutejszych producentów (większość z nich odwiedziliśmy już zresztą na przestrzeni poprzednich lat). Zamiast tego postanowiliśmy umówić się do małżeństwa Andreasa i Elizabeth Tscheppe, którzy posiadają zaledwie 4 hektary winnic i wyciskają z nich niesamowite perełki.

Kilka słów o klimacie Styrii

Jako, że dawno nie opowiadaliśmy o winach ze Styrii, w kilku zdaniach przypomnimy Wam najważniejsze informacje o regionie.

Styria leży na południu Austrii, przy granicy ze Słowenią (zresztą niektóre winnice granica dzieli na dwie części, a wielu winiarzy ma parcele w obu krajach). Mieszają się tu wpływy kontynentalne, czy wręcz górskie (pierwsze łańcuchy Alp są odległe o zaledwie kilkanaście kilometrów), ale dochodzi tu również nieco cieplejszego powietrza znad Morza Śródziemnego (ze Styrii do Triestu dojedziecie samochodem w dwie godziny).

Drugim niezwykle ważnym faktorem są tutejsze zbocza, na których rosną winnice, miejscami bardzo strome, o różnorodnych ekspozycjach. W przeciwieństwie jednak do wielu innych regionów, dzięki wspomnianej już wilgotności i glebie bogatej w piasek, winiarze nie muszą przecinać zboczy tarasami, gdyż praktycznie nie ma ryzyka osuwania się gleby, co nieznacznie (ale jednak) ułatwia prace na winnicach.

Większość tutejszych winnic przykrywa kobierzec trawy, która dodatkowo spaja wierzchnią warstwę ziemi i sprawia, że Styria jest pięknie zielona (bez dwóch zdań to jeden z najpiękniejszych winiarskich regionów, jakie odwiedziliśmy).

Skąd pomysł na naturalne wina?

Andreas dorastał w rodzinie winiarskiej, więc od dziecka miał kontakt z winami. Gdy zmarł jego ojciec, rodzinną winiarnię przejął jego brat Ewald (dziś również on produkuje wina naturalne pod marką Weingut Werlitsch). Andreas „poszedł na swoje” i zdecydował się na produkowanie win w jak najbardziej naturalny, nieinterwencyjny sposób.

Elizabeth opowiadała, że początki nie były łatwe (pierwsze wina małżeństwo wypuściło w 2004 roku, dwa lata później przeszli w całości na uprawę biodynamiczną). Wilgotny klimat Styrii powoduje bowiem presję chorób grzybowych, co wymagało od nich olbrzymiego nakładu pracy na winnicach, nim i same winogrona przyzwyczaiły się do braku chemicznych wspomagaczy i nabrały odporności.

Zresztą praca na winnicach w Styrii to ciągła walka z naturą. Ostatnio problemem jest choćby Drosophila suzukii, a więc niewielka muszka, która nakłuwa skórki winogron i składa w nim jaja, powodując zgniliznę owoców. W ciągu ostatnich dwóch lat staje się ona prawdziwą plagą w regionie, a wciąż nie wiadomo jak sobie radzić z tym szkodnikiem.

Nie ma więc co się dziwić, że o ilu w innych częściach Austrii (na czele z Burgenlandem) coraz większa ilość producentów dokonuje konwersji na winiarstwo organiczne, czy biodynamiczne, to w Styrii producentów takich można raczej policzyć na palcach dwóch rąk. Tym większy szacunek należy się Andreasowi i Elizabeth, że zdecydowali się oni podążać tą niełatwą drogą.

Poza niewątpliwymi walorami samych win, olbrzymim atutem małżeństwa są przepiękne, proste ale i zapadające w pamięć etykiety. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia.

Spróbowane wina:

Andreas i Elizabeth Tscheppe Blaue Libelle 2018 (18 eur przy zakupie bezpośrednio u producenta)

Etykietami z ważkami Tscheppe oznaczają swoje Sauvignon Blanc. Wszystkie wina małżeństwa dojrzewają na osadzie w dużych, neutralnych beczkach ze slawońskiego dębu (choć bednarz je produkujący rezyduje w Karyntii). W tym przypadku trwa to 18 miesięcy. Sauvignon Blanc rośnie na dwóch winnicach, z których owoce trafiają do osobnych win. W przypadku niebieskie etykiety mamy piękny aromatyczny nos spod znaku suszonego siana, ale i dojrzałych, żółtych jabłek, moreli i brzoskwiń. Usta o bardzo ładnej koncentracji, mocnym zarysie konturów, z mineralnym, lekko szczypiącym finiszem. Bardzo dobre+ (91/100).

Andreas i Elizabeth Tscheppe Grüne Libelle 2018 (21 eur)

Druga winnica położona jest niech wyżej, a gleba ma wyższą zawartość wapnia, jest też bardziej skalista. Również wydajność jest tutaj niższa. Tu również dojrzewanie w beczkach trwa 18 miesięcy. Wino jest bardziej surowe, z nutami kwaskowych jabłek i cytryn. Wydaje się również bardziej zamknięte od poprzednika, nie tak ekspresyjne, skupione. W zasadzie trudno wybrać, które z nich bardziej nam smakowało. Spróbowaliśmy też butelki otwartej jakieś 2 tygodnie wcześniej, gdyż Elizabeth chciała nam pokazać jak długo po otwarciu wino zachowuje świeżość. Rzeczywiście stało się nieco herbaciane i ziołowe, ostrzejsze, ale nie straciło grejpfrutowo-cytrynowej owocowości. Bardzo dobre+ (91/100).

Andreas i Elizabeth Tscheppe Salamander 2018 (21 eur)

Salamadra to znów Morillon, a więc Chardonnay (bo pod tą nazwą szczep występuje w Styrii). Rocznik 2018 nie był łatwy w regionie, od kwietnia do lipca padało mnóstwo deszczu, przy czym jak wskazała Elizabeth były to wręcz tropikalne ulewy. Krzewy musiały być mocno przerzedzane, ale zapewnić owocom odpowiednią wentylację. Tutaj również wino spędziło 18 miesięcy w beczce. Morillon jest wyraźnie pełniejszy od obu Sauvignon, delikatnie maślany, owocowość jest mocniejsza, a całość bardziej nasycona. Znajdziemy w nim sporo gruszek, brzoskwiń, ale też herbaty earl grey. W ustach bardzo świeże, pomimo tej koncentracji nie traci życia i energii. Bardzo dobre (90/100).

Andreas i Elizabeth Tscheppe Segelfalter 2018 (21 eur)

Przepiękny motyl oznacza, że w kieliszku mamy Muskatellera, które to wino było najlepszym ze spróbowanego zestawu. Jak przystało na odmianę jest niesamowicie aromatyczne, pachnące jaśminem, cytrynową skórką, białymi kwiatami. Posiada zaledwie 10% alkoholu, dzięki czemu jest rewelacyjnie lekkie, pięknie orzeźwiające. Po kilku chwilach w kieliszku pojawiają się jeszcze tropikalne owoce (nektarynka i brzoskwinia). Rewelacyjne, obłędnie zalotne. Znakomite- (92/100).

Andreas i Elizabeth Tscheppe Hirschkäfer 2018 (33 eur)

W przypadku jelonka rogacza w winie znajdziemy kupaż Chardonnay i Sauvignon Blanc macerowanych przez pięć tygodni na skórkach z szypułkami w beczkach, a następnie dojrzewających w nich na osadzie (już po oddzieleniu skórek). Jest dość surowe, lekko gorzkawe, ziołowe, z nutami migdałów. Jeszcze młode, wydaje się pozamykane, mało w nim przestrzeni i życia. Dobre+ (88/100).

Andreas i Elizabeth Tscheppe Weinbergschnecke Rose 2018

Ciekawa jest historia tego ślimaka winniczka (Pinot Noir). Andreas posadził odmianę jakiś czas temu, bo oboje z żoną kochają Pinoty, ale po kilku latach stwierdzili, że klimat Styrii jest jednak zbyt trudny dla tego wymagającego szczepu. Dlatego postanowili wykarczować odmianę, aby zrobić miejsce na Sauvignon Blanc, a spróbowane wino z 2018 roku jest ostatnim Pinot Noir małżeństwa. Jest ziemiste, odrobinę truskawkowe i mocno malinowe. Sporo w nim cukru (15 gram), ale w zasadzie nie jest on wyczuwalny, a to dzięki sporej kwasowości. Ten Pinot może nie jest zbyt wybitny, ale jednak trochę szkoda, że nie będzie okazji już go spróbować. Dobre+ (88/100).


Przynzajemy, że analizując wina od takich winiarzy jak Tement czy Sattlerhof znajdziemy tam pozycje, które oceniliśmy wyżej. Jednak siedząc z Elizabeth i próbując jej butelek łatwo sobie przypomnieć, że czasem nie chodzi tylko o ilość punktów brakujących do setki. Ważniejsza jest ciężka praca i pasja winiarza, szczerość i autentyczności. A tego nie zabrakło u małżeństwa Tscheppe.

Artykuł Andreas i Elizabeth Tscheppe – naturalna Styria pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Tokaje od Rafa Wino

$
0
0

Oj ciągnie mnie do tego owianego winiarskimi legendami Tokaju. Znajomi (nie podaję namiarów, bo jeszcze ich przejmiecie) przywieźli nam ostatnio kilka butelek ze swojej wyprawy i przydarzyła się okazja, by ponownie wysłuchać z jaką pasją oboje opowiadają o tym regionie i winiarzach. Zawsze im powtarzamy, że są żywą polską reklamą Tokaju, kiedy się ich słucha, to chciałoby się ruszyć na Węgry choćby zaraz.

Prawda jest też taka, że z naszej dwójki, to Kamila była dotychczas nieco sceptycznie nastawiona do tokajskich butelek, ale zauważyłem że ostatnio nawet ona potrafi docenić ich walory. 2021 – kierunek Tokaj? Chyba najwyższa pora, by w końcu zobaczyć tę magiczną krainę.


Apetyty podkręcił również Rafa Wino, a więc importer, który specjalizuje się w węgierskich winach. Ostatnio otrzymaliśmy od niego miłą przesyłkę z wytrawnymi Tokajami, od dwóch znanych producentów, którzy niedawno trafili do jego oferty. Jak na te zwariowane czasy przystało, przyszedł więc czas na kolejną edukacyjną przygodę po Tokaju, ale w naszym przypadku ponownie na odległość.

Gizella Pince

Z winami od László Szilágyi pierwszy raz spotkaliśmy się w 2018 roku podczas tokajskiej degustacji w Warszawie. Był to wówczas jeden z producentów, którzy najlepiej zapisał się w naszej pamięci. Winiarską przygodę rozpoczął piętnaście lat temu, a dziś posiada 15 hektarów na wielu najlepszych winnicach w regionie. Chętnych do poszerzenia wiedzy o samym producencie odsyłamy do posta Michała Kissa, który był u László osobiście i zdał świetną relację. Zresztą bloga Michała warto śledzić.

Gizella Furmint 2018 (79,99 zł)

Ekstremalnie gorący rocznik 2018 – niełatwy dla winiarzy w Tokaju, który słynie z mocnej kwasowości. Kluczem w takim warunkach jest bowiem zachowanie odpowiedniej dojrzałości winogron, nieprzegapienie momentu zbiorów. Dlatego pierwszą partię owoców László zebrał już pod koniec sierpnia. W składzie obok Furminta znajdziemy 15% Hárslevelű (w Unii Europejskiej nawet gdy na etykiecie znajduje się nazwa odmiany, to jest dopuszczony dodatek innych gron właśnie na poziomie maksymalnie 15%). Dodatkowo 10% wina dojrzewało w beczkach.

Gizella Furmint 2018

W nosie znajdziemy piękny owoc (cytryny, jabłka), ale i delikatne nuty rumiankowe, suszone siano, kwiaty słonecznika. Usta soczyste, bardzo świeże, pięknie żywe i energetyczne. Mamy tu znów nuty skórki jabłkowej, brzoskwiń, gruszek i długi, świetny kwaskowy i mineralny finisz. Zachowany cukier resztkowy na poziome niecałych 4 gram delikatnie zaokrągla całość, ale i tak na pierwszym miejscu króluje tokajska kwasowość. Bardzo dobre+ (91/100).

Gizella Hárslevelű Barát 2019 (79,99 zł)

Tu mamy już czyste Hárslevelű z pojedynczej winnicy Barát w Tarcal. Pod cienką warstwą lessu znajdziemy pokłady wulkanicznego tufu. Wino pochodzi też z młodszego i jednak bardziej zrównoważonego rocznika. Owoce były zbierane w dwóch turach, najpierw w połowie września, a cześć tych bardziej dojrzałych dopiero 8 października. Wino ma też niemal 7 gram cukru resztkowego.

W aromatach jest jeszcze zamknięte, dopiero zaczynają się pojawiać białe kwiaty, gdzieś w tle brzoskwinie. Na podniebieniu kusi nutami jabłek, skórki pomarańczowej. Jest to już pełniejszy Furmint, nie tak elektryzujący, ale za to bardziej powabny, aksamitny (w czym na pewno pomaga ten zachowany cukier resztkowy). Zakończony soczystym, oczyszczającym całe usta finiszem. Znakomite- (92/100).

Balassa Bor

Co ciekawe István Balassa jest kolegą ze szkoły László i obaj do dzisiaj ze sobą mocno współpracują. Pamiętamy zresztą, że nawet na wspomnianej tokajskiej degustacji w Warszawie ich stoiska znajdowały się obok siebie. Do tej pory pamiętamy, jak zachwycił nas szamorodni Istvána. W tym przypadku po szczegóły również odsyłamy Was do posta Michała – no cóż zwiedził on chyba wszystkich najważniejszych producentów w Tokaju.

Balassa Szent Tamás Furmint 2018

W ofercie Rafy znajdziecie postawowego Furminta producenta za 69,99 zł. Zaś spróbowana przez nas pozycja nie znajduje się jeszcze w ofercie, ale jako, że pochodzi z jednego z najsłynniejszych cru w Tokaju, winnicy Szent Tamás – musimy Wam o niej opowiedzieć. Tutaj również cukier resztkowy jest na poziomie ok. 7 gram, ale oczywiście wtóruje mu intensywna kwasowość.

W nosie czuć użycie beczki, mamy tu bowiem nuty waniliowe ale i pszczeli wosk, białe kwiaty, rumianek i otoczaki wyjęte z górskiego strumienia. Usta esencjonalne, sporo w nich materii, jedwabistej faktury. Struktura jest maślana, oleista, ale i kwasowość mocna, bardzo charakterna. Bardzo poważne wino, znajdujące się dopiero na początku swojej drogi. Znakomite (93/100).


Zarówno Gizella jak i Balassa to gwiazdy Tokaju. Zachwyciła nas zwłaszcza ostatnia pozycja. Jest to wino o prawdziwie światowej klasie i mamy nadzieję, że szybko dołączy do pozostałych pozycji Istvána dostępnych w portfolio Rafy. Ofertę Rafy po raz kolejny musimy i chcemy pochwalić. Dobra robota!

Artykuł Tokaje od Rafa Wino pochodzi z serwisu Nasz Świat Win.

Viewing all 590 articles
Browse latest View live